Rozdział 3: Nieobecny

973 50 0
                                    

    Wybudziła się tak gwałtownie, jak nigdy wcześniej. Wręcz brutalnie.
    Podskoczyła, jakby rażona piorunem i poderwała się do pozycji siedzącej, a oczy rozwarły się w przerażeniu – to przez sen. Bardzo niepokojący sen. Próbowała sobie przypomnieć jakikolwiek szczegół. Przecież jeszcze chwilę temu przeżywała go od nowa! Jednak wymsknął się jej, gdy spróbowała pochwycić choć strzępek wspomnienia.
      Potrzebowała długiej chwili, aby w pełni dojść do siebie. Czekała aż serce przestanie dziko kołatać w jej piersi, a oddech unormuje się. Czuła odór potu, który pokrywał ciało: zmęczone i obolałe. Podejrzewała, że szamotała się podczas snu i wtedy...
     Otrzeźwiała nagle i rozejrzała się wokoło: dopiero wówczas zauważyła, że nie znajduje się tam, gdzie wczoraj zasnęła. Spadła z łóżka. Podłoga była nieprzyjemnie lodowata i, niespodzianka!, twarda. Mavelle podniosła się i ruszyła w stronę łazienki, wcześniej zabierając ze sobą ubrania na zmianę.
      Poprzedniego wieczoru przed położeniem się spać zwiedziła szybko resztę domu. Cichutko, na palcach, żeby nie zbudzić gospodarza, wędrowała między pomieszczeniami. Przy okazji odgadła położenie sypialni Snape'a, ku jej rozbawieniu, położonej jak najdalej od jej i było to jedyne pomieszczenie, do którego nie mogła się dostać – zamykał się od środka. Zapamiętała uczucie chłodu, gdy nacisnęła na klamkę i ta za nic nie zamierzała ustąpić, a chłód ten przeniknął jej umysł. Czuła oślizgłą obecność, która lekko podrażniła zmysły – drgnęła i zaszeleściła w dziewczynie niczym przestroga, w żaden sposób jednak nie wyrządzając jej krzywdy. Mavelle puściła metal jak oparzona, a wówczas wszystko wróciło do normy, dziwne uczucie rozpłynęło się niczym mgła. Wycofała się i wróciła do przydzielonego pokoju, nie oglądając się za siebie ani razu.
      Dlatego teraz wiedziała, że mała łazienka znajduje się niedaleko gabinetu mężczyzny. Musiało być jeszcze wcześnie rano, skoro nie słyszała żadnych dźwięków. Przechodziła przez ciemny korytarz i z trudem powstrzymywała panikę, objawiającą się pod postacią ciężkiej guli formującej się w ściśniętym gardle. I nawet jeśliby chciała, nie wydobyłaby z siebie nawet cichego szeptu. Była już blisko, kiedy usłyszała szybkie kroki, które mogły należeć tylko do jednej osoby. Czym prędzej zniknęła za drzwiami, zamykając się w małym pomieszczeniu – kluczem, tkwiącym w zamku. Wierzyła, że tyle wystarczy, by przekazać mu, że jest zajęta. Lecz nawet nie przystanął, przechodząc pod drzwiami tylko powędrował dalej, do kuchni. Odetchnęła z ulgą.
     Rozebrała się i wślizgnęła do wanny, wypełnionej gorącą wodą. Tak jak uwielbiała.
      —  I to jest życie  —  mruknęła z przyjemności i zanurzyła się, by całkowicie zniknąć pod przezroczystą taflą. Chciała wyłączyć się, zniknąć. Choć na chwilę.
     Nie wiedziała, ile czasu zajmowała łazienkę - widocznie wystarczająco długo, bo woda zdążyła już wystygnąć i chcąc, nie chcąc musiała wyjść. Kto wie, może rozpuściłaby się i uzyskałaby upragniony spokój?
      Najchętniej zostałaby i osobiście dowiodła czy to możliwe, lecz wiedziała, że nie może. Nie ważne, co sama o tym myślała: była potrzebna. Nie miało też znaczenia do jakiego celu przeznaczył ją Lucjusz, bowiem odkąd pamiętała zdawała sobie sprawę ze swej roli i nie mogła go zawieść – więc musiała żyć do czasu aż nadejdzie Czas. A kiedy wykona zadanie, dla którego została stworzona, będzie mogła odejść, jak tylko zechce.
     Ta myśl dodała jej wystarczająco odwagi, by wynurzyć się spod wody i tym samym pozwolić na to, by dopełniło się przeznaczenie.
     Przedstawienie czas zacząć.

     Mimo iż powiedziano jej, że Mistrz Eliksirów jest trudnym człowiekiem, nie spodziewała się, że będzie jej unikał i przeszywał chłodnymi spojrzeniami przy każdej możliwej okazji. Przez następne dni opuszczał dom, uprzedzając, że wychodzi i wróci późno. Mówił, by na niego nie czekać, więc posłuchała się i praktycznie wcale nie widywała mężczyzny. W dodatku nie miała, co robić w tym domu, całkiem sama i znudzona – nie czuła się jednak niepewnie, wchodząc do jego prywatnych kwater i innych pokoi, do których zapewne nigdy by jej nie wpuścił. Skoro udawało się to każdego dnia, nie zdawał sobie sprawy, że Mavelle jest w stanie zdjąć prawie wszystkie zaklęcia zabezpieczające i bez problemu zatrzeć wszystkie ślady swojej obecności.
     Zaglądała do szuflad, skrzyń i szafek, wyzbywszy się całkowicie wyrzutów sumienia – lecz gdy w grę wchodziła kolekcja ksiąg i cennych pergaminów, omijała je szerokim łukiem. Mogły być sporo warte, zarówno pod względem materialnym jak i tego, ile znaczą dla ich właściciela. Sama dobrze rozumiała, gdyż książki w bibliotece Lucjusza były wszystkim, co miała i ceniła je ponad wszystko. Zawierały potrzebną dla niej wiedzę, niekiedy źródło rozrywki, choć w większej mierze wykonywała swój odwieczny obowiązek. Nauka. To jedyne czego od niej wymagano, kiedy przebywała jeszcze w tamtej posiadłości pozbawionej ciepła.
      Dlatego trzy dni po tym, jak zamieszkała w domu na Spinner's End, niepewnie zapytała mężczyznę o możliwość dobrania się do jego księgozbioru, oczywiście ubierając to w o wiele łagodniejsze słowa. Czekała na odpowiedź, starając się nie okazywać jak wiele dla niej znaczyła. Dostrzegała jego wahanie i ostre spojrzenie, które, gdyby tylko mogło, przecięłoby ją na pół i zaczęła podejrzewać, że nigdy się na to nie zgodzi, kiedy niespodziewanie skinął lekko głową.
      —  Tylko te, które są umieszczone w salonie. O innych nawet nie myśl —  przestrzegł, a w jego głosie zabrzmiała stalowa nuta. Mavelle nie miała już wątpliwości, co do tego, jak bardzo są mu drogie.
Wygląda na to, że mamy coś wspólnego, panie Snape.
      Potem, jak co dzień, zostawił ją samą. Nie umknęło jej uwadze, że w lewej dłoni skrywa mały pakunek, obklejony tanim opakowaniem. Zanim jeszcze zatrzasnęły się za nim drzwi, Mavelle biegiem ruszyła w stronę salonu.
     I znów poczęła robić to, co potrafiła najlepiej – pochłaniała wszelką wiedzę, zawartą na starych stronicach i, co niespodziewane, czerpała z tego niesamowitą przyjemność oraz satysfakcję. Nareszcie poczuła się w miarę bezpiecznie, wracając do rutyny i prostej egzystencji, które jeszcze tak niedawno pozostawały jej nieodłącznymi elementami. Nie wiedziała, co czeka ją za kilka lat, jednak teraz mogła jedynie odetchnąć z ulgą. Nareszcie.
     Nie musi już dłużej martwić się o swoją powinność, gdyż w końcu mogła doprowadzić to wszystko do porządku. Wystarczy, że zostanie z tym mężczyzną, a potem przeniesie się do Hogwartu - byle jak najdalej od tamtego przeklętego miejsca, gdzie przebywał najgorszy czarodziej, jakiego dane jej było spotkać.
     Tak. A do tego czasu musi się jeszcze sporo nauczyć. Bowiem gdyby nie ten pochłaniający czas obowiązek, już dawno postradałaby zmysły, wyczekując dnia swojej śmierci.

Kusicielka [Całość] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz