Mavelle nie była naiwna.
Nie szukała go wzrokiem, nie zerkała na niego znad książki, nie robiła także tych wszystkich rzeczy, które przypadkiem mogłyby zostać zauważone. Nie odczuwała takiej potrzeby i wcale nie musiała tego robić, bowiem aż za bardzo zdawała sobie sprawę z jego ciągłej obecności.
Jeśli wcześniej unikał dziewczyny jak ognia, to teraz zaczął spędzać zdecydowanie zbyt wiele czasu w salonie, będącym także pomieszczeniem, w którym przebywała najczęściej. Musiałaby być naprawdę ślepa, żeby tego nie dostrzec.
Pilnował jej. Albo raczej swojego mieszkania, choć naprawdę nie miała pomysłu, jakich szkód mogłaby dokonać pod nieobecność mężczyzny. Być może obawiał się, że nie usłucha i dobierze się do księgozbioru lub naruszy jego prywatność. Co oczywiście niezwykle śmieszyło Mavelle, która już dawno wkradła się do jego gabinetu. Nie znalazła tam nic godnego uwagi, oprócz oficjalnej korespondencji z niejaką panią McGonagall. Listy kobiety zawierały więcej życzliwych słów, niż te Mistrza Eliksirów, czemu dziewczyna specjalnie się nie dziwiła.
Była bowiem świadoma czarnych oczu, śledzących i rejestrujących każdy jej ruch. Wystarczyło, że zbyt gwałtownie poderwała dłoń, by przewrócić kolejną stronę i już, znów czuła na sobie czujne spojrzenie. Udawała jednak, że tego nie zauważa. Nie miała zamiaru zdradzać, że ona też zachowuje całkowitą czujność tylko w nieco inny sposób.
Nasłuchiwała. Każdego szelestu, westchnięcia a nawet oddechu, gdyż kanapa wcale nie znajdowała się tak daleko od fotela mężczyzny, a w pomieszczeniu zapadała taka cisza, że była w stanie je policzyć, choć musiała się bardzo skupić. Robiła to, kiedy nie miała już sił na czytanie i tylko kryła się za opasłym tomem. Jedynie wówczas mogła pozwolić sobie na rozluźnienie do tej pory napiętych mięśni twarzy i przymknięcie powiek. I liczyła każdy jego oddech, co niezwykle ją uspokajało.
Zawsze te regularne dźwięki, podążające za wyznaczonym schematem pozwalały jej usnąć. Czy to tykanie zegara, czy bicie serca – może dlatego, że mogła być pewna, że ich rytm pozostanie niezmienny, wciąż taki sam. I wiedziała, że jeśli umilkną, to na dobre. Sarah bowiem nie lubiła zawodzących sprzętów, więc zamiast naprawiać zegary, zastępowała je następnymi, nowszymi. Mavelle czasami przyłapywała się na tym, że rozmyśla nad tym czy starsza kobieta zastąpiłaby ją jakąś inną dziewczynką, gdyby to jej serce stanęło. Teraz wiedziała, że uczyniłaby to z takim samym opanowaniem, co zwykle.
W końcu nastał dzień, którego nadejście odwlekała jak najdłużej potrafiła i w którym to miała spróbować nawiązać kontakt z mężczyzną, który widocznie nie widział takiej potrzeby, bo uparcie milczał. Dziewczynie wcale to nie przeszkadzało, lecz musiała się przemóc. Nie miała wyjścia, kiedy przeczytała opasłą księgę od deski do deski zdecydowanie za szybko, co dotarło do niej zbyt późno. Było wcześnie, nie mogła więc równocześnie udać się do swojej sypialni i nie wzbudzić podejrzeń Severusa Snape'a. Zapewne zdążył przyzwyczaić się do tego, że opuszczała salon, gdy zapadał zmrok i zamykały się jej oczy. Było to oczywiście zaplanowane - gdyby chciała mogłaby wytrzymać znacznie dłużej, przyzwyczajona do braku snu. Jednak nie czuła się całkowicie swobodnie w towarzystwie obcego, nawet jeśli nic nie wskazywało na to, by miał zamiar ją skrzywdzić. Chociaż wyraz jego twarzy, gdy oczywiście raz, zupełnie przypadkowo, spojrzała w tamtą stronę, wskazywał na zupełnie coś innego.
Zamknęła książkę tak gwałtownie, jak gdyby zaraz miała nią rzucić w zaczytanego mężczyznę, którego reakcja była równie energiczna. Podskoczył na swoim miejscu, słysząc huk, w ciągu jednej sekundy poderwał głowę w górę i już mierzył ją morderczym spojrzeniem. Mavelle zobaczyła rękę, która dyskretnie zniknęła za plecami mężczyzny, zapewne sięgając po różdżkę. Gdyby nie to, że spodziewała się właśnie takiej reakcji, nie zauważyłaby tego szczegółu, który w innej sytuacji mógłby kosztować ją życie. Kiedy wróciła wzrokiem do ciemnych oczu, wyglądał tak, jak jeszcze minutę temu, tyle że porzucił lekturę i jedyną rzeczą, na której skupiał uwagę była ona.
— A więc jest pan przyjacielem Lucjusza.
Chociaż przez chwilę wpatrywał się w nią osłupiały, Severus zrozumiał już do czego to zmierza i nie był z tego ani trochę zadowolony. Dystans pomiędzy nim a dziewczyną wydał się nagle niewystarczający, właściwie bez żadnych podstaw oskarżył ją w myślach o naruszenie jego prywatności. Mogli spędzić następne tygodnie w podobnej atmosferze, nie narzucając się sobie i dotrwać w ten sposób do momentu, gdy przeniosą się do Hogwartu. Severus miał nadzieję, że wtedy uwolni się od obecności nastolatki albo przynajmniej nie będzie widywać jej częściej niż jakiegokolwiek innego ucznia, co znacznie ułatwiłoby mu życie. Jednak dziewczyna odzywając się, zniweczyła plan mężczyzny.
Mavelle odpowiedziała jedynie cisza.
Patrzyła beznamiętnie jak jej tymczasowy opiekun wraca do swojego zajęcia, całkowicie ją ignorując. Nie była jednak jedną z tych osób, którą zniechęciłoby podobne zachowanie.
— Nie mówił o panu wiele, zaledwie kilka słów. Ale zauważyłam, że wydawał się bardziej ożywiony, kiedy pana wspominał.
Mówiła to wypranym z uczuć tonem, jakby przedstawiała same suche fakty, gdy tak naprawdę nie była pewna swoich słów. Spędzała z nim zbyt mało czasu, by móc twierdzić, że był bardziej ożywiony niż zwykle. Być może był taki przez cały czas i to tylko ona popełniła błąd, wspominając o tym osobie, która znała Lucjusza o wiele lepiej niż ona. Wiele ryzykowała, zakładając, iż czarnowłosy mężczyzna naprawdę nie żywi względem niego negatywnych uczuć. W tej sytuacji mogła jedynie liczyć na niewątpliwy urok błękitnookiego mężczyzny. Choć wydawało się niemal niemożliwe, by ten surowy mężczyzna mógł żywić do kogoś cieplejsze uczucia.
Jeżeli coś jednak ruszyło go w tej wypowiedzi, Severus niczym się nie zdradził.
— Mówił też coś o zaufaniu i miłych pogawędkach, więc wywnioskowałam z tej paplaniny, że jesteście ze sobą dosyć blisko — spróbowała znowu i wreszcie zauważyła jakąś zmianę w jego mimice.
Prawy kącik ust mężczyzny lekko drgnął, lecz w ostatniej chwili ten powstrzymał się przed grymasem. Mavelle miała wrażenie, że zaraz wybuchnie lub każe się jej zamknąć i na tym skończy się ta miła rozmowa. W rzeczywistości był to tylko monolog, który mogła ciągnąć tak długo aż Severus się odezwie.
I doczekała się, gdy wyrwało mu się pogardliwe prychnięcie.
— Powiedział miłe pogawędki? — posłał jej niedowierzające spojrzenie. — Bzdura! Ten idiota po prostu uwielbia mnie denerwować.
— Czyżby? — spytała niewinnie.
Uchylił wargi, gotowy przedstawić szereg powodów, dla których cywilizowana rozmowa z arystokratą nie byłaby możliwa, lecz zaraz zacisnął je w cienką linię i posłał jej twarde spojrzenie. Naprawdę miała nadzieję, że nie dostrzeże tego małego podstępu, który miał na celu wreszcie otworzyć mu usta. Nie wyszła jednak ze swojej roli i natychmiast przybrała niewinny wyraz twarzy.
— Nie wiem, w co grasz, ale nie zamierzam brać w tym udziału — wysyczał, marszcząc gniewnie brwi.
Była pełna podziwu tego, z jaką łatwością potrafił sprawić, by jego głos miał temperaturę zera absolutnego. Objawiło się to dreszczem, który przeszedł wzdłuż jej kręgosłupa i zimnym potem, który zalał jej kark. Mimo wszystko trochę się przestraszyła, choć prędzej pozwoliłaby się poniżyć niż do tego przyznać.
— Już za późno na takie deklaracje. Nie sądzi pan, że przyjęcie mnie pod swój dach
jest równoznaczne z współuczestniczeniem w tej grze?
Patrzyła z satysfakcją jak zaciska szczęki, wciąż zabijając ją wzrokiem.
— Panno...?
— Dayton.
— A więc s ą d z ę, panno Dayton — wycedził, pochylając się do przodu, a Mavelle odruchowo skuliła się w sobie — że powinna pani pilnować własnego nosa i postarać się nie wchodzić mi w drogę, bym w przypływie złości nie pozbawił pani tego dachu nad głową. Zrozumiała pani?
Automatycznie skinęła głową i niemal odetchnęła z ulgą, kiedy wrócił do poprzedniej pozycji, która wydała się dziewczynie mniej drapieżna. Jeszcze przed chwilą czuła, jak gdyby te dwa czarne, żarzące się węgle przypalały ją żywcem, ale teraz było tak, jakby ktoś ugasił je lodowatym strumieniem wody - powróciły do lektury.
Miała wielkie szczęście, że potrafiła dostrzec moment, w którym całkowicie stracił zainteresowanie jej osobą. Inaczej, gdyby tylko otworzyła usta, rozpętałaby burzę.
Widząc, że dyskusja dobiegła końca, podniosła się z miejsca i po prostu wyszła z salonu, kierując się do swojej sypialni. Nie dbała już o to, jakie podejrzenia zrodzą się w głowie jej opiekuna i zaczęła przygotowywać się do snu. Lecz zanim opadła na transmutowane puszyste poduchy, pozbyła się lustra. Było wielkie i zapewne zabytkowe, zajmowało sporą część ściany, wisiało tuż obok łóżka. Teraz leżało w rogu pomieszczenia, wsparte o bladoniebieską ścianę, dodatkowo przykryte jedną ze starych, nieużywanych już przez dziewczynę szat. Nienawidziła luster. A dokładniej tego, co jej ukazywały, kiedy stawała naprzeciwko nich.
Ubrała luźną koszulkę i krótkie spodenki, które pełniły rolę piżamy i wślizgnęła się pod kołdrę. Mimo tego nie miała zamiaru jeszcze spać. Wyciągnęła z komody mały notes i opisała w nim, co wydarzyło się do tej pory. Nie robiła tego jednak z pobudek, jakie kierują innymi dziewczętami, piszącymi pamiętniki. W przypadku Mavelle była to rzeczowa relacja z ostatnich kilku dni spędzonych w tym domu, która przypominała bardziej raport niż zwierzenia nastolatki. Przy ostatnich zapisanych słowach uśmiechnęła się lekko, schowała notatnik, zabezpieczając zaklęciami szufladę.Wniosek: Severus Snape może być bardzo interesującą osobą.
CZYTASZ
Kusicielka [Całość] ✓
Fanfic(Severus x OC) „W pana przypadku samotności nie da się mierzyć we łzach. Gdyby tak było, odwodniłby się pan dawno temu" Severus - na prośbę Lucjusza - zajmuje się dziewczyną, którą ten przygarnął. Jego spokojne życie dobiega końca i wypełnia się Mav...