Rozdział 2: Intruz?

1.1K 61 0
                                    

     Albus Dumbledore był szczerze zdziwiony.
      —  Lucjusz. Przysługa. Rozumiem, ale co to ma wspólnego ze mną?
      —  Ta przysługa, dyrektorze, posiada imię.
      Widząc, że wyraz twarzy starszego czarodzieja nie uległ zmianie, westchnął tylko i zaczął tłumaczyć od początku. Mówił powoli i wyraźnie jak do małego dziecka, czując coraz większą irytację. Nie zauważył rozbawienia migającego w oczach starca i tego, że najwidoczniej świetnie się bawi.
      — Tak więc, przechodząc do meritum. Mam zająć się jakimś dzieciakiem aż do powrotu Lucjusza. Podejrzewam jednak, że to potrwa dłużej niż dwa tygodnie, gdyż na chwilę obecną Czarny Pan ma w planach uśmiercenie tego arystokratycznego ignoranta. Nawet nie pofatygował się z wyjaśnieniem, co takiego znowu przeskrobał!   —   Severus podniósł głos, tracąc w końcu cierpliwość. Dumbledore skarcił go wzrokiem, nagle całkowicie poważniejąc.  —  Więc pytanie brzmi: co zrobię z tym dzieciakiem, kiedy będę musiał wrócić do nauczania?
       Staruszek patrzył na Severusa, jakby łącząc elementy tej jakże skomplikowanej układanki. W momencie, gdy udał, że mu się to udało, zaśmiał się głośno, wywołując tym grymas na twarzy swojego pracownika. Znowu się z nim drażnił.
     —   Rozumiem, rozumiem, chłopcze! Prosisz mnie o zgodę na pobyt twojej podopiecznej w Hogwarcie.
     Mistrz Eliksirów wzdrygnął się lekko i skrzywił, a jego postawa wyrażała jawną niechęć.
     —  Wolałbym raczej by była tylko tymczasowym nieudogodnieniem  —  przyznał lekko.  — Mam w planach pozbycie się jej jak najszybciej to możliwe.
      —  Ach tak?
     Rozbawiony czarodziej zerknął znad filiżanki na czarnowłosego, który najwidoczniej nie był zbytnio zadowolony z biegu wydarzeń, jaki narzucił mu przyjaciel. Musiał przyznać, że to może być całkiem ciekawe.
Za to młodszy mężczyzna nawet nie tknął herbaty, zbyt rozwścieczony by się odprężyć.
      —  Dobrze, masz moje pozwolenie  —  odrzekł Albus, uśmiechając się lekko.  —  Lecz pamiętaj, że będziesz całkowicie odpowiedzialny za jej czyny. Mam także nadzieję, że nie będzie sprawiać ci problemów.
      Severus wyglądał, jakby też chciał w to wierzyć. Jednak zbyt długo przyjaźnił się z Lucjuszem, by łudzić się, że to skończy się dobrze. Za każdym razem, gdy ten wpadał w tarapaty, ciągnął przyjaciela za sobą. Dobrze pamiętał jaki ubaw Lucjusz Malfoy miał zawsze, kiedy czarnowłosy wpadał w złość – nigdy nie zrozumie tego człowieka.
      —   Skoro wszystko jasne, wracam na Spinner's End.  —  Snape wstał z fotela, nie zwracając uwagi na krzywe spojrzenia rzucane przez portrety wszystkich poprzednich dyrektorów. Na swoje szczęście nauczyli się już milczeć, jeśli chodziło o niego – możliwość rzucenia obelg w stronę Mistrza Eliksirów nie była warta jego gniewu.
      Albus już dawno zauważył, że nigdy nie nazwał tamtego miejsca „domem". Miał spędzać tam tylko te dwa miesiące w roku, których wyczekiwali wszyscy uczniowie, ale mimo wszystko mieszkał tam w czasie, gdy sam uczęszczał jeszcze do Hogwartu. Dyrektor dobrze pamiętał tego zamkniętego w sobie chłopca i winił się za to, że nie zdążył uchronić go przed ciemną stroną póki jeszcze była na to szansa. Gdyby tylko poświęciłby mu trochę czasu, zwrócił uwagę na to, co się z nim dzieje. Wtedy, ale tylko wtedy, może udałoby się ...
      —  Do widzenia, dyrektorze.
      Gryfon otrząsnął się z ponurych myśli i przywołał na twarz słaby uśmiech. Teraz było już za późno. Mógł tylko okazać mu ciepło i życzyć wszystkiego najlepszego, bo niewątpliwie należało mu się szczęście. Tyle że Albus jeszcze nie wiedział, gdzie je znaleźć i jak przekazać ponuremu nauczycielowi. Jednak na pewno coś wymyśli. Na pewno.
     —  Severusie!  —   usłyszał swój własny głos i pomimo starań nie udało mu się zamaskować pobrzmiewającego w nim zmartwienia. Mężczyzna zatrzymał się i posłał dyrektorowi nieco podejrzliwe spojrzenie. No tak, uśmiechnął się Albus, nie znosi litości. Przybrał poważny wyraz twarzy, udając, że nie popełnił tamtego błędu.  —   Przyprowadź ją do mnie dzień przed Ceremonią Przydziału, dobrze?
      Czarnowłosy przez chwilę badał wyraz twarzy staruszka, jakby szukając jakiegoś nieszczerego blasku w błękitnych oczach. Nie znalazłszy niczego, skinął głową i zniknął w kominku.
     Dumbledore westchnął.
     To będzie trudniejsze, niż myślałem.

Kusicielka [Całość] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz