Następnego dnia obudziła się cała obolała, mimo iż nie miała wątpliwości co do przeminięcia gorączki. Czuła się już całkowicie normalnie, nie licząc dziwnego uczucia dyskomfortu i zesztywniałych części ciała. Domyśliła się, co było tego powodem, kiedy tylko spojrzała w dół.
Nie pofatygował się, by przenieść ją do sypialni. Mógłby choćby popchnąć ją lekko, by mogła ułożyć się w miarę wygodnie na kanapie. Tymczasem zostawił ją tak, śpiącą na siedząco, dobrze wiedząc jak to się skończy.
— Drań — wymruczała do siebie, bez grama wściekłości, którą niewątpliwie powinna odczuwać. W jakiś sposób pomógł jej, oczywiście nadal będąc sobą, ale jednak.
Nie zamierzała podnosić się z miejsca. Rozejrzała się wokoło, jakby poszukując pozostałości po obecności mistrza eliksirów, który jednak nie zostawił ani śladu, jak przystało na wieloletniego szpiega. Odetchnęła z ulgą, nie mając ochoty na przebywanie z tym mężczyzną dłużej niż to konieczne.
Pokazanie mu się w tym stanie, byłoby co najmniej upokarzające – co innego, gdy była nieprzytomna i nie miała nad tym władzy. Zdążyła też zauważyć, że w ciągu ostatnich kilku dni zdecydowanie zbyt bardzo się odsłoniła – powinna być bardziej ostrożna.
Pojęła, że udawanie normalnej może nie być dłużej tak proste, jak przed tamtą nocą, która mogła przekreślić wszystko. To, że niczego wówczas nie dostrzegł było zasługą ciemności i łutem szczęścia, który prawdopodobnie miał się nie powtórzyć.
Być może gorączka również była skutkiem nocnej wyprawy.
Do pomieszczenie wleciał nagle czarny ptak, by zaraz wylądować na oparciu kanapy, jak najdalej od głowy białowłosej. Przechylił łebek w bok i przyglądał się jej dziwnie skupionym wzrokiem.
Mavelle natomiast uśmiechnęła się lekko, podpierając głowę o dłoń.
— No tak, nie nadałam ci jeszcze imienia!
Kruk nie wydawał się ani trochę poruszony. Widocznie znudził się oglądaniem wyrazu twarzy dziewczyny, bo zaczął badać pomieszczenie, które odtąd miało zastępować mu ponurą i ciasną klatkę. Zamachał skrzydłami i zakrakał skrzekliwie, jakby oznajmiając, że ujdzie w tłumie i poderwał się do lotu. Mavelle obserwowała, jak zatacza szerokie koła nad jej głową, zastanawiając się nad tym, czy da sobie radę. Jakby na to nie patrzeć nigdy nie miała własnego zwierzęcia i nie musiała nad żadnym sprawować opieki, więc musiała trochę o tym poczytać.
Kruk wydawał się mieć na tyle rozumu, by nie narażać się jej opiekunowi, nie zderzać się ze ścianą ani od niej uciekać. Co do tego ostatniego nie miała pewności.
— To jak? Zostaniesz ze mną, Ray? — zapytała, gdy wrócił na ziemię i wypiął dumnie pierś, jakby jego lot był jakimś niezwykłym osiągnięciem.
Imię, którego użyła, nie zrobiło na nim wrażenia. Jedynie obdarzył Mavelle wyniosłym spojrzeniem i, ignorując pytanie, wyfrunął z pokoju.
— Cóż, mogło pójść gorzej.
Zmusiła się do wstania i syknęła cicho, choć spodziewała się nadejścia lekkiego bólu. Nie miała za to pojęcia, jak długo spała, ale widocznie wystarczająco, by odbiło się to na niektórych częściach ciała.
Severusa nie było w domu. A ona, porzucona przez czarnego towarzysza, szybko zaczęła się nudzić. Chciała zajrzeć do książek, które kupiła na Pokątnej, ale nie miała ochoty. Zdarzało się to bardzo rzadko, ba!, prawie nigdy. Tym razem jednak nie mogła się przemóc, by sięgnąć po grube tomiszcze.
Za to jakaś dziwna siła pchała ją w stronę głębi korytarza, gdzie znajdował się gabinet mężczyzny i jego sypialnia.
Bezmyślnie opuściła pomieszczenie i skierowała się w tamtą stronę, nie zważając na ostrzegawcze sygnały rozsądku, które zostały stłumione chwilę po tym, jak stanęła przed drzwiami ze srebrną klamką. Nacisnęła na nią, z pewnym wahaniem, przypominając sobie przejmujący chłód, który przeszył ją po dotknięciu jej pierwszego dnia w tym domu. Nic się nie zmieniło. Poczuła macki chłodu oplatające się wokół umysłu, więc, nieco przerażona, szarpnęła klamką, chcąc uwolnić się od tego nieprzyjemnego uczucia. Ku jej zdumieniu, drzwi ustąpiły bez żadnego oporu. Nie mogła uwierzyć, że Snape zdjął zabezpieczenia. Czyżby także stracił czujność przez ostatnie wydarzenia?
Zepchnęła te przemyślenia na samo dno umysłu i wkroczyła do sypialni czarnowłosego czarodzieja.
Poczuła dziki dreszcz, przebiegający przez jej ciało i choć nie wiedziała, skąd ta reakcja, uznała, że to jakieś kolejne dziwne czary, mające na celu ją zastraszyć. Ruszyła w głąb pomieszczenia, buntowniczo stawiając kolejne kroki.
Po kilku minutach siedziała już na skraju wielkiego łoża, dogłębnie rozczarowana. Nie znalazła nic interesującego. Może gdyby naprawdę fascynowała ją kolekcja słoików z podejrzanie zamaskowaną zawartością, poczułaby się lepiej. Ale tam nie było nic, kompletnie nic, co mogłoby ją zainteresować. Ot, stare książki, które przeczytała w wieku ośmiu lat, stos papierów, składający się z nudnych wypracowań, a one zaś w większości z bezsensownie złożonych zdań.
Naburmuszyła się.
— To niemożliwe, żeby ktoś taki, jak on nie posiadał żadnych sekretów ani ukrytych śmiercionośnych wywarów! — stwierdziła z frustracją.
Zerwała się z miejsca i tym razem zaczęła przeszukiwać zakamarki pomiędzy biblioteczkami, badać dłońmi nierówności w ścianach i wszelkie odchylenia od zwyczajności. Po godzinie była już bliska przyznania się do porażki i powrotu do salonu, gdzie resztę dnia spędziłaby wpatrując się bezczynnie w ścianę. Jednak wtedy, tuż za ramą łóżka, natrafiła na próżnię.
Jej dłoń dosłownie przeszła przez ścianę, a ona pojęła, że to iluzja. Nie powinna ufać swoim oczom, gdy chodziło o tego człowieka. Sięgnęła dalej, a gdy wyczuła dziwną wypukłość, nacisnęła na nią i usłyszała ciche szczęknięcie. Wprawiła w ruch jakiś skomplikowany mechanizm, bo do jej uszu cały czas dochodziły dźwięki, łudząco przypominające uderzające o siebie koła zębate. Już po chwili wielki fragment ściany odsunął się w tył, a następnie schował za tym, który pozostał na miejscu, robiąc Mavelle przejście.
Dopiero wówczas dopadło ją niezdecydowanie i przedwczesne wyrzuty sumienia. Dlaczego w ogóle to robiła? Owszem, zawsze była osobą ciekawską i zdeterminowaną do odkrywania nowych informacji, zaklęć i faktów o świecie magii. Nigdy jednak nie ingerowała w czyjąś prywatność w takim stopniu, jak miała zamiar zrobić to w tamtym momencie.
Fakt, że zdobyte informacje mogłyby pomóc w jej zadaniu, przekonał ją ostatecznie. Wkroczyła w nieznane, czując w kościach palącą chęć ucieczki
CZYTASZ
Kusicielka [Całość] ✓
Fiksi Penggemar(Severus x OC) „W pana przypadku samotności nie da się mierzyć we łzach. Gdyby tak było, odwodniłby się pan dawno temu" Severus - na prośbę Lucjusza - zajmuje się dziewczyną, którą ten przygarnął. Jego spokojne życie dobiega końca i wypełnia się Mav...