Następnego dnia Severus zauważył, że u jego boku brakuje szczerzącej się do niego ślizgonki.
Nie pojawiła się w Wielkiej Sali, w bibliotece, nawet lochy opustoszały dotknięte jej nieobecnością. Zastanawiał się, czy wydarzyło się coś złego. Może wczorajsza gorączka była jedynie początkiem jakiejś choroby.
Jednak w skrzydle szpitalnym także jej nie było. Zawędrował również pod jej pokój i po wyważeniu drzwi odkrył, że nie tylko brakuje w nim właścicielki, ale i jej wszystkich osobistych rzeczy. Nie było żadnego śladu życia. Jakby nigdy nie istniała.
Natychmiast powędrował do gabinetu dyrektora, słysząc jedynie własne łopoczące w powietrzu szaty. W tym samym czasie myślał intensywnie nad logicznymi rozwiązaniami. Być może Lucjusz zabrał ją do siebie. Nie, gdzieś daleko od Narcyzy i Dracona. Tylko dlaczego Dayton nie wspomniałaby o tym ani słowa? Znając dziwczynę, nie posiadałby się z radości i od razu podzieliłaby się z nim dobrą nowiną.
Albus Dumbledore nie wyglądał na zaskoczonego jego wizytą, wręcz się jej spodziewał. Severus wywnioskował to pod drugiej filiżance gorącego napoju i wygodnym fotelu.
— Co to ma znaczyć — wycedził przez zęby, nagle pragnąc odwrócić się i po prostu odejść. Coraz bardziej nie podobała mu się ta sytuacja.
— Usiądź, Severusie. Zastanawiałem się, jak długo zajmie ci dotarcie tutaj. — Iskierki w oczach Albusa powiedziały mężczyźnie, że dyrektor znów świetnie bawił się jego kosztem.
— Nie mam zamiaru zostawać tu dłużej niż to konieczne. Potrzebuję tylko odpowiedzi — odparł Severus, starając się, by jego ton stał się bardziej opanowany.
Nie lubił dawać staruszkowi satysfakcji z tego, że wyprowadził go z równowagi. Kiedy pluł jadem i mierzył go wzrokiem bazyliszka, Albus wydawał się być w swoim żywiole.
— W takim razie nie będę przydatny, gdyż tutaj ich nie znajdziesz — rzucił lekko dyrektor, popijając swoją herbatę.
— Słucham? Ty... — Wdech. Wydech. Oaza spokoju. Jestem pieprzoną oazą spokojuSeverus Snape. — Gdzie mogę je znaleźć?
Albus uśmiechnął się pod nosem na jego potulny głos i żarzące się furią oczy. Wzruszył ramionami, przypatrując się nauczycielowi znad brzegu filiżanki.
— Powinieneś zapytać o to Lucjusza.
Lucjusz.
Severus nie przejmował się żadnym pożegnaniem, odpłacił się Albusowi trzaśnięciem drzwiami z taką siłą, że mogłyby wylecieć z zawiasów.
Śmiech Albusa roznoszący się echem po korytarzach Hogwartu dźwięczał w uszach Snape'a aż do momentu, kiedy się aportował***
Malfoy Manor przywitało go swoim lodowatym przepychem, a skrzeczące kruki zdawały się nawoływać go ostrzegawczo. Severus był jednak zaślepiony złością i żądzą pozyskania odpowiedzi, by przejmować się zagrożeniem jakie czyhało na niego poza murami Hogwartu.
Rodzina Malfoyów siedziała przy wielkim stole w jadalni, zupełnie nieświadoma, iż spokój dzisiejszego poranka zostanie zakłócony przez sztorm zwany inaczej jako Severus Snape.
— Severusie!
Lucjusz, w przeciwieństwie do Albusa, wyglądał na tak zszokowanego jego wizytą, że mógłby zemdleć, gdyby nie był zatwardziałym śmierciożercą. Narcyza uniosła jedynie brwi, nastomiast rekcja Dracona była lustrzanym odbiciem jego ojca.
— Możesz mi łaskawie powiedzieć, gdzie zniknęła ta przeklęta Dayton?!
Severus zauważył, jak Narcyza zastyga w swoim siedzieniu i powoli wstaje od stołu, krzywiąc się potwornie.
— Nie zamierzam uczestniczyć w tej rozmowie — wyznała lodowato i natychmiast udała się do wyjścia, nie zaszczycając spojrzeniem żadnego z mężczyzn obecnych w jej jadalni.
Severus nie mógł dbać o ten szczegół mniej niż teraz. Mało go cokolwiek obchodziło w tej chwili - czuł że nikt nie mówi mu całej prawdy. Kpią z niego, nabijają się z jego niewiedzy.
Lucjusz westchnął, widząc swojego przyjaciela w obliczu furii. Wzrokiem nakazał synowi wyjść, lecz ten siedział uparcie na swoim miejscu, miażdżąc go wzrokiem.
— Ja też chciałbym wiedzieć, ojcze. Nawet nie wiedziałem, że zniknęła.
— Widzę, że wszyscy świetnie się bawią, utrzymując przede mną tajemnice. Albus, Dayton i jeszcze ty. Przyszedłem tu po odpowiedzi i zamierzam je dzisiaj otrzymać, Lucjuszu.
Severus stanął tuż przy stole i oparł się o niego dłońmi, wbijając wzrok w zagubionego Lucjusza.
— Skąd przypuszczenia, że ma je mój ojciec?
Severus nawet nie zerknął na Dracona i uśmiechnął się szyderczo.
— Dobre pytanie, Draco — odparł, zaciskając mocno szczęki. — Dumbledore twierdzi, że tylko on może mi pomóc.
To zamknęło Dracona, a trybiki w jego mózgu zaczęły się intensywnie przestawiać, próbując rozgryźć, co ma z tym wszystkim wspólnego jego ojciec.
— Mógłbyś wyjaśnić?
Mężczyzna pod ostrzałem dwóch ostrych spojrzeń, poczuł, że przegrał. Jego ramiona opadły bezradnie, a maska zagubienia szybko zniknęła. Wstał, podszedł do Severusa, a Draco podążył w jego ślady, czując dziwny niepokój, co do tego, czego miał się dzisiaj dowiedzieć.
— Słuchaj, Severusie.***
Kiedy Severus wrócił do Hogwartu, wciąż buzowała w nim furia i nadal nie otrzymał odpowiedzi, gdzie podziała się Dayton.
Sięgnął po Ognistą Whisky i zasiadł w swoim zwykłym miejscu, zawieszając wzrok na drugim fotelu - pustym.
Niech ich wszystkich piekło pochłonie. Wspomnienia z tego poranka znów do niego powróciły.
— Jak to nie możesz mi nic więcej powiedzieć?!
— Severusie, proszę uspokój się — błagał Lucjusz, ale to jeszcze bardziej działało mu na nerwy, bo Malfoy był tak cholernie spokojny. — Musisz mi zaufać - Mell nic nie grozi, jest w bezpiecznym miejscu.
— Dlaczego więc nie powiesz, gdzie się udała, skoro jest bezpieczna?!
— Nie mogę zdradzić tych szczegółów, przez to może ucierpieć misja — odparł stanowczo, patrząc przyjacielowi prosto w oczy.
— Jaka misja!? Czy ty siebie słyszysz? Nie przejmujesz się, że to DAYTON może ucierpieć?! Czy ona cię w ogóle obchodzi?!
W masce opanowania Lucjusza powoli powstawało pęknięcie, a gdy z ust Severusa spłynęły ostatnie słowa, jej skorupy odsłoniły wściekłe i zranione oblicze Malfoya.
— JAK MÓGŁBYM NIE PRZEJMOWAĆ SIĘ MOJĄ WŁASNĄ CÓRKĄ? NIE JESTEM POTWOREM, SEVERUSIE!
Po tym zapadła cisza. Severus wpatrywał się w przyjaciela, jakby widział go po raz pierwszy w życiu, oczy Lucjusza zaś rozszerzyły się w przerażeniu, gdy zwrócił się w stronę oniemiałego Dracona.
— Draco...
— Mam siostrę? Mavelle... — przełknął głośno, wyglądając jak osoba, której świat właśnie wywrócił się do góry nogami. Może naprawdę tak się czuł. — Mav to moja siostra?
— Draco.
Jednak tym razem lodowaty ton Lucjusza nie podziałał.
— Jak mogłeś to przede mną zataić?! Jak to w ogóle możliwe? — Błysk zrozumienia błysnął w jego oczach, a potem pozostało w nich jedynie obrzydzenie. — Jak śmiałeś.
To oczywiste, że Dracon doszedł do tych samych wniosków, co Severus, może z pewnym opóźnieniem, ale jednak. Lucjusz zdradził, ten sam Lucjusz, który był jego przyjacielem i lepszym człowiekiem niż ktokolwiek mógł się spodziewać. Zawsze troszczący się i kochający swoją rodzinę.
— Zrobiłem to dla ciebie, Draco. Powinieneś być mi wdzięczny.
— O czym ty pierdolisz?!
W normalnych okolicznościach Severus kazałby Draconowi zważać na język, ale chętnie sam wykrzyczałby to Lucjuszowi w twarz, gdyby młodszy go nie uprzedził.
Lucjusz nie wydawał się poruszony, nagle jego pewność siebie powróciła.
— Zanim się urodziłeś, Czarny Pan zażądał, by mój potomek wstąpił w zakony śmierciożerców.
— Nie mogłem pozwolić, by spotkał cię ten sam los! Nie mogłem cię stracić!
Dreszcz przebiegł Severusowi wzdłuż kręgosłupa, gdy przewidział następną część opowieści.
— Co zrobiłeś, Lucjuszu — Głos Draco był lodowaty, zupełnie jak przeszywające spojrzenie jego srebrnych oczu.
Chciał to usłyszeć z ust ojca, musiał to usłyszeć, inaczej nie uwierzy.
— CO ZROBIŁEŚ!? — wrzasnął, czując jak mokre stają się jego policzki.
Jego ojciec stał wyprostowany, jakby dumny z siebie. Jednak zdradzał go smutek wypisany wzdłuż jego zmarszczek.
— Zaproponowałem, że oddam mu następne dziecko z mojej krwi.
Ten moment.
Draco nie mógł tego pojąć. Jego ojciec. Zrobił coś tak nieludzkiego. Podarował życie, wiedząc, że zostanie odebrane.
Przypomniał sobie Mavelle, kiedy śmiała się razem z nim oraz Hermioną w Wielkiej Sali. Jak bogin w postaci jego ojca wyskoczył tuż przed nią i krzyczał, że jej nie kocha. Jak się załamała. A potem zmienił się w tego śmierciożercę...
Pocałował ją. Dracon nagle przypomniał sobie, że pocałował ją w mroku korytarza, by uwolnić się od Pansy. Wtedy pierwszy raz zobaczył, jak płacze.
Draco teraz rozumiał, jak się czuła. Miał ochotę coś sobie zrobić za to, jak się zachował.
Do Dracona powoli docierało, że Mavelle to jego siostra, gdy Severus myślał o tym, że ją zawiódł.
Nie uwierzył jej, gdy mówiła, że Lucjusz jest jej ojcem. Dał się wciągnąć w kłamstwa Malfoya.
— Jeśli obiecałeś ją Voldemortowi, co dokładnie się z nią stanie?
— Nie mogę nic więcej powiedzieć.Wtedy Severus nie wytrzymał i opuścił tamto przeklęte miejsce.
Tak naprawdę nie znał... Mavelle. Nie mówiła zbytnio o swojej przeszłości, a on uszanował to i zazwyczaj nie pytał. Dowiedział się jedynie, że jej matka zamykała ją w piwnicy, a bliznę zawdzięczała Lucjuszowi. Nie mógł uwierzyć, że jego przyjaciel był do tego wszystkiego zdolny.
Wciąż brakowało mu kawałków tej układanki. I powoli zaczynał wątpić, czy kiedykolwiek je odnajdzie.
Czy Dayton kiedykolwiek powróci.
Kieliszek alkoholu roztrzaskał się o podłogę.
— Szlag by to!
Pozostał tylko pusty fotel, cisza, pustka i chłód. Cichy, łamiący się szept.
— A więc odeszłaś.
CZYTASZ
Kusicielka [Całość] ✓
Fiksi Penggemar(Severus x OC) „W pana przypadku samotności nie da się mierzyć we łzach. Gdyby tak było, odwodniłby się pan dawno temu" Severus - na prośbę Lucjusza - zajmuje się dziewczyną, którą ten przygarnął. Jego spokojne życie dobiega końca i wypełnia się Mav...