Rozdział 4

564 65 7
                                    


- Co z Tobą? - zapytał Kondracki, spoglądając spod byka na swojego przyjaciela. Siedzieli już w umówionym miejscu i oczekiwali pojawienia się Anastazji. Kuba mimo szczęścia, które chowało się w jego środku, wciąż był taki niedostępny i praktycznie wcale się nie odzywał, nawet nie uradował za bardzo, gdy powiedzieli, że dziewczyna dziś przyleci do Polski. 

- Nic. - odburknął w stronę hypemana i powrócił do robienia kulek z podartej ulotki, którą znalazł na stoliku przed nimi. Musiał zająć czymś latające dłonie i poświęcić czas czemuś, co chociaż na chwilę odciągnie jego myślenie od sytuacji mającej się za chwilę wydarzyć. 

Denerwował się. Nie miał zielonego pojęcia w jakim stanie zobaczy swoją narzeczoną. Co będzie dalej i jak przebiegnie ich powitanie. I mimo, że w środku praktycznie cały latał z euforii, bo przecież wreszcie wróciło jego ogromne szczęście, tak zewnątrz pozostawał praktycznie obojętny na wszystko wkoło. Nie posłał nawet małego uśmiechu, nie rozpłakał się, nie dał żadnego potwierdzenia swojej radości z uwagi na powrót Kondrackiej. 

Po usłyszeniu informacji od komendanta, był wręcz wściekły. Nie tyle co na siebie, a na Anastazję. Czuł jakby zraniła go swoim postępowaniem bardziej, niż jakimikolwiek słowami. I nawet jeśli próbował ją wytłumaczyć, żadne słowa nie były w stanie ugasić tego potężnego zdenerwowania i zawodu na narzeczonej, który wystąpił w jego sercu. Po prostu go zawiodła i miał wrażenie, że to wcale nie był pierwszy raz. 

- Przyleciała. - krzyknęła szczęśliwa Natalia, wchodząc do pomieszczenia. Chwilę wcześniej lawirowała po korytarzu, obserwując tablice przylotów i oczekiwała tego właściwego, na którego pokładzie znajdywała się jej siostra. 

Wszyscy siedzieli tam jak na szpilkach. Mimo, że byli świadomi w jakim stanie znajduje się Kondracka, ciągle powstawała ta nutka niepewności, mówiąca, że może jednak jest coś nie tak. Opierali się tylko na słowach komendanta, obcego człowieka, który nie znał dziewczyny i tak naprawdę mógł nawciskać im kitu, tylko po to aby zaspokoić zmartwionych bliskich. 

Najbardziej przejmowali się jej stanem psychicznym. W jej sytuacji ta kondycja psychiczna była najważniejsza i przeżycia, które miała za sobą, mogły sugerować, że Ana wcale nie czuje się najlepiej duchowo. Chcieli zapewnić jej najlepsze warunki i już szeptali między sobą, że pojedzie do Ciechanowa, odpocząć. Kuba nie wtrącał się w te rozmowy. Wolał pozostać obojętny i pozostawić decyzję dziewczynie. Oczywiście, że tęsknił za nią, pomimo wszystko i chciał by została z nim, ale też nie mógł oczekiwać cudów po tym wszystkim. 

Chwile wyczekania na Kondracką dłużyły się niemiłosiernie. A latająca z nerw noga Krzyśka, wcale nie ułatwiała mu prób skupienia się. Położył na niej dłoń i zerknął porozumiewawczo na przyjaciela. Zmierzyli się spojrzeniem i jeden z nich już chciał się odzywać, ale w drzwiach stanęła ona. 

Blada, wystraszona i zmęczona kobieta, której szare tęczówki były całym światem dla siedzącego na kanapie rapera. Dopiero po ujrzeniu jej w tym wąskim przejściu, dotarło do niego jak wielka była ta jego tęsknota. Przecież była dla niego całym światem, poza którym nie widział życia. Szkoda, że w ostatnich chwilach przysporzyła mu mnóstwo przykrości. 

Spojrzenia wszystkich od razu powędrowały w stronę Anastazji, która poczuła się niepewnie i zakłopotanie. Mimo, że ludzie wkoło byli jej rodziną, a ona znała ich bardzo dobrze. Zupełnie jakby po raz kolejny przeżywała pogrzeb swojego ojca i spotykała się z matką po tylu latach. Wpatrywała się załzawionym spojrzeniem w Kubę, gdy obraz zatarasowała jej sylwetka wtulającej się w nią Marii. Westchnęła głośno i wtuliła się w kobietę, pozwalając na wypłakanie się w swoje ramię. 

Tęskniła za nimi wszystkimi. Ostatnie tygodnie były katorgą dla niej, gdy sama musiała siedzieć w wielkim domu, a każde najmniejsze dźwięki z zewnątrz, przyprawiały ją o szybsze bicie serca. 
Chciała wtulić się w ramiona swojego faceta, powiedzieć jak bardzo kocha i już nigdy ich nie opuszczać. Tak bardzo tęskniła za człowiekiem, który w przeciągu ostatnich sześciu miesięcy, stał się dla niej najważniejszą osobą na ziemi. Wszystko uświadomiła sobie dopiero w chwili, w której go straciła i nie wiedziała kiedy ponownie uda im się zobaczyć. Miała wystarczająco dużo czasu na przemyślenia, które dały jej wiele do myślenia i pomogły podjąć sporo decyzji. Jedna była najważniejsza - nie chciała go nigdy tracić. 

- Córeńko. - wyjąkała zapłakana Maria w ramię swojej dzieciny i odsunęła się od niej, przejeżdżając dłonią po bladym poliku Any. - Tak bardzo tęskniłam, kochanie. - wymruczała, całując ją w czoło, gdy tylko pochyliła swoją głowę. 

- Już jestem, mamo. 

Głos, którego nie było mu dane tak długo słyszeć, wreszcie rozbrzmiał się w pomieszczeniu i zapewnił mu szybsze kołatanie serca. Kuba wpatrywał się z bezpiecznej odległości w rodzinę witającą się z jego kobietą. Chciał podejść do niej, pocałować i przypomnieć, że tak bardzo kocha, ale uznał, że to ich chwila, a on będzie miał jeszcze czas na cieszenie się zaległymi momentami bez niej. 

- Siostra. - Krzysiek posłał Anie blady uśmiech i pozwolił sobie na mocne wtulenie Kondrackiej w swoje ramiona. Ucałował ją w bok głowy i pokiwał nimi na boki, okazując swoją radość. Próbował powstrzymać cisnące się do oczu łzy, ale to było na nic, bo jej słodki i niewinny uśmiech sprawił, że pękł i pozwolił na wyrzucenie z siebie tych złych emocji. 

- Przestańcie się mazać, już wszystko jest dobrze. - zapewniła ich, uśmiechając się szczerze. Było jej ciężko, ale wierzyła, że złe chwile już mają za sobą i oczekiwała tylko tych szczęśliwych, pełnych uśmiechu i radości, której za wiele w ostatnim czasie nie miała. 

Pragnęła zostawić za sobą ciężki czas, który przeżyła z dala od bliskich. Teraz chciała móc się cieszyć przyszłością. Ułożyła sobie w głowie swój własny, wyidealizowany plan na kolejne miesiące i koniecznie chciała go spełnić. Chociaż w najmniejszym możliwym stopniu. Tak, by mogła za kilka lat usiąść w fotelu, przy swoim przyszłym mężu i powiedzieć, że wreszcie czuje się spełniona. To były jej marzenia i miała nadzieję, że wreszcie uda się je spełnić.  

Gdzieś po cichu, liczyła, że Grabowski podejdzie do niej, przytuli się i przywita, tak jak oczekiwała. Jednak mężczyzna wciąż siedział na kanapie i wpatrywał się w nich, jakby byli obrazem, albo filmem na dużym ekranie. Zaciął się, a może po prostu nie chciał przywitać się z nią? Nie miała pojęcia, dlatego wzięła sprawę w swoje ręce. Postanowiła, że to ona wykona pierwszy krok. Uśmiechnęła się do matki i ruszyła w kierunku Kuby. Ten widząc jej poczynania, wstał z miejsca i bez słowa przyciągnął do siebie dziewczynę, zamykając w mocnym uścisku.

Wtedy nawet przestał kontrolować wypływające ze swoich oczu łzy, po prostu łkał w jej włosy, zaciągając się tak dobrze znanym sobie zapachem. Zraniła go i nie miał zamiaru puścić tego mimo uszu, ale w tamtej chwili po prostu jej potrzebował. Tego drobnego ciała, ciepłych dłoni na karku i miękkich warg na swoich ustach. Była jego powietrzem, bez którego nie potrafił funkcjonować i nie chciał jej już nigdy tracić. Ale nie sądził, że ich miłość tak wiele będzie kosztowała. 

_____________________
Jakiś rok temu zadałam Wam to pytanie, ale mogę jeszcze raz ;) 
Jaka jest Wasza ulubiona piosenka Kuby i jaka najmniej przypadła Wam do gustu? 

DIABEŁ NIE ŚPI Z BYLE KIM|QUEBONAFIDExKRZYKRZYSZTOFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz