Rozdział 12

562 57 1
                                    


- Zmęczyłam się. - westchnęła Kondracka, siadając na wielkim łóżku w ich pokoju hotelowym. 

Był właśnie koniec października, a oni prawie całą najbliższą rodziną przylecieli na Maltę. Założenie początkowo było inne, bo Kuba już wcześniej planował podróż ze swoją mamą, jako prezent na jej imieniny, ale mieli lecieć tylko swoją rodziną. Ostatecznie przylecieli większym składem, ale to było wręcz na rękę dla Any, która wolała spędzać czas w większym gronie i towarzystwie swoich bliskich. 
 
- No, ja też. - mruknął Grabowski, opadając całym swoim ciężarem na materac obok swojej narzeczonej. Posłała mu spojrzenie spod byka, ale sama przysiadła się bliżej i po prostu ściągnęła z jego stóp klapki, by nie kładł się do łóżka w butach. - No pocałuj jeszcze w nóżkę, pocałuj. - roześmiany podstawił stopę do jej ust, machając na prawo i lewo. 

- Weź te śmierdzące syry. - odpowiedziała roześmiana i sama położyła się na łóżku, podkładając rękę pod swoją głowę. - Co robisz? Mieliśmy iść na obiad, Kubaa. - przeciągnęła, podnosząc mężczyznę za podbródek. Położył się między jej nogami i z uśmiechem podwinął bluzę, wpatrując się w oczy Any. 

- Chciałem tylko porozmawiać z córką, nie mogę? - zapytał, podchwytując spojrzenie narzeczonej, ale nie odpowiedziała mu już nic. Poddała się, pozwalając mu na wszystko czego chciał. - Cześć moja baby girl, jesteś tam? - z wielkim uśmiechem pogłaskał Anę po brzuchu, powodując, że dziewczyna mimowolnie poruszyła się na łóżku. - Siemaneczko, to ja Twój staruszek. Chciałem Ci powiedzieć, że czekam tutaj na Ciebie z niecierpliwością i musisz wiedzieć, że to będzie najdłuższe dziewięć miesięcy mojego życia, królewno. - szeptał do brzucha, łaskocząc Anę i wywołując na jej ustach wielki uśmiech. - Naczekałem się trochę na Ciebie, no w sumie całe życie, ale powiem Ci, że pięknie tutaj jest i masz pewność, że ja i mamusia zapewnimy Ci najlepsiejsze warunki, więc możesz już wpadać tutaj do nas, bo nie mogę się doczekać, dziewczynko. 

- Kurwa, Grabowski. - mruknęła wreszcie, odchylając głowę do tyłu, bo napłynęły do jej oczy łzy. - My będziemy rodzicami, o ja pierdolę. - dodała jeszcze, pociągając narzeczonego za włosy, co za skutkowało pocałunkiem na jej czole, czubku nosa i wreszcie ustach. 

- Kondracka, długo Ty Panienko nie będziesz. - roześmiał się, układając przy boku swojej narzeczonej i odkręcił jej policzek w swoją stronę. - Będziemy najlepszymi starymi pod słońcem, obiecuję. - puścił jej oczko i dmuchnął powietrze w jej dziurki od nosa. 

- No co Ty robisz. - warknęła, siadając prosto, bo zaczęła kaszleć. 

- Zawsze chciałem to zrobić. - pochwalił się z uśmiechem i podłożył rękę pod głowę, krzyżując stopy. 

- Super, ja widzę, że będę miała dwójkę dzieci, a nie tylko jedno. - prychnęła pod nosem, kładąc się kawałek od Kuby, byleby nie powtórzył swoich odruchów. 

- Przesadzasz, Ty mi kiedyś włożyłaś pośliniony palec do ucha. - przypomniał jej historię z Aspen, gdy zaintrygowana reakcją mężczyzny, posunęła się do takich czynów i z uśmiechem biegała po pokoju, gdy chciał się odwdzięczyć. 

- Trochę się boję. - stwierdziła jakby nigdy nic, zmieniając dotychczasowy temat. Kuba posłał jej pytające spojrzenie, zastanawiając się co ma na myśli. - My jesteśmy jak dwa chodzące wulkany, którym czasem blisko do erupcji. I co jeśli będziemy się kłócić o dziecko, albo przy nim? - zapytała, spoglądając z niepewnością w oczy swojego narzeczonego. Te myśli przechodziły przez jej głowę od kilku dobrych tygodni, ale za każdym razem starała się je wyprzeć. 

- Nie możesz się bać. 

Próbował zapewnić swoją narzeczoną, chociaż on sam też był pełen wątpliwości i miał obawy co do ich przyszłości. Oczywiście, że się cieszył nadchodzącymi miesiącami, jednak z tyłu głowy pojawiała się ta niepewność. W końcu Ana była w ciąży, on zaplanował płytę, a kilka ulic dalej stawiali klinikę jego przyszłej żony. Wszystko zgrało się w czasie, ale było też niesamowicie ważną próbą dla ich relacji. Obydwoje zdawali sobie sprawę z możliwych problemów, ale wiedzieli, że jeśli poradzą sobie z tak wielką sprawą, uniosą ciężar trzech wielkich projektów, to będą w stanie wyjść z każdej kolejnej sytuacji. 

- Zastanawiałem się... - zaczął, przewracając się na plecy i podłożył rękę pod głowę, zmieniając całkowicie temat. 

- Proszę Cię, nad czym tym razem. - jęknęła bezradnie, przewracając się na prawy bok. Od momentu, w którym dowiedział się o ciąży, ciągle tylko o tym rozmawiał z Aną. A to o niani, wózku, pokoiku, mieszkaniu i nawet imieniu. Nie schodzili na inne tematy, bo wszystko kręciło się wkoło ciąży. 

- Czy mogłabyś rodzić w basenie. - dokończył swoją myśl, całkowicie lekceważąc Anę i jej wtrącenie. - Podobno to mega wygodne i mniej boli. - dodał jeszcze, dzieląc się z nią swoimi wiadomościami na temat porodu, o którym wiele się naczytał. 

- To ja Ci powiem jak będę rodziła, o ile wszystko pójdzie zgodnie z planem, w szpitalu, na łóżku, bez znieczulenia i naturalnie. Jak każda normalna kobieta, bez żadnych wygód, przygód i innych nagród. Ja jestem babą, która chce skosztować tego prawdziwego bólu i się go nie boi.  - stwierdziła bardzo poważnie, schodząc z łóżka i spojrzała na swojego narzeczonego z góry. - A teraz ruszaj się, bo za chwilę ogłosisz wszystkim wielką nowinę. Tatuś Jakub Grabowski. - zażartowała, nawiązując do przemiany Kuby, której miał dokonać w najbliższym czasie. 

- Dla Ciebie Pan Grabowski. - krzyknął za narzeczoną, ale nie odpowiedziała mu już nic, bo zamknęła się w łazience, ogarniając przed obiadem. 

Moment, w którym mieli się podzielić z rodziną wielką wiadomością, był dla niej bardzo stresujący. Nie wiedziała jak zareagują bliscy, a przede wszystkim mama Kuby. Wciąż miała kosę z Elżbietką i zdawała sobie sprawę z tego, że wzajemnie za sobą nie przepadają. Bała się jej reakcji i to właśnie jej osoba zmywała Anie sen z powiek. Wiedziała jak ważna dla Kuby jest mama i nie miała wątpliwości, że ucieszy się z dziecka syna, ale problemem będzie dla niej zaakceptowanie matki tego dzieciaczka. 

- Gotowa? - zapytał, gdy spotkali się w przedpokoju i obydwoje próbowali przepchać w niewielkim lustrze na szafie. Z niezadowoloną miną Ana spojrzała w górę na narzeczonego, który niechętnie, ale ustąpił jej miejsca. 

- Wziąłeś potrzebne rzeczy? - posłała mu spojrzenie w lustrze i cicho prychnęła pod nosem, gdy odwrócił się i przeszedł w głąb pokoju po torebki. - Boję się reakcji Twojej mamy. - przyznała szczerze. 

- Ucieszy się. - zapewnił ją, pochylając się by sprzedać Anie buziaka. - Będzie babcią od najmłodszego syna, czemu miałaby się nie cieszyć? 

- Bo ja będę matką tego dziecka. 

I więcej nie próbowała mu tłumaczyć, bo te słowa mówiły same za siebie. Kuba z westchnieniem otworzył drzwi od pokoju i wyszedł zaraz za narzeczoną. Nie mógł zaprzeczyć jej słowom, bo sam doskonale zdawał sobie sprawę z niechęci swojej matki do Any, na którą niewiele mógł poradzić. Próbował rozmawiać z Elżbietą, jednak ta pozostawała obojętna i wciąż żywiła urazę do dziewczyny za sytuację z przeszłości, która nawet nie była od niej zależna. 

- Co tam macie? - zaciekawiła się Natalia, gdy para dołączyła do ich stolika na obiedzie. Zajmowali ten największy, w końcu zjawili się tam aż w siedem osób. Wesoła, rodzinna ekipa. 

- Drobiazgi. - Ana odpowiedziała machinalnie i zajęła miejsce przy swojej siostrze, a obok niej usiadł Kuba. - Zamówiliście już? - dopytała, zerkając na swoją mamę. 

Cały obiad mijał im naprawdę spokojnie. Wszyscy się śmiali i rozmawiali ze sobą. Opowiadali sobie o przygodach w samolocie, w którym siedzieli w różnych kątach i nie mieli kontaktu z rodziną. Przypominali sytuacje z wyjazdu w góry w przyszłym roku i planowali podobny również w tym. Krzysiek od razu zaznaczył, że wybiera się na deskę razem ze swoją siostrą bliźniaczką, na co przytaknęła, jednak wiedziała, że tym razem nie będzie to tak proste. Dopiero w chwili, w której to dłoń Kuby zacisnęła się na jej udzie i dała do zrozumienia, że to ten czas, serce mało jej nie eksplodowało. 

- Mamo, Pani Elu. - uśmiechnęła się Ana, przyjmując od Kuby jedno pudełeczko z biżuterią. - Mamy dla was prezent. - dodała, podając niewielki kartonik swojej matce. Obie kobiety spojrzały na siebie i później na siedzącą obok parę. 

- Co to jest? - zapytała od razu Elka, ale zdjęła wieczko od pudełka. 

- Ana? - Maria zmarszczyła brwi, przyglądając się delikatnej, srebrnej celebrytce z napisem "Kocham Cię babciu". 

- Będę ojcem. - wypalił Grabowski z dumą, wstając od stołu. 

Nie mógł się powstrzymać, ale radość przez niego przemawiająca była większa, niż tysiące słów. Po prostu czuł, że powinien głośno przyznać się do słów, których myślał, że w życiu nie wypowie. A jednak. Poznał piękną kobietę z wielkim sercem, pozwolił jej zawładnąć swoim bytem i mógł z dumą powiedzieć, że zrobił z niej swoją narzeczoną, a później mamę ich córki. 

- Jestem w ciąży i będziemy rodzicami. - dodała Ana, uśmiechając się do Kuby. Serce biło jej niemiłosiernie, bo chociaż wiedziała, że jej reakcja i radość jest najważniejsza, to wciąż miała w głowie te karcące spojrzenia Elżbiety. 

- O ja pierdolę. - wyrwało się Maćkowi, siedzącemu po drugiej stronie stołu. - Znaczy no gratuluję, gratuluję. - poprawił się, nakrywając twarz dłonią. - Młody Grabus ojcem, trzymajta mnie. 

DIABEŁ NIE ŚPI Z BYLE KIM|QUEBONAFIDExKRZYKRZYSZTOFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz