PROLOG

1.2K 86 29
                                    

Książka jest kontynuacją pierwszej części. Byłoby mi bardzo miło, gdybyś najpierw zapoznał się z jej treścią i wtedy przyszedł kontynuować tutaj. Na pewno wiedziałbyś o co chodzi i nie miał wielu wątpliwości ;) 

- Czemu tak na mnie spoglądasz? - zapytała i kątem oka zerknęła w stronę przyglądającego się jej Kuby. Wyczuła na sobie te baczne spojrzenie i nie mogła nie zapytać, bo zwyczajnie denerwowało ją te uczucie obserwowania. 

Spędzali właśnie wspólnie czas w trakcie rodzinnego popołudnia. Ostatnie promienie sierpniowego słońca, pozwoliły im na wizytę w parku, na którą udali się razem z synami. Nie często spędzali czas z dziećmi wspólnie, zazwyczaj dopiero za granicami kraju, udawało im się wykrzesać chwilę dla ich czwórki, ponieważ w trakcie budowy kliniki i szczytowych momentach kariery Kuby, raczej dzielili się opieką nad synami. Takie wyjście we czwórkę, było naprawdę rzadkością. 

- Podziwiam jak promieniejesz. - odparł ze spokojem i uśmiechem na ustach. Mógł tak wpatrywać się w nią godzinami, odkrywać kolejne zmarszczki mimiczne, piegi na nosie i pierwsze siwe włosy. Kochał w niej wszystko, upartość, ciekawość świata i nawet te docinki, które chwilami padały z jej ust w jego stronę. Każda jej wada, była zaletą, w której zadurzył się po uszy. 

- Nie jestem w ciąży. - odparła, wgryzając się w wafelek swojego loda. Zawsze powtarzał te słowa, gdy była w stanie błogosławionym i praktycznie nie mieściła się w drzwiach ze swoim wielkim brzuchem. Dla niego i tak była najpiękniejsza i kochał jej nadmierne kilogramy, których dorobiła się za sprawą dwóch maluchów pod swoim sercem. 

- To dobrze. - skomentował krótko, zerkając w stronę wózka, stojącego przed nimi. - Nie wytrzymałbym z trzecim dzieckiem. - dodał, gdy zmarszczyła brwi, spoglądają na niego ze zdziwieniem. Ana pokręciła głową ze szczerym uśmiechem, ale mimo wszystko przyznała Kubie rację. Ona również nie dałaby rady w opiece nad trójką, rozbrykanych maluchów. 

- A szczególnie chłopcem. - dodała od siebie i pochyliła się by wytrzeć klejące od loda ręce Mikołaja.

- A dlaczego niebo jest niebieskie? - zapytał jeden z chłopców, wpatrując się w górę i obserwował jak lecący samolot pozostawia za sobą białe smugi. Ich ciekawość nie znała granic. Odkąd stanęli na nogi i zaczęli mówić więcej, niż mama, tata  i baba, za każdym razem pytali o tak skrajne rzeczy, które dla ich rodziców wydawały się normalne, ale ciekawość dzieci nie znała granic. 

- No właśnie, dlaczego? - podpytała Ana, uśmiechając się szeroko w stronę Kuby. - Tato, znawco galaktyki. - dodała jeszcze, jawnie kpiąc z Grabowskiego. Mężczyzna pokręcił głową i zwrócił się w kierunku swojego syna, ocierając chusteczką kapiący sorbet. 

- W świetle jest siedem kolorów, tak jak ma tęcza. Ale powietrze nie przepuszcza ich wszystkich i my możemy widzieć najwięcej niebieskiego. - wytłumaczył, ale Miki zmrużył oczy i spoglądał na ojca z niezrozumieniem. 

- Słaby z Ciebie nauczyciel. - zadrwiła Kondracka, ale nie dodała już nic więcej, a zabrała ich śmieci i przeszła w kierunku kosza. 

- Ana! - zdążył tylko krzyknąć, obserwując jak kobieta bezwładnie opada na ziemię i uderza głową o kant krawężnika. 

Zbudził się ze swojego strasznego snu, czując jak cholernie szybko bije mu serce. Był przerażony i brakowało mu tchu. Wypadek dziewczyny wyglądał strasznie. Zwrócił się w stronę połowy łóżka, na której powinien zastać swoją narzeczoną, ale jej tam nie było. Z westchnieniem opadł na poduszki i przetarł załzawione oczy, uświadamiając sobie, że wszystko było tylko wytworem jego wyobraźni, a narzeczona wciąż nie była obecna w jego życiu. 

DIABEŁ NIE ŚPI Z BYLE KIM|QUEBONAFIDExKRZYKRZYSZTOFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz