- Co robisz? - zapytała Ana, wchodząc z samego rana do biura swojego męża. Siedział tyłem do niej, więc pozwoliła sobie na wtulenie się w jego plecy, zarzuciła ręce na ramiona i ucałowała w policzek, pocierając te miejsce.
- Sprawdzam loty do Tokio. - wyjaśnił, zerkając kątem oka na stojącą przy swoim boku kobietę. - A Ty już się nagadałaś? - dopytał, mając na myśli rozmowę Any i Sophie. Od momentu jego pobudki, żona siedziała z telefonem w ręku i rozmawiała ze swoją koleżanką, wymieniając się z nią najnowszymi informacjami.
- Tak, podobno chłopcy o mnie pytali. - stwierdziła, podchodząc do blatu biurka i złapała jakieś kolorowe karteczki, którymi zaczęła się bawić. - Poleciałabym do Bostonu... - westchnęła, ale widząc minę Kuby, który od razu się nastroszył i chciał dodać coś od siebie, kontynuowała. - Ale nie teraz, dopóki nie urodzę, nie wybieram się nigdzie. Także weź to pod uwagę w planowaniu swoich wycieczek.
- Teraz Tokio, w lutym Monachium i Tallin, a później posiedzę trochę na dupie i poczekam z Tobą na nasz mały cud natury. - wyjaśnił, przytulając swój policzek do brzucha żony. Z uśmiechem spojrzała na niego i przepuściła przez palce przydługie włosy męża. - Jesteś tam, baby girl? Kiedy w końcu razem obejrzymy te Gumisie, co?
- Przestań. - roześmiała się, gdy Kuba podciągnął jej koszulkę i złapał jakiś marker, pisząc coś na jej brzuchu. - No bez żartów, dałeś naszej córce własny autograf? - pokręciła głową, zauważając wypisane na skórze "Que".
- Poniekąd córce, a poniekąd żonie. - zaznaczył, wstając z krzesła i maznął Anę markerem po czubku nosa, zrobił to szybciej, niż zdążyła się zorientować i uciec.
- Frajerze! - krzyknęła i sama złapała inny kolor pisaka, ruszając w pogoń za mężem, który już dawno zdążył jej uciec.
- Nigdy nie prosiłaś o autograf, a to było moim marzeniem! - zawołał za nią, biegając wkoło kanapy.
- Też mam Ci swoją parafkę na środku czoła namazać? - zapytała, próbując dorwać Grabowskiego, ale w jej stanie ruchy nie były już tak skoordynowane, jak być powinny.- A też było to Twoim marzeniem? - zapiał z uśmiechem, uciekając do łazienki, w której próbował zastawić się drzwiami, ale Ana wstawiła nogę między próg i uniemożliwiła mu zamknięcie ich.
- Ta, namalować Ci kutasa na środku czoła i wyjść z Tobą na miasto. - zakpiła, pchając drzwi, które wreszcie ustąpiły, bo Kuba od nich odszedł. Sprawił tym samym, że Ana się na chwilę zachwiała, ale sprawnie podeszła do niego i uniosła rękę, chcąc pomazać jego twarz, jednak złapał za nadgarstek żony i odwinął jej rękę w tył, sprawiając tym samym ból. - Boli.- Ma boleć. - zaznaczył i wyrwał z jej dłoni mazak, próbując złapać drugą rękę, żeby uniemożliwić jej ruchy. - Zobacz jakie ładne serce i K w środeczku narysujemy, żeby nikt nie miał wątpliwości kogo kochasz najbardziej. - komentował głośno swoje poczynania, rysując po policzku żony.
- Ale dostaniesz wpierdol, ale się prosisz o skomlenie. - przymknęła oczy, wzdychając głośno. Nie protestowała, bo wiedziała, że niewiele uda się jej ugrać, ale już w swojej głowie miała wizję kary dla Kuby.
- Nie mogę się doczekać. - mruknął na ucho żony i zagryzł jego płatek.
Ostatecznie skończyli swoją zabawę pod prysznicem, gdzie próbowali doczyścić swoje ciała z kolorowych szlaczków i napisów. Całe szczęście, że bawili się zwykłymi flamastrami, bo Anastazja nie chciałaby być w skórze Kuby, gdyby okazało się, że był to marker permanentny.
Sprawiało mu wiele radości zmywanie swojego autografu z jej skóry, tłumaczył przy tym, że zawsze fanki prosiły o podpis na cyckach, a ona nigdy nie dostała jego parafki nawet na kartce. Opowiadał o tym z zasmuceniem, sprawiając, że żona kolejne kilka dobrych chwil z niego kpiła i szydziła, twierdząc, że jest zakochanym w sobie dupkiem. Dobrze, że już idealnie wypracowali sobie tą granicę żartu i mąż doskonale zdawał sobie sprawę, że Ana po prostu z niego żartuje.
- O mój Boże! Wózek. - pisnęła szczęśliwie, widząc wchodzącego do mieszkania Kubę z wielką paczką. Kilka dni wcześniej zamówili pierwsze rzeczy dla ich córki, a jedną z nich był właśnie wózek dla dziewczynki. Przyszła mama oczekiwała go długo i tym zakupem cieszyła się najbardziej.
- Całe szczęście, że mamy windę. - westchnął głośno Grabowski, odstawiając na podłogę wielki karton i złapał się za krzyż, ziając jakby przebiegł maraton.
- Idź Ty, właśnie. Tak się na ojca nadajesz, jak pięć minut kartonik poniosłeś i już nie możesz. Co będzie jak dziecko przyjdzie nosić? Toć Ci te plastikowe kręgi to popękają. - zakpiła z uśmiechem i złapała nóż, zabierając się za otwieranie paczki. - Se wybrałam męża, też mi coś. - dodała jeszcze, obserwując reakcję Kuby.
- Te, chcesz zaraz...
- Nie strasz mnie, bo dziecko się przerazi i co będzie? - wtrąciła się, dotykając swojego brzucha i udała zwaśnioną minę. - No, to teraz jeszcze otwórz ten wózek, wyjmij, złóż, a ja przyjdę sprawdzić jak Ci poszło. Tatusiu. - dodała z uśmiechem i wcisnęła w jego rękę nóż, a sama zniknęła w korytarzu.
Miał z nią przechlapane w tej ciąży. Bywało, że humorek jej dopisywał, ale były też momenty, w których bał się podejść do niej bez kija i jakiekolwiek niemiłe słowo do żony, powodowało u niej łzy i wyrzuty sumienia. Musiał się naprawdę wiele natrudzić z samego poranka, żeby odkryć jak powinien się zachowywać tego dnia, ale mimo wszystko kochał ten rollercoaster, który mu fundowała. Upewniał się tylko w twierdzeniu, że kocha ją coraz bardziej i nawet przez myśl mu nie przeszło, że mógłby mieć jej dość. Może te dziewięć miesięcy dłużyło się niemiłosiernie, jednak było warto pomęczyć się trochę, dla małego wielkiego cudu.
Zgodnie z prośbą żony, rozpakował ten wózek i próbował go złożyć. Niestety, w robótkach manualnych nigdy nie był specem i tym razem również mu nie wychodziło. Z pomocą, całe szczęście, przybiegł wujaszek roku. Prawdopodobnie, gdyby nie sprawne czytanie instrukcji Krzyśka i współpraca ich obu, wózek nigdy nie przybrałby odpowiedniej formy. Kondracki w takich pracach sprawdzał się idealnie i czasem Ana śmiała się, że brat po jej ciąży będzie idealnie przygotowany na swojego potomka.
- Ana? - zawołał ciszej, podążając korytarzem.
Skończył układać z Kondrackim klocki, tamten poszedł na spacer z psem, a on chciał wreszcie odszukać swoją narzeczoną. Grała u nich głośno muzyka, ale poniekąd docierała do niego melodia z gitary, tylko zastanawiał się czy oby nie ma zwidów. Żona dawno nie dotykała instrumentu, nie śpiewała i dlatego zaczął mieć wątpliwości. Przeszedł korytarzem i uchylił drzwi od sypialni, w której zamknęła się Anastazja.- Ty masz mnie za głupią dzikuskę
Lecz choć cały świat zwiedziłeś
Zjeździłeś wzdłuż i wszerz
I mądry jesteś tak
Że aż słów podziwu brak
Dlaczego powiedz mi tak mało wiesz?
Mało wiesz...
Na lądzie, gdy rozglądasz się lądując
Chcesz wszystko mieć na własność, nawet głaz
A ja wiem, że ten głaz ma także duszę
Imię ma i zaklęty w sobie czasTy myślisz, że są ludźmi tylko ludzie
Których ludźmi nazywać chce twój świat
Lecz jeśli pójdziesz tropem moich braci
Dowiesz się największych prawd, najświętszych prawdCzy wiesz czemu wilk tak wyje
W księżycową noc
I czemu ryś tak zęby szczerzy rad?
Czy powtórzysz tę melodię co z gór płynie
Barwy, które kolorowy niesie wiatr
Barwy, które kolorowy niesie wiatr?- Co Ty tu robisz? - zapytała przerażona, odrywając się od swojej gry i śpiewu. Odrzuciła gitarę na materac i spojrzała z na stojącego w drzwiach męża. Była przekonana, że nikt jej nie słyszy, bo grała głośno muzyka. Jednak zagalopowała się i nie usłyszała jak wszystko ucichło, a w mieszkaniu słychać było tylko jej śpiew.
- Dlaczego wcześniej nie chciałaś dla mnie zaśpiewać? - zapytał, siadając na łóżku i złapał dłoń żony, całując jej zewnętrzną stronę. - Włosy mi dęba stanęły, dosłownie. - dodał, pokazując na swoje najeżone włosy na ręku.
- Kuba, błagam Cię. - jęknęła, odsuwając od siebie gitarę. - Zaśpiewałam dla naszej córki, nie dla wymagającego rapera, który się zna na muzyce. - prychnęła. Całe życie uważała, że jej śpiew nie jest niczym wybitnym, wręcz ośmiesza się dochodząc do głosu. Ojciec zawsze mówił co innego, budował jej pewność siebie w sprawie muzyki, ale odszedł ojciec i odeszła jej pewność siebie.
- Chyba polubię się z tą Twoją Billie Eilish , o ile zaczniesz ją dla mnie śpiewać.
CZYTASZ
DIABEŁ NIE ŚPI Z BYLE KIM|QUEBONAFIDExKRZYKRZYSZTOF
RomanceOdeszła bez słowa. Uciekła w przeciągu godziny, zostawiając na stole dwa smoczki i zdjęcie USG. Pozostawiła go z setką pytań, na które nie potrafił znaleźć odpowiedzi. Czy kiedyś do niego wróci? Czy będą znowu razem? Czy wreszcie mu zaufa? Znaków...