Rozdział 9

488 40 8
                                    


- Weź skręć tutaj, pojedziemy do maka. Proszę. - uśmiechnęła się słodko, jakby prosząco, w stronę swojego narzeczonego. 

Właśnie wjechali do Ciechanowa. Zgodnie z obietnicą złożoną Marii, przyjechali do rodzinnego miasta na weekend. Chcieli spędzić trochę czasu z bliskimi. Chociaż wyjazd przysporzył ich o drobne spięcie, wymianę zdań i trochę krzyków, bo ponownie nie mogli dojść do porozumienia za pomocą szczerej rozmowy. Kuba oczekiwał, że będą nocowali na Płońskiej, a Anastazja upierała się za Rzeczkowską i ciężko było im połączyć swoje roszczenia. 

- A na co masz ochotę? - zapytał, ale posłusznie skręcił w drogę prowadzącą prosto do restauracji pod złotymi łukami. Nie chciał już się sprzeczać ze swoją narzeczoną, bo poranna kłótnia była wystarczająca i pozostawiła u nich wielki niesmak. 

- Na shake, tak. Takiego waniliowego. - rozmarzyła się, zagryzając przy tym wargę z uśmiechem. - Chociaż smakują zupełnie inaczej niż w Stanach, ale są równie dobre. - zauważyła, dzieląc się z nim swoja opinią. 

- Zjadłbym w sumie jakiegoś burgera, ale mama zapewniła, że będzie dobry obiad. - mruknął pod nosem, zjeżdżając na pas by skręcić. 

- A co będzie? - dopytała, wyciągając zza swojego etui kartę płatniczą, by mógł uregulować rachunek za jej zamówienie, gdy już podjadą do odpowiedniego stanowiska. 

- Podobno pierś z kurczaka w jakimś sosie, nie wiem do końca, ale Maciek sobie zażyczył. - odparł machinalnie i podjechał do kolejki w mcdrive. - Tylko shake, a może frytki? - dopytał, mając na myśli jej niesamowitą mieszankę maczania słonych frytek w słodkim shake. 

- Skoro idę do przyszłej teściowej, to muszę zjeść w całości obiad,  a nie tylko skubnąć. - odparła, kiwając do niego żeby ruszył się, bo auto przed nimi podjechało właśnie do okienka. 

- I nie chcesz podpaść, tak? - rozbawiło go podejście dziewczyny, chociaż był świadom, że ona wciąż jest na wojennej ścieżce z jego matką. 

- Wolałabym pozostawić naszą relację na stosunkach względnie obojętnych. - stwierdziła, poprawiając się w fotelu. - Wystarczy mi, że zaakceptuje moją obecność w Twoim życiu. I mam nadzieję, że ten cud zdarzy się naprawdę szybko. 

- Och już nie przesadzaj. - roześmiał się lekceważąco i otworzył okno, zwracając swoje słowa do pracownika restauracji. 

Z uśmiechem owinęła swoje usta na plastikowej słomce i pociągnęła pierwszy łyk shake, mrucząc przy tym z uznaniem. Uwielbiała ten smak, rozpuszczone lody połączone z innymi tajemniczymi składnikami. Pewnie milionem kalorii i ogromnej ilości cukru, ale w jej stanie było to zupełnie obojętne. Każda zbędna kaloria była na wagę złota. 

- Dzień dobry. - przywitała się skinieniem głowy z matką narzeczonego i czekała aż Kuba zabierze z bagażnika kwiaty dla swojej mamy na zaległe imieniny. - Dobrze, że tak blisko do tego Ciechanowa, bo podróże w tą porę roku są męczące. - zauważyła, zakładając na swoją głowę kaptur, bo ponownie zaczął padać deszcz. Chciała jakoś zagaić rozmowę z przyszłą teściową, ale ta tylko stała i z milczeniem obserwowała zachowanie Any. 

- To prawda, wycieraczki nie nadążały. - poparł ją Grabowski, wychylając się z auta, które zamknął i podszedł bliżej swojej mamy. - Cześć mamo. - z uśmiechem ucałował kobietę w czubek głowy i uśmiechnął się do niej blado. - To taki mały prezent od nas na imieniny, mam nadzieję, że Ci się spodoba. - powiedział, podając kobiecie bukiet kwiatów i białą kopertę. 

- Ojej, dzieci nie trzeba było. - uśmiechnęła się w stronę syna i pociągnęła go za kark, całując w policzek. - Chodźcie do środka, nie moknijmy już. - zaproponowała, prowadząc przodem do domu rodzinnego rapera. Kuba wziął Anę do swojego boku i ucałował w policzek, szepcząc cicho jakieś wytłumaczenia swojej matki. 

W środku był całe szczęście Maciek, który z wielkim uśmiechem wyściskał swoją przyszłą szwagierkę i od razu zagaił rozmowę. I to on sprawił, że Ana czuła się o wiele lepiej w towarzystwie rodziny Grabowskich. Rozmawiała z nim o przeprowadzce do Polski, o planach na budowę kliniki i chwaliła się pierścionkiem zaręczynowym, który przyszła podziwiać również Elżbieta, jednak powstrzymała się od pochlebnych, bądź nie, słów na jego temat. 

- Mamo, bo chcielibyśmy Ci coś powiedzieć... - zaczął Kuba, zwracając uwagę swojej matki. Anastazja przy jego boku rozszerzyła oczy do wielkości pięciozłotówek i wypalała mężczyznę spojrzeniem. - Będziemy mieli... 

- Psa. - wtrąciła się mu w słowo, gdy już chciał dokończyć swoją pierwotną wypowiedź. W środku wręcz cała latała. Telepało nią ze złości, którą spowodował narzeczony i był wręcz gotów podzielić się informacją o dziecku, mimo że dała mu wystarczająco do zrozumienia jak chce i kiedy poinformować rodzinę o ciąży. 

- Psa? - zakpił Maciej, zwracając swoją uwagę. Anastazja z uśmiechem pokiwała głową i pod stołem ścisnęła udo Kuby, sugerując, że ma się nie wtrącać i nie odzywać. 

- Tak. Chcieliśmy mieć jakieś zajęcie poza pracą i wspólnie uznaliśmy, że pies wypełni nasz wolny czas. Jeszcze zastanawiamy się nad rasą, chociaż ja uparcie stoję przy tym, żeby zgarnąć jakiegoś szczeniaka ze schroniska. - wypaplała na wdechu, kłamiąc jak z nut. Ale musiała jakoś dać do zrozumienia, że hasło pies miało być też tym, o którym chciał powiedzieć też Kuba. 

- To świetnie, naprawdę. - roześmiała się Elżbieta z wielką kpiną, od której skoczyło ciśnienie Anie, ale nie powiedziała nic więcej. - A jaki mi tutaj prezent załatwiliście, co? - zapytała dość retorycznie, otwierając kopertę, którą dostała razem z kwiatami od syna i jego partnerki. 

- Chcieliśmy trochę odpocząć od tego wszystkiego, za kilka dni mamy Quefestival, później koncert w Szczecinie, ale później sporo wolnego czasu. I postanowiłem, że taki restart baterii na Malcie będzie odpowiedni. - wyjaśnił, gdy Elka znalazła bilety lotnicze w kopercie. - Poleci z nami mama Any, jej rodzeństwo i Maciek. - uśmiechnął się w stronę starszego brata, który zaglądał matce przez ramię. 

- Ale to za dużo, Kubuś... - Grabowska spojrzała na swojego syna, a w jej oczach od razu pojawiły się łzy. 

I Anastazja mogła mówić wiele, uznawać kobietę za zupełnie bezduszną w stosunku do niej, ale za swojego syna oddałaby życie. Widziała między nimi tą relację, pełną bliskości i matczynej miłości. Była dumna, że jest narzeczoną maminego synka, bo w wydaniu Kuby i jego mamy relacja była nader urocza i przyprawiała o bijące szybciej serce. Widok wtulającego się w ramię matki rapera, był czymś, czego za wiele lat oczekiwała od swojego dziecka. I miała nadzieję, że będzie co najmniej tak dobrą mamą, jaką była Elżbieta dla swojego Kubusia. 

- Ty kurwa oszalałeś. - wrzasnęła wreszcie, wsiadając do samochodu Grabowskiego. Mocno pociągnęła za pas, zapinając go i spojrzała rozwścieczona na mężczyznę. - Chciałeś jej powiedzieć, a ja dałam jasno do zrozumienia, że nie chcę. - wyjaśniła dosadnie, obserwując niezrozumienie na twarzy Kuby, który się poczuł Bogu ducha winien. 

- Zagalopowałem się. - odpowiedział, przyznając się do swojej winy. - Ale nic złego się nie stało, nie skapnęli się i temat zamknięty, tak? - dopytał, biorąc twarz Any w dłonie, które szybko zrzuciła, okazując swoje zdenerwowanie. - Anastazja, to moja mama. Chciałem podzielić się z nią swoją radością i wyszło to tak automatycznie, był jakiś temat, a ja... Skarbie. 

- Srarbie. Nie mów do mnie teraz. - machnęła ręką, spoglądając w boczną szybę i już nie zareagowała na kolejne próby zwabienia przez Kubę. 

Ona też chciała głośno dzielić się swoją nowiną, radować razem z mamą i szukać malutkich ubranek na stronach internetowych razem z siostrą, ale nie mogła. Wolała pozostawić dla siebie tą nowostkę i poczekać, aż nadejdą lepsze czasy, zakończy pierwszy trymestr i będzie pewna swojego szczęścia. Wtedy nie będzie się ograniczała i opowie całemu światu o błogosławionym stanie. 

- Cześć mamo, cześć. - z uśmiechem uściskała swoją matkę i we dwie przeszły do domu, zostawiając Kubę samego z ich walizkami. Gdzieś w podświadomości wciąż była na niego zła i nie chciała z nim gadać, ale musiała też zrozumieć. Przecież jasna była jego radość, która ją również radowała, ale na ten moment wolała pozostawić to tylko dla ich dwójki. 

- Pokłóciliście się? - zapytała Maria, ściskając ramię swojej córki, gdy przeszły do środka. 

- Drobna, małżeńska sprzeczka. - zbyła ją Ana z żartem i kucnęła, witając się z Kingiem. 

Kolejne chwile spędzili w towarzystwie rodziny Kondrackiej. Podzielili się z Tomaszewską planem na podróż, ta oczywiście była równie uradowana jak Elżbieta i protestowała, że to za dużo. Zainteresowała się stanem córki, ale ta, w przeciwieństwie do wizyty u Elżbiety, nie pochwaliła się planem zakupu psa. Wspólnie rozegrali turę w monopoly, które przyniosła Natalka, ale chwilę po 22 wszyscy zabrali się do swoich pokoi. 

- Ale bym zjadła... - usłyszał z ust Any, która usiadła na brzegu łóżka, smarując swoje dłonie kremem. 

- Nie. - zaprotestował od razu, spoglądając na narzeczoną spod swoich złotych oprawek. - Mam dość, naprawdę. Kocham Cię, ale już nie. 

W ciągu całego dnia pojawił się z nią w McDonald, a później jeszcze szukał  po mieście restauracji, w której na danie dnia  były kotlety mielone, których zażyczyła sobie dziewczyna. W drodze powrotnej zajechali do zapiecka na zapiekanki, a Ana nie mogła się oprzeć i mimo wcześniej zjedzonego kotleta, wciągnęła też połowę zapiekanki narzeczonego. Miał już poniekąd dość jej zachcianek. 

- Ale co się prujesz, pójdę zobaczyć czy w lodówce mają. - stwierdziła machinalnie i wstała z miejsca, wychodząc z pokoju. Sama dziwiła się, że ma taki apetyt, bo z początku drażniły ją wszystkie zapachy, a teraz nie mogła się oprzeć kolejnym porcjom. 

Z uśmiechem zbiegła ze schodów i ku swojemu, a raczej Grabowskiego, szczęściu, znalazła w lodówce ogórki kwaszone. Pod pachę wzięła jeszcze maślankę brzoskwiniową i wróciła na górę. Mina Kuby wyrażała więcej niż tysiąc słów, ale nic nie powiedział, a z obrzydzeniem obserwował działania Any, która skończyła jeść ogórka i popiła go maślanką. Z uśmiechem otarła usta i położyła się przy jego boku, wcześniej gasząc lampkę. 

- Dobranoc kochanie. - mruknęła jeszcze pod nosem. - Sorry. - dodała, gdy beknęła na cały głos.  

DIABEŁ NIE ŚPI Z BYLE KIM|QUEBONAFIDExKRZYKRZYSZTOFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz