Rozdział 10

544 40 1
                                    


- Wciąż uważam, że to zły pomysł. - mruknął, gdy wyjeżdżali już z Warszawy. Był dzień 19-ego października, dzień Quefestivalu w Katowickim spodku, do którego właśnie się kierowali. Kuba bardzo upierał się, by jego narzeczona pozostała w mieszkaniu i tam na niego czekała, jednak ona nie dawała za wygraną i postanowiła razem z nim jechać do Katowic mimo swojego złego samopoczucia. 

- Daj mi spokój, czuję się już lepiej. Przestań jęczeć, doprawdy Grabowski. - prychnęła, wyjmując ze swojej torby laptop. Chciała na czymś skupić uwagę, a gra w niedawno pobrane simsy była odpowiednią atrakcją, z uwagi na brak sygnału w czasie podróży. Miała już dość jęczenia Kuby, który ciągle przywiązywał uwagę do jej stanu zdrowia i najmniejsze zakręcenie w głowie powodowało u niego szybciej bijące serce. 

- No na pewno. - od razu zamknął klapkę od laptopa, posyłając dziewczynie rozczarowane spojrzenie. - Nie słyszałaś, że gra na laptopie powoduje nudności? Za mało Ci tych z rana? - prychnął pod nosem, besztając ją. - Chowaj ten laptop, możesz ze mną pogadać, albo położyć się spać, ale nie będziesz grała. - cholernie troszczył się o swoją kobietę i chciał dla niej jak najlepiej, mimo że ona często nie mogła tego pojąć. 

- Kuba! - pisnęła zniesmaczona, ale posłusznie spakowała do torby urządzenie i odrzuciła ją na tył auta. - Jesteś niemożliwy, jeśli tak to będzie wyglądało do końca ciąży, to ja przysięgam, wykituje. - mruknęła pod nosem, wkładając sobie do ucha słuchawkę i już nie reagowała na zaczepki ze strony Grabowskiego, który próbował jej wytłumaczyć, że to tylko dla dobra ich wszystkich. 

Od kilku dni Ana nie czuła się za dobrze. Ciągle chodziła skołowana, miała nudności i niekiedy brakowało jej tchu. Denerwowała się tym trochę, ale też nie chciała na sygnale jechać do lekarza, bo kilka razy zakręciło się jej w głowie. Starała się być przezorna. Nie dźwigała, ograniczyła się z połową czynności w domu, ale nie do przesady, bo wiedziała, że z takim podejściem to szybciej zwariuje, niż dojdzie do dziewiątego miesiąca tej ciąży. 

Przeżywała nie tylko ona. Grabowski niekiedy zachowywał się, jakby to on był w tej ciąży i sam nosił dziecko pod swoim sercem. Odkąd się dowiedział o nim, starał się za dwóch. Próbował nie przeciążać dziewczyny, traktował jak księżniczkę i jakby mógł to jeszcze czerwone dywany rozpościerałby przed jej stopami. Miała tego poniekąd dość, ale też nie wiedziała w jaki sposób powinna go poinformować, że to delikatnie za dużo. Nie chciała go zranić. Doceniała starania. 

- Chcesz coś do jedzenia? - zapytał, wyjmując z jej ucha słuchawkę. Zajechał właśnie na stację benzynową, sam potrzebował jakiegoś dobrego energetyka i był gotów kupić coś dla dziewczyny, ale jej sugestywne spojrzenie i wręcz wyrwana z ręki należność, mówiła więcej niż tysiące przekazanych słów. 

- Świętego spokoju chcę. - burknęła pod nosem i odkręciła się do niego plecami, podkładając pod głowę bluzę. Próbowała ponownie zapaść w drzemkę, z której ją wybudził, gdy wyprzedzał jak ostatni debil na autostradzie. 

- Kobiety. - mężczyzna sarknął sobie pod nosem, ale posłusznie zabrał telefon i wyszedł z pojazdu, zostawiając dziewczynę w samotności. 

Chciał dla niej jak najlepiej. Próbował nie doprowadzać do szału, co w ich przypadku było naprawdę niemożliwością, bo stanowili silny i charakterny duet. Żadne z nich nigdy nie szło na rękę i bywało ciężko, ale wiernie trwali obok siebie w miłości. Z nadzieją, że z dnia na dzień ta miłość będzie tylko silniejsza. 

Do hotelu przyjechali chwilę przed 14, najwcześniej ze wszystkich, którzy mieli się pojawić na przedsięwzięciu. Kuba chciał pojawić się w miarę o czasie, żeby jeszcze móc zapaść w krótką drzemkę i na spokojnie przygotować się do występu, na który za wielkiej ochoty nie miał. I chociaż chwilę przed ogłoszeniem przedsięwzięcia, był pełen energii i radości z uwagi na zbliżający się koncert, tak w dniu samego wydarzenia, mógłby zakopać się w pościeli i nie wystawiać z poza niej nosa. 

Podjechali pod ich hotel, zabrali swoje bagaże i po zameldowaniu się na recepcji, odebraniu kart, wjechali windą na piętro, na którym mieli swój pokój. 

- Weźmiemy prysznic? - zaoferował, stając obok Anastazji. Pocałował jej nagie ramię i przejechał zimnymi dłońmi wzdłuż ciała. Dziewczynę przeszył dreszcz i z uśmiechem zerknęła na nich w lustrze, kiwając posłusznie głową. 

- Weźmiemy. - odpowiedziała, odwracając się przodem do narzeczonego i wyparła na jego ustach mocny pocałunek. 

Wręcz na oślep trafili do łazienki, zsuwając po drodze swoje ubrania. Ana puściła na ich dwójkę ciepły strumień, śmiejąc się w głos. Oparta o zimne płytki pojękiwała cicho, gdy dłoń Grabowskiego zawędrowała do zwieńczenia jej ud, a ten okrężnymi ruchami zaczął drażnić łechtaczkę. Posłusznie odkręciła się tyłem do mężczyzny, uśmiechając od ucha do ucha z uwagi na jego delikatny dotyk. Pragnęła Kuby, a oni rozumieli się bez słów. Wystarczyło kilka chwil by wypełnił ją swoim nabrzmiałym członkiem i stworzył upragnioną przez Anę jedność między nimi. 

Złapał jej nadgarstki w swoją dłoń i założył wysoko nad ich głowami. Z cichymi pomrukami radości, wypełniał jej wnętrze i uśmiechał się, słysząc i widząc jak na jego dotyk reaguje narzeczona. Próbował być delikatny, ale przemawiało przez niego pożądanie i adrenalina, dlatego ciężko było mówić o delikatności. Przysunął ją za miednicę bliżej siebie i coraz szybciej nabijał na pobudzonego członka, napawając się głuchymi jękami Any. Swoje zęby zagryzł na jej ramieniu, czując jak mięśnie jej pochwy zaciskają się na jego penisie, ale nie zwolnił tępa, dopóki nie osiągnął upragnionego spełnienia. 

- Nie rozumiem, czego się pieklisz? - jęknął wybudzony ze snu Kuba, otwierając drzwi swojemu przyjacielowi. Krzysiek jednak nic nie zrobił sobie z jego słów, a po prostu wszedł do pokoju, szeroko rozkładając ramiona na widok swojej zaspanej siostry. 

Po wspólnym prysznicu położyli się na drzemkę. Ana nie czuła się wcale lepiej, wręcz było z nią coraz gorzej, dlatego skorzystała z okazji i razem z Kubą zaległa w łóżku, oddając się w ramiona Morfeusza, z nadzieją, że sen zapewni jej ukojenie i wstanie z lepszym samopoczuciem i kondycją. 

- Tak dawno Cię nie widziałem. - roześmiał się, kołysząc na boki Anastazją, gdy już wtuliła się w jego ciało. Była zszokowana reakcją brata  i tym otwartym przywitaniem, ale nie pisnęła nawet słowem, a poklepała go po plecach, posyłając zdziwione spojrzenie w stronę Kuby. - Przybierasz na wadze, dobrze, dobrze. - zauważył, odsuwając się po chwili od zdziwionej dziewczyny. 

- Piłeś? - zapytała tylko, podchodząc do Kuby, w którego bok się wtuliła. Mężczyzna ucałował ją czule w czubek głowy i obydwoje spojrzeli w stronę uśmiechniętego od ucha do ucha Krzycha. 

- Od razu piłeś, po prostu czekając na was puściłem buszka. - roześmiał się, siadając na fotelu przy drzwiach. Para spojrzała na siebie, a usta Grabowskiego opuściło długie westchnienie. Nie miał zamiaru na niego krzyczeć, bo wiedział, że hypeman nigdy nie da plamy na koncercie i skupi się na tyle, żeby wszystko wyszło jak najlepiej. 

- Mam nadzieję, że wiesz co robisz. Dziś gramy koncert i jeśli pójdzie coś nie tak, skończy się twoje fifty fifty. - ostrzegł go srogim głosem, który wywołał u Krzycha śmiech. - Nie śmiej się, ja tylko zastrzegam sobie możliwość obcięcia Ci kasy. - dodał i przechodząc obok chłopaka poklepał go po plecach, zamykając się w łazience. 

- Opowiadaj, co tam u was. Nie widzieliśmy się u mamy... 

Ana skorzystała z chwili, w której pozostali sami i cicho wytłumaczyła bratu swoje obawy w sprawie Kuby. Widziała u narzeczonego ten narastający strach i niechęć, którą miał przed zagranym koncertem. I chociaż bardzo by chciała mu pomóc, nie mogła, bo zdawała sobie sprawę, że zwyczajnie ją wyśmieje. Potrzebowała osoby trzeciej, która szczerze pogada z Grabowskim. Wiedziała, że Maciek zaraz wszystko zbagatelizuje, a Krzysiek nieco się przejmie i nie zawiodła się. Mężczyzna obiecał porozmawiać z Kubą i zakazał Anie zamartwianie się, tłumacząc, że wszystko będzie dobrze. 

Ich wspólne pojawienie się w spodku, stanęło pod wielki znakiem zapytania. Anastazja chwilę przed wyjściem z hotelu, poczuła się bardzo źle. Nawet nie próbowała już kryć, swojego złego samopoczucia, przed Kubą. Kręciło się jej w głowie, a oczy zaszły łzami, gdy silny ból w podbrzuszu dał o sobie znać. Trwało to dosłownie kilka sekund, po których prawie wszystko wróciło do normalności, jednak to wystarczyło, żeby Grabowski się przestraszył i postawił na nogi cały hotel. 

Ostatecznie zakazała mu informowania chłopaków i niemal siłą wepchnęła się na miejsce w samochodzie, jadąc z nim na koncert. Bardzo chciała towarzyszyć tam narzeczonemu, widziała po jego twarzy, że nie jest zachwycony wizją wyjścia na scenę i dania z siebie wszystkiego, dlatego musiała pojawić się jako wsparcie. 

- Dzieje się coś? - zagadnął Kubę Krzysiek, gdy czekali z boku sceny, obserwując koncert jednego z artystów. Byli już kilka dobrych chwil w Spodku, powitali większość zaproszonych osób i raperów, a teraz sami czekali na swój występ. 

- A co ma się dziać? - zapytał, spoglądając w stronę Kondrackiego i przejął od niego puszkę z redbulem, którego sączył. Nie miał pojęcia do czego nawiązuje Krzysiek, ale jego poważne podejście nieco nadało powagi sytuacji.

- Nie wiem, chyba nie jesteś na siłach, żeby grać ten koncert. - stwierdził hypeman. Nie chciał wchodzić w zbędne dyskusje z przyjacielem, ale widział jak przejmuje się powiedzeniem tego wszystkiego. 

- Jestem, nie jestem. To nieistotne. - prychnął, wzruszając ramionami i skinął głową w stronę Tommego. - Ten to daje czadu. - mruknął, zmieniając zdanie. 

- Ale ludzie czekają na Ciebie, Kuba. - przypomniał mu, pociągając Grabowskiego za rękaw koszuli. - I masz kurwa tego czadu dać, grasz raz na ruski rok, a ludzie są głodni Twojego występu. Do dzieła, kurwa. Grabowski masz nazwisko! - warknął, uderzając z pięści w ramię przyjaciela, ale nie dał mu możliwości na odpowiedź, bo zmieszał się w tłumie innych ludzi. 

- Dasz radę, wiesz? - usłyszał przy swoim boku raper. Głos należał do jego narzeczonej, w której stronie odwrócił się niemal natychmiast. Uśmiechnął się słabo i pozwolił sobie na wtulenie się w dziewczynę. 

- Nie chcę. - szepnął, praktycznie rozklejając się. - Nie jest to dobra chwila na koncert. 

- Żadna chwila nie będzie lepsza, Grabowski. - mruknęła, odciągając go za blond włosy od siebie. - I kurwa do roboty, ja pierdole. Nie stękaj mi jak baba, oczekuję co najmniej tak dobrego koncertu jak ten na dniach Ciechanowa. 

On też chciał dobrego występu, uśmiechu i radości ze względu na wyjście na scenę, ale zwyczajnie nie był na siłach. Do momentu wręczenia diamentowej płyty za Egzotykę, ledwo ciągnął ten koncert i w większości to podbijał to Krzysiek, jakoś prowadząc do końca. Po gratulacjach i brawach na stojąco, porwał się o krótkie przemówienie, którego nawet sam Myszka się nie spodziewał. Kuba próbował się jakby wytłumaczyć ze swojej nieobecności i zapewnić, że wróci na scenę w lepszym stylu. W kolejnych piosenkach nieco bardziej dał się ponieść i zakończył koncert zagranym na bis Madagaskarem. Ale prosto po zejściu ze sceny wbiegł w ramiona swojej narzeczonej, zupełnie jakby chciał ją przeprosić za plamę, którą dał w czasie koncertu. 

DIABEŁ NIE ŚPI Z BYLE KIM|QUEBONAFIDExKRZYKRZYSZTOFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz