I w tamtej chwili wytrzeźwiał jakby w moment. Nigdy tak szybko nie działał i nie ogarniał się, jak wtedy. Próbował zachować z jednej strony spokój, a z drugiej przemawiała przez niego adrenalina i silne emocje, a ciągłe jęki Anastazji, która po prostu umierała z bólu, wcale nie sprawiały, że czuł się pewniej. Dla swojej żony musiał być wsparciem, tego nauczył się na szkole rodzenia, na którą chodzili na początku stycznia, jednak niewiele razy tam zagościł. Mimo to, pamiętał te szczegóły, mówiące, że ma wspierać partnerkę przy oddychaniu, mówić do niej wiele i próbować odciągnąć uwagę.
- Zamów taksówkę. - cedziła przez zęby, mając na myśli wczorajszy wieczór i upojenie alkoholowe Kuby. Nie chciała żeby złapała ich jeszcze policja i dodatkowo opóźniła przyjazd do szpitala.
- Najwyżej spróbuję cwanego żartu na policjantach, tym razem będą musieli mi uwierzyć. - mruknął, zabierając torbę do szpitala. - Chodźmy już.
- Kuba, buty. - przywołała go do porządku, widząc jak chce wyjść w kapciach.
- A.
- Maska, telefon, portfel i klucze. - dodała jeszcze. Mąż wybierał się do wyjścia w samych dresach i z torbą w ręku. Był cholernie rozproszony i niewiele myślał w tamtej chwili, on po prostu był już przy spotkaniu z córką w swojej głowie i tego potrzebował najbardziej.
- Co ja bym bez Ciebie zrobił? - zażartował, kręcąc przy tym głową z rozbawieniem, próbując rozładować sytuację i napięcie między nimi.
- Zginąłbyś marnie. - przywołała z uśmiechem słowa swojego brata i z pomocą męża wyszła z mieszkania, zamykając je na klucz, bo Grabowski oczywiście najchętniej zjechałby windą i już wsiadł do auta.
Podróż do szpitala dłużyła im się niemiłosiernie. Stawali na każdych światłach, a później czekali we wtorkowych korkach na rozluźnienie ruchu. Kuba prawie kipiał ze złości, a Anastazja próbowała skupić się na swoim oddechu. Z tyłu głowy miała prośbę swojej matki o telefon, ale to nie był czas na rozmowy i rozdrabnianie się w szczegóły. Ona wtedy rodziła i to było najważniejsze.
- Kurwa, mam nadzieję, że przyszły te jebane wyniki. - zaklął pod nosem, pozwalając swojej żonie na ściskanie jego dłoni, bo ponownie przechodziła silny skurcz.
- Ja pierdole, te jebane rozwarcie to chyba ma już 40 centymetrów. - zawyła, opierając się na fotelu, gdy skurcze ustąpiły na chwilę.
- Mówiłem, poród w wodzie byłby lepszy. - nie mógł sobie odpuścić przytknięcia jej w temacie, na który bardzo nalegał i do ostatnich chwil prosił o poród w wodzie.
- Zamknij się! - krzyknęła równie głośno, przyjmując kolejny skurcz.
Pod szpital podjechali jak na sygnale. Nawet nie zastanawiał się na jakim miejscu parkuje, chodziło o miłość jego życia i córkę, której śpieszyło się na świat. Po prostu bardzo chciała w ramiona swojego ojca. Podbiegł od strony pasażera i pomógł żonie wysiąść z samochodu, prowadząc do głównego wejścia w szpitalu.
Tam zajęli się nią najlepiej jak mogli, ale Kubie kazali niestety czekać. Wyniki jego badań miały pojawić się za dosłownie kilka minut, a on i tak nie mógł wejść do środka i towarzyszyć żonie w tym ważnym momencie życia.
W trakcie czekania obdzwonił teściową i swoją matkę, informując o zaistniałej sytuacji, a o równej ósmej wpadł do szpitala, prosząc o wyniki swoich badań, które całe szczęście były negatywne. Pielęgniarka z wielkim serce poprowadziła go na odpowiednie piętro i odpowiednio go zabezpieczyła przed wejściem do żony.
- Kuba. - rozradowana Anastazja, uśmiechnęła się do swojego męża, zauważając go w rogu sali. Akcja porodowa zadziałała bardzo szybko i ta już leżała na łóżku, gotowa by rodzić.
- Jestem kochanie, jestem. - podszedł do żony i złapał za jej dłoń, odsuwając do tyłu włosy, które spadły na jej czoło.
- Bardzo się jej spieszy. - stwierdziła, ściskając mocno dłoń Grabowskiego, bo kolejny skurcz nadchodził.
- Dziewczyno, oddychaj powoli. Tak, wdech i wydychamy. - pouczyła ją pielęgniarka, dając odpowiednie instrukcje.
Leżała na tym łóżku, wpatrywała się w swój ideał faceta i parła, krzycząc przy tym głośno. Robiła wszystko, żeby jej dziecko mogło pojawić się na świecie. Tak bardzo czekała na spotkanie ze swoją baby girl.
I chociaż rok temu w życiu nie pomyślałaby, że będzie mamą dziecka Grabowskiego, tak w tamtej chwili to stawało się rzeczywistością. Kryminalista spotkany w samolocie zawładnął jej życiem. Początkowo rozkochał w sobie bez wzajemności, a później zmiótł z planszy w najgorszy z możliwych sposobów. Wiele musiała dać z siebie, żeby podnieść się z tego wielkiego dołka, ale wybaczyła wszystkie winy Kubie i dała kolejną szansę. Ponownie zakochała się w nim i pozwoliła się pokochać. Spełniła swoje małe marzenie i spotkała miłość życia. I chociaż mieli ciężkie chwilę za sobą, nigdy nie byli parą idealną, to trwali w tej toksycznej miłości, ślepo pragnąc więcej i bardziej. Czasem niszczyli samych siebie, czasem podkładali kłody pod nogi, ale zawsze mieli siebie. W końcu byli mężem i żoną, na dobre i na złe.
Jej krzyk był słyszalny na drugim końcu oddziału, krople potu spływały po jej ciele, a ona była po prostu zmęczona tym wszystkim. Nie myślała, że poród może być tak ciężkim i bolesnym procesem, ale podołała mu. Dokładnie o 10.27 dnia 26-ego maja urodziła najpiękniejszą dziewczynkę na całej planecie.
I chociaż niewiele łez uronili w swoim towarzystwie, tak w tamtej chwili tego nie kontrolowali, bo wtedy liczyło się brudne od krwi dziecko, które wylądowało na klatce piersiowej Any i wzięło swój pierwszy, głęboki oddech.
- Córeczko. - szepnął Kuba, pochylając się nad dziewczynką. Pielęgniarka pozwoliła mu ściągnąć rękawiczkę, więc swoją wielką, trzęsącą i wytatuowaną dłonią dotknął skóry malucha, który jakby w moment zaczął płakać.
- Jesteśmy rodzicami. - Ana swoje załzawione spojrzenie utkwiła w Grabowskim, który chwilę później ucałował jej czubek głowy i skinął głową, ocierając łzy.
- Byłaś wspaniała. - zapewnił żonę, jednak ich chwila została przerwana.
Kuba został poproszony z pielęgniarką i poszedł razem z dzieckiem, a Ana musiała urodzić jeszcze łożysko i odpocząć po porodzie.
Grabowski dzielnie kroczył za kobietą, która niosła jego córkę. To na jego oczach mała była czyszczona z krwi, ważona i mierzona. Mógł ubrać jej pierwsze ubranko i spojrzeć po raz pierwszy w wielkie oczy. Z uśmiechem przyznał samemu sobie, że dziewczynka jest cholernie podobna do niego, bo urodziła się z czarnymi włosami na głowie.
Z dumą wziął księżniczkę na rękę i poprosił o zdjęcie z córką. Mała kruszynka w jego ramionach wyciągnęła się leniwie i po raz kolejny wzięła wielki wdech, spoglądając na swojego ojca.
Kuba dostał możliwość zajęcia miejsca na fotelu i miał chwilę na spędzenie czasu ze swoim dzieckiem. Ściągnął koszulkę i tak odbyło się ich pierwsze spotkanie cielesne. Drobna istotka na jego klatce piersiowej od razu zasnęła, a on nie mógł się napatrzeć na swoje własne dziecko. Był szczęściarzem, bo urodziła mu się zdrowa i piękna córka. Jego żona była najdzielniejszą kobietą na świecie, bo donosiła ciążę i sprawiła samej sobie najpiękniejszy prezent, rodząc córkę w dzień matki.
- Cześć. - szepnął cicho, siadając na boku łóżka swojej żony. Przyszedł do sali, w której leżała, razem z ich księżniczką na rękach. - Twoja córka nie mogła się doczekać spotkania z mamą. - dodał, uśmiechając się do swojej żony, która podparła się na rękach i przejęła od niego dziewczynkę.
- Mój aniołek. - mruknęła, przejeżdżając palcem po czubku nosa dziewczynki.
- Chyba najcudowniejszy prezent jaki mogłaś dostać. - stwierdził, gładząc Anę po policzku.
- Najcudowniejszy. Dzień dobry Juleńko.
- Ana. - przywołał żonę, robiąc im zdjęcie i uśmiechnął się dumnie, pokazując żonie ekran telefonu. - To już mogę podzielić się z rodziną imieniem naszej królowej? - zapytał, uśmiechając się niepewnie do żony.
- Możesz, możesz. - odparła rozbawiona, bo wiedziała, że ta tajemnica była niesłychanym problemem dla Kuby i gdyby mógł, to już dawno powiedziałby wszystkim jak ma na imię jego księżniczka.
CZYTASZ
DIABEŁ NIE ŚPI Z BYLE KIM|QUEBONAFIDExKRZYKRZYSZTOF
RomanceOdeszła bez słowa. Uciekła w przeciągu godziny, zostawiając na stole dwa smoczki i zdjęcie USG. Pozostawiła go z setką pytań, na które nie potrafił znaleźć odpowiedzi. Czy kiedyś do niego wróci? Czy będą znowu razem? Czy wreszcie mu zaufa? Znaków...