Rozdział 5

617 66 6
                                    


- Mamo, są dorośli. - jęknęła Natalia, pociągając swoją matkę za rękaw płaszcza. 

Od pojawienia się Anastazji na lotnisku, minęło trochę czasu. Wszyscy zdążyli przenieść się do mieszkania Kuby i spędzić z dziewczyną trochę czasu. Próbowali omijać ważny temat, rozmawiać o ich powrocie do Polski, ustatkowaniu się w Warszawie, jednak na usta wciąż narzucały się słowa związane z jej nieobecnością w ostatnich tygodniach. 

Matka koniecznie chciała ściągnąć córkę do siebie. Była wręcz przekonana, że to w Ciechanowie Ana odżyje, nabierze zapału do życia i energii na powrót do rzeczywistości. Nie wyobrażała sobie scenariusza, w którym córka mogłaby pozostać w Warszawie, pod opieką Kuby. I mimo licznych prób przekonania ze strony Krzyśka i Natalii, wciąż stałą uparcie przy swoim, wierząc, że Ana jednak zgodzi się na podróż do Ciechanowa. 

- No ale Tusiu, może jednak? - spojrzała jeszcze zatroskanie na swoją córkę, stojącą przy boku Kuby. Dziewczyna tylko pokręciła głową z przepraszającą miną na twarzy i ponownie podeszła przytulić się do mamy. 

- Z Kubą mi dobrze, mamo. Przyjedziemy do Ciechanowa w weekend, ale teraz potrzebujemy spędzić kilka chwil razem. - szepnęła na ucho matki, przekonana swoich racji. I chociaż krajało się jej serce, gdy widziała tą zawiedzioną minę Marii, to musiała odmówić, bo to przy Grabowskim pragnęła odżyć i ponownie stanąć na nogi. 

- No dobrze, ale pamiętaj, że w razie czego to zawsze możesz przyjechać. - zapewniła z bladym uśmiechem Anastazję i posłała spojrzenie w kierunku Kuby, który już się przygotował na mowę mentorską z ust niedoszłej teściowej. - Dbaj o nią. - powiedziała tylko i pociągnięta za rękaw przez młodszą córkę, wyszła z mieszkania, machając jeszcze stojącej w progu parze. 

Zostali wreszcie sami, i mogli nacieszyć się, pierwszą od prawie trzech tygodni, chwilą sam na sam. I najpewniej w innej sytuacji, od razu wpadliby sobie w ramiona i na oślep próbowali trafić do sypialni. Ale rzeczywistość nieco pokrzyżowała ich plany, a Kuba i Anastazja byli dla siebie w tej chwili jedną wielką niewiadomą. Ona nie miała pojęcia co kryje się pod jego czupryną, a on chciał się dowiedzieć co kierowało jej decyzją, którą podjęła prawie miesiąc temu. 

- Posprzątam. - zaoferował, gdy dziewczyna bez słowa ruszyła do salonu i zaczęła zgarniać ze stołu wszystkie talerze i zastawę, z której korzystali w czasie pobytu rodziny Kondrackiej. Odwróciła się w jego stronę i uniosła w górę dłonie, bez słowa przechodząc mu by mógł zabrać rzeczy ze stołu. 

- To ja pójdę pod prysznic. - odpowiedziała spokojnie i po chwili już znalazła się w łazience, ściągając z siebie swoje ubrania. 

Była bardzo zmęczona, nie tylko po locie, ale po wszystkim co się działo w ostatnich chwilach. Pragnęła leczącego dotyku Kuby, jego pocałunków na swoich ramionach i obecności w czasie tego prysznica, ale nie mogła na to liczyć. Grabowski wydawał się jej nieobecny, wręcz zły na nią, za coś, o czym nie miała pojęcia, że zrobiła. Chciała się dowiedzieć, ale naciskanie na niego, było ostatnią rzeczą, której mogła się dopuścić w tamtej sytuacji. 

Pozwoliła żeby ciepła woda zmyła z niej pierwsze oznaki zmęczenia i nieco orzeźwiła. Na jej usta wkradł się mimowolny uśmiech, gdy zobaczyła swoje kosmetyki ustawione w szafce. Oznaczało, że wciąż na nią czekał i liczył na powrót. To była taka mała iskierka nadziei, która sprawiła jej wiele radości. 
Po gorącej kąpieli, wyszła z łazienki owinięta ręcznikiem i przeszła do kuchni, w której zastała zmywającego Kubę. Aż się na chwilę zatrzymała i przygryzła swoją wargę, obserwując mężczyznę od tyłu. Nigdy dotąd nie zajmował się domowymi obowiązkami, więc postanowiła skorzystać z okazji i zaobserwować ten jakże fascynujący moment.

- O, skończyłaś już? - zapytał, odwracając się w stronę dziewczyny, której obecność poczuł za sobą. Złapał za ścierkę, którą przetarł jeszcze mokry blat i odrzucił ją na stół, podchodząc bliżej dziewczyny. - Nie wiedziałem co mam zrobić z Twoimi rzeczami, ale jako tako rozłożyłem je w szafie. - stwierdził, kierując się do garderoby, w której zrobił dla niej miejsce w połowie jednej z szaf. Otworzył jej drzwi i pokazał na półki skinieniem głowy. - Na pewno lepiej to sama poukładasz. - dodał, posyłając spojrzenie dziewczynie. 

- Kuba... - z westchnieniem podeszła do niego, układając dłonie na policzkach mężczyzny i nakłoniła do spojrzenia na siebie. - Porozmawiajmy. - poprosiła, przejeżdżając kciukiem po gęsto zarośniętej brwi Que. - Proszę. 

- Jesteś zmęczona, połóż się spać. Nasza rozmowa nie ucieknie. - zapewnił ją z bladym uśmiechem i ucałował w czubek czoła, pocierając tamte miejsce. - Wyśpij się i porozmawiamy jutro. - zapewnił jeszcze, ale nie dał dojść jej do słowa, bo wyszedł z pomieszczenia zostawiając dziewczynę w samotności. 

-  Nie. - warknęła, idąc za chłopakiem. Z bezradnością odwrócił się w jej stronę i zmierzył od góry do dołu sylwetkę osoby, za którą tak cholernie tęsknił. - Chcę porozmawiać teraz, jak człowiek z człowiekiem. - dodała jeszcze i odwróciła się na pięcie, wracając do garderoby. 

Wiedziała, że gdyby nie wzięła sprawy w swoje ręce, Kuba w życiu nie zacząłby tematu. Postanowiła wyjaśnić wszystkie sprawy, będąc świadomą tego, że nie uda się jej zasnąć, mając w głowie niewyjaśnione kwestie z mężczyzną. 
Przebrała się w jakąś bluzę, którą znalazła w szafie i wciągnęła bieliznę, wracając do salonu, w którym to Grabowski chciał włączyć playstation. 

- Porozmawiaj ze mną. - jęknęła bezradnie, pchając się na kolana mężczyzny. Potrzebowała uwagi, a on skutecznie odsuwał ją od siebie, czego zaakceptować nigdy nie potrafiła. - Nie wiem dlaczego jesteś taki nieobecny, zły na mnie. Za to, że wróciłam? - zapytała, utrzymując spojrzenie Kuby. Na jej pytanie zaśmiał się krótko i wywrócił oczami.

- Przecież wiesz, że nie. - odpowiedział, zagryzając policzek od wewnątrz.

- Wyjechałam dla naszego wspólnego dobra. - wytłumaczyła, ujmując jego twarz w swoje dłonie. - Nie chciałam dla Ciebie źle, próbowałam naprawić wszystkie błędy, które popełnił Nate. A ucieczka była jedyną sensowną opcją. Inaczej byśmy się w życiu nie uwolnili od tych ludzi. - próbowała usilnie przetłumaczyć Grabowskiemu swoją rację, chociaż on nie chciał jej i tak słuchać. 

- Ana, skąd możesz wiedzieć jakie jest moje dobro? - prychnął, siadając prosto na kanapie i poprawił ją na swoich kolanach. - Nawet jeśli te nagrania by wyciekły, miałbym Ciebie obok siebie. Bylibyśmy w tym wszystkim razem. Nie zdajesz sobie sprawy, co przeżywałem przez ten jebany miesiąc. - zaklął dla podkreślenia swojego zdenerwowania i przeszywał ją nienawistnym spojrzeniem. Tryskał iskrami zdenerwowania, bo dopiero teraz miał okazję wyrzucić z siebie wszystkie złe emocje. 

- Chodziło o Twój wizerunek, mój. Nie mam pojęcia co zrobiliby Ci ludzie, gdybym jednak pozostała w mieszkaniu, albo oddała się w ich ręce. Może zamordowaliby mnie jak Sama, a może Ciebie?  - z łzami w oczach przesiadła się na miejsce obok. Wpatrywała się w profil mężczyzny pogrążonego w rozmyśleniach. Nie mówił nic, rozmyślał w duszy, a to było najgorsze. - A, czyli Ty masz mi za złe, że uciekłam dla naszego wspólnego dobra, tak? - dostała olśnienia, które kryło się za milczeniem Kuby. 

- Nie powiedziałaś mi o szczegółach śmierci Sama. - zarzucił, spoglądając na zdezorientowaną dziewczynę. - Nie zaufałaś mi. Powiedziałaś Nathanielowi, który kurwa udawał nieświadomego i poszłaś do jakiegoś jebanego detektywa, z którym to wszystko wykombinowałaś. - warknął, wstając z kanapy, obrzucając Anastazję kolejnymi argumentami, które tak cholernie kuły jego serce. 

- Bo z Tobą bym tego nie wymyśliła? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, przysiadając na nodze. - Nie uwierzę, że nie powiedziałbyś nikomu, gdybym jednak poinformowała Cię o wszystkim i tak po prostu uciekła. 

- Byłbym spokojniejszy, wiedział, że nikt Cię nie zamordował, a jesteś bezpieczna. - odpowiedział, patrząc na nią z łzami w oczach. - Kurwa, tutaj chodzi o brak Twojego zaufania do mnie. - jęknął, klękając przed dziewczyną i złapał jej dłoń w swoją, całując w zewnętrzną stronę. Bolał go fakt, że nie mogą normalnie porozmawiać, nacieszyć się sobą, ale to wszystko siedziało w głębi jego duszy i musiał być ze sobą szczery. 

- Ufam Ci. - odparła, wyrywając mu swoją dłoń, którą poprawiła jego roztrzepane włosy. - Kocham Cię, Kuba. Chciałam dobrze. - dodała, pociągając nosem. 

- Nie Ana, nie ufasz mi. - odpowiedział, wstając i podszedł do okna, wkładając ręce do kieszeni. Ciężko było prowadzić mu tą rozmowę. Miał mętlik w głowie, bo z jednej strony pragnął przytulić się do kobiety i zasnąć przy jej boku, a z drugiej ciągle miał świadomość jak wiele złego zrobił w tej relacji. - Nie dałem Ci wystarczających dowodów na to, że zależy mi na Tobie i nigdy nie pozwolę, żeby działa Ci się krzywda? - zapytał, odwracając się w stronę dziewczyny ze zbolałą miną. Powoli przechodziła mu złość na Anastazję i ponownie zaczął obwiniać samego siebie, szukając błędów w swoim zachowaniu. 

- Jesteś dla mnie najważniejszy i ja też nie chciałam dla Ciebie źle. - stwierdziła, podchodząc do mężczyzny, ale odsunął się w bok, kręcąc głową. 

- Ale to ja jestem facetem w naszym związku, do kurwy nędzy! - warknął, uderzając z całej siły w drewniany stół pięścią. - Boli mnie, że mi nie zaufałaś, że poszłaś gdzieś indziej i nie pozwoliłaś mi zadziałać. Zrobiłaś wszystko na własną rękę, tak jak robiłaś, gdy mnie nie było. - wyznał, spoglądając z uwagą w oczy dziewczyny. Przyjęła jego słowa do siebie, ocierając mokre policzki. 

- Jak możesz powiedzieć, że Ci nie ufam? Czy moja sprzedaż kliniki, wyprowadzka do Polski, a nawet danie ponownej szansy, nie było wystarczającym dowodem na okazanie Ci zaufania? - zapytała, przełykając łzy. Podeszła bliżej narzeczonego i ujęła jego policzki w swoją dłoń. - Nie jestem w stanie ściągnąć dla Ciebie gwiazdy z nieba, żebyś mi uwierzył, że jesteś dla mnie wszystkim. Ja Ci ufam i albo Ty zaufasz mi, pokochasz mnie taką jaką jestem, albo musimy się rozstać. Ja nie będę grała kogoś, kim Ty chcesz żebym była. 

DIABEŁ NIE ŚPI Z BYLE KIM|QUEBONAFIDExKRZYKRZYSZTOFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz