Rozdział 8

557 57 9
                                    


- Jezu. - mruknęła zniesmaczona, opadając na kanapę obok Grabowskiego. Mężczyzna był własnie w czasie czytania jednej ze swoich książek i posłał dziewczynie tylko niezrozumiałe spojrzenie. - Nie myślałam, że znalezienie samochodu będzie tak czasochłonne. - dodała, spoglądając kątem oka na chłopaka i wychyliła się, by zobaczyć okładkę i tytuł książki, którą czytał. - Po francusku, zwariowałeś? - roześmiała się, zaglądając na jedną z kartek i upewniła się, że książka, którą czytał Kuba, była właśnie w tym języku. 

- Dlaczego szukasz auta? - zapytał, całkowicie nie zwracając uwagi na jej dygresję, dotyczącą czytanego egzemplarza książki, z jego bogatej biblioteczki. Oczywiste było, że Ana w kraju nie ma samochodu, a jej mercedes, który kupiła jakiś rok temu, dawno został sprzedany, ale myślał, że będzie chciała jeździć jego autem. 

- Bo nie mam swojego? - odpowiedziała pytaniem na pytanie i przysiadła bokiem na jednej nodze, drugą przyciągając pod brodę. - A przyda mi się auto, przecież nie będę dzieci rowerem wozić. - prychnęła, kręcąc przy tym głową z zażenowaniem. Myślała, że to kwestia oczywista, dlatego wcześniej jej nie poruszała, ale Kuba jak widać miał zupełnie inny tok rozumowania. 

- Dzieci? - dopytał ponownie, marszcząc brwi i zamknął swoją książkę, odkładając ją na podłokietnik. Od chwili powrotu Any, nie poruszył tematu znaleziska w Bostonie, ale nie wiedział jak zareaguje na takie pytanie. Po pierwsze, dziwnie czułby się dopytując o ciążę, a po drugie miał z tyłu głowy, że to jeden z pomysłów jej pseudo detektywa. 

- No dzieci. - roześmiała się, chociaż nie był to szczery śmiech, a pełen kpiny i wątpliwości. Zmarszczyła swoje czoło i spojrzała na Kubę, który oczekiwał wyjaśnień. I wtedy właśnie sobie uświadomiła, że do niego nie dotarło.  - Przecież mówiliśmy o tym, chcemy dziecka. - wzruszyła ramionami jakby nigdy nic i wstała z miejsca. - Kiedyś. - dodała jeszcze, puszczając mu oczko. - Zrobię może naleśniki, zjesz? 

- Ana, nie chcesz mi czegoś powiedzieć? - zawołał za nią, odwracając się na miejscu w jej stronę, jednak dziewczyna pokręciła głową i zajęła się gotowaniem, całkowicie nie zwracając uwagi na swojego partnera. 

Była wręcz przekonana, że do Kuby dotarł jej przekaz, który pozostawiła mu na stole w Bostonie. Dla niej był on bardzo dosadny i oczywisty. Dlaczego Grabowski nie wziął na poważnie tych smoczków i zdjęcia USG? Może nie chciał tego dziecka i wymazał z pamięci? Albo uznał za żart? Takie myśli krążyły po jej głowie. Na żadne z pytań nie znała odpowiedzi, chociaż bardzo chciała się dowiedzieć co myśli o jej domniemanej ciąży. W końcu jakiś czas temu rozmawiali o tym tak spokojnie, ustalili, że będą się starać i podejmą ciężar opieki nad dzieckiem. Teraz już zmienił zdanie? To z uwagi na jej ucieczkę? 

Chciała przekazać Kubie w zupełnie inny sposób wiadomość o ciąży, jednak życie wtedy zrobiło sobie z niej żarty i poczuła, że tamten moment był idealnym, bo inny mógł nie nadejść. Jednak, w głowie wciąż miała swój niesamowity plan, na przekazanie informacji. I poniekąd ucieszyła się z tego, że Grabowski nie zrozumiał jej wcześniejszego przekazu. Bo to świadczyło o tym, że ma jeszcze możliwość powiedzenia mu w inny, trochę lepszy sposób. Ale jego reakcja i domniemana radość wciąż pozostawała wielką niewiadomą. Wolała jeszcze bardziej przesunąć to w czasie, chociaż już i tak za długo przeciągała. 

Po zachowaniu narzeczonej, Kubie coś zaczęło świtać w głowie, ale nie mógł do końca pojąć jej postępowania. Ucieszyłby się na wiadomość o ciąży i wtedy był naprawdę szczęśliwy, mimo całej otoczki, która się wytworzyła po jej ucieczce. Jednak po usłyszeniu tych wszystkich informacji, mówiących, że plan z detektywem był  misternie ułożony i wszystko mieli opracowane, a czekali tylko na ruch tamtych ludzi, nie miał pojęcia co powinien brać za szczerość, a co miało jakieś podłoże w ich działaniach. 

- Co robisz? - jęknęła zażenowana, gdy narzeczony wszedł bez proszenia i ostrzegania do jej łazienki, w której właśnie przygotowywała się do wzięcia prysznica. Zlustrował jej sylwetkę, gdy stała przed nim w samej bieliźnie i dłużej zatrzymał wzrok na brzuchu. 

- Jesteś w ciąży? - zapytał. Swoim zachowaniem bardzo go poddenerwowała i dała wiele do myślenia. Nie powiedziała wprost, a kręciła i to jeszcze wkoło tak ważnego tematu. Nie miał ani ochoty, ani siły czekać na jakieś wybuchy radości, fanfary i nie wiadomo co jeszcze, bo dziewczyna postanowiła sobie z niego pożartować. Chciał wiedzieć w tamtej chwili. 

- Kuba. - mruknęła pod nosem, podchodząc do mężczyzny. Założyła ręce na jego karku, patrząc w zielone tęczówki mężczyzny. Nie miała pojęcia co odpowiedzieć. Teraz podzielić się wielką nowiną? Zataić i zrobić z siebie głupią? Była pełna obaw co do jego reakcji, ale też nie mogła zwlekać w nieskończoność, powinien wiedzieć już wcześniej. 

- Powiedz. - zażądał i tylko on wiedział, jak wiele go kosztowało powstrzymanie się od ściągnięcia jej rąk ze swoich ramion. Nie szło mu nic wyczytać z zachowania narzeczonej, a ciągłe życie w niewiedzy zaczynało być zwyczajnie irytujące.  - Powiedz mi, Anastazja. - sarknął pod nosem, gdy dziewczyna stanęła na palcach i wtuliła się w jego szyję, całując w płatek ucha. 

- Będziesz najlepszym tatą na świecie. - szepnęła. 

O ciąży dowiedziała się już przed wyjazdem Kuby do Rosji. Wtedy, gdy razem poszli na morfologie. W wynikach badań doczytała się wzrostu gonadotropiny komórkowej, co we wczesnych tygodniach ciąży jest bardzo normalne. Nie cieszyła się nadto, ale chwilę przed wylotem do Polski, udała się na wizytę do ginekologa, który potwierdził ciążę. Bardzo obawiała się jak to wszystko będzie wyglądało, dlatego nie chciała dzielić się informacją z narzeczonym. Wciąż w głowie miała świadomość, że ciążę po poronieniu jest ciężko donosić. W głębi duszy była rozpromieniona, w czasie prysznica głaskała brzuszek i nawet zdarzyło się, że śpiewała kołysankę na dobranoc. Jednak wciąż podchodziła do tematu z dystansem. Nie chciała się przyzwyczajać, by za chwilę rozczarować się dwa razy bardziej. Obiecała sobie, że powie Grabowskiemu zaraz po jego powrocie z Rosji. Chciała dać mu body z zabawnym napisem, sugerującym, że wychowa młode pokolenie raperskie, ale sytuacja była zbyt napięta, a ona żyła w stresie i uznała, że tamta chwila to zły czas na dzielenie się tak dobrymi informacjami. Koniec końców, była zmuszona przekazać wiadomość w sposób najgorszy. Nieosobisty. 
I w czasie pobytu w Kanadzie, gdzie była zmuszona siedzieć w domu swojego detektywa i nie miała możliwości wystawienia poza niego nosa, najbardziej obawiała się o Kubę. Bo on musiałby pogodzić się z podwójną stratą. 

- Ale naprawdę? - zapytał wreszcie, odsuwając od siebie Anę, by spojrzeć w jej oczy. Nie dowierzał, a pytanie wyszło z niego samoistnie, tak jakby był pełen wątpliwości, bo poniekąd był. Ale czy mogłaby żartować z takiej sytuacji?  Nie odpowiedziała mu, a tylko skinęła głową z uśmiechem i ucałowała w czubek czoła. 

- Jestem w dziewiątym tygodniu ciąży. - dopowiedziała, pozwalając by łez wypłynęła z jej powiek. Tłumiła w sobie wiele emocji i musiała wreszcie dać im upust. Sytuacja na to wskazywała. Chciała się radować, skakać ze szczęścia i piszczeć głośno, obwieszczając światu, że będzie mamą. Ale na to był jeszcze czas. 

- Boże, będę ojcem. - zawył wręcz, wtulając się w ciało swojej narzeczonej. Ana z uśmiechem gładziła jego włosy i kołysała nimi na boki, słysząc jak Kuba cicho łka w jej ramię. Nim również targnęło uczucie euforii i radości. Usłyszał najpiękniejsze słowa, które mógł w tamtym czasie paść. Wreszcie układało się jego życie. I chociaż miał wiele wątpliwości, pytań, musiał wierzyć, że dadzą sobie radę. 

- Ale nie cieszysz się? - zapytała zmartwiona. Nie spodziewała się, że mężczyzna zacznie cicho łkać w jej ramiona, co miało miejsce.  

- To ze szczęścia. - odpowiedział po dłuższej chwili i odsunął się od niej, ocierając łzy.  Wyparł pocałunek na jej wargach, pozwalając sobie na ciche westchnienie. - Widziałem te smoczki i te USG, ale byłem przekonany, że to jeden z akcentów Twojego planu. - wymamrotał wreszcie, ocierając swoje załzawione oczy. 

- Nie, po prostu chciałam żebyś wiedział. Początkowo był inny plan na to wszystko, ale sam wiesz... - przejechała dłońmi po jego klatce piersiowej i uśmiechnęła się blado. - Damy sobie radę, prawda? - dopytała pełna niepewności. Mimo wewnętrznej radości, miała w sobie wiele lęku, podpowiadającego, że czas nie jest odpowiedni na witanie nowego członka ich rodziny. 

- Oczywiście, że damy sobie radę. W końcu mamy siebie, kochanie. - zapewnił dziewczynę, sadzając ją na pralce i stanął pomiędzy jej nogami. - Jak się czujesz? Wiesz coś więcej? Masz jakieś zdjęcia oprócz tamtego? - zarzucił ją setką pytań, ale informacja o dziecku i ciąży narzeczonej była dla niego jak dar z nieba i nie mógł powstrzymać swojej ekscytacji. Chciał wiedzieć wszystko i jak najlepiej sprawdzić się w roli ojca. 

- Fajna jest Twoja radość, ale nie chcę żebyś się cieszył nadto. Proszę. Podejdźmy do tego na spokojnie, Kuba. - poprosiła, spoglądając w załzawione oczy chłopaka. - Boję się, że nie poradzę sobie z ciążą i ją stracę. - podzieliła się z nim głośno swoimi obawami, które męczyły ją od samego początku. 

Na poprzednie dziecko nie była gotowa. Nie oczekiwała go, bo przyszło niespodziewanie, w złym czasie. Zupełnie jak te. Na dobre nie rozpoczęli starań o malucha, a ten już zagnieździł się i powoli rozwijał pod jej sercem. Była pełna wątpliwości, mówiących, że jednak może nie donosić ciąży, chociaż już tak bardzo przyzwyczaiła się do dziecka, gdy pozostała sama ze sobą w Kanadzie. Modliła się do Boga, prosząc by tym razem nie odbierał jej szczęścia. 

DIABEŁ NIE ŚPI Z BYLE KIM|QUEBONAFIDExKRZYKRZYSZTOFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz