𝐿𝑜𝓋𝑒𝓁𝓎

34 4 0
                                    

<< Yellow >>

    Wychodzę z szatni na szkolny korytarz, akurat w tym czasie, kiedy rozbrzmiewa dzwonek.

    Leniwym, powolnym krokiem ruszam w stronę sali gimnastycznej.

    Wkraczam do pomieszczenia, od razu czując nieprzyjemny chłód. Ustawiamy się w szereg, czekając na Jongin'a. Po kilku sekundach mężczyzna również wchodzi na salę. Po jego minie mogę stwierdzić, że jest równie zmęczony, co my. Stawia kawę oraz kładzie dziennik na ławce, przecierając dłońmi twarz. Wita się z nami, sprawdzając obecność. Kiedy wyczytując nazwiska, pada moje, na jego twarzy pojawia się zadziorny, seksowny uśmieszek. Podnosi wzrok, szukając mnie pośród uczniów.

    Zauważył.

    Poczułam, jak wręcz przeszywał mnie prowokującym spojrzeniem swoich ciemnych oczu.

    Spuściłam zawstydzona wzrok.

    Jongin, po sprawdzeniu obecności, stwierdził, że zagramy w siatkówkę.

    No może być.

    Reszta dziewczyn zaczęła powoli wybierać swoje składy i drużyny. Stanęłam więc grzecznie z boku, czekając aż ktoś mnie wybierze. Moja przyjaciółka już dawno znalazła swoją drużynę.

    Jednak zanim zostałam wybrana do odpowiedniego składu, z korytarza wybiegającego na salę gimnastyczną, usłyszałam krzyk.

    Gwałtownie odwróciłam głowę w tamtą stronę. Tak mocno, że aż zabolał mnie kark. Syknęłam głośno, chwytając się za owe miejsce.

    Krzyk się powtórzył.

    Miałam wrażenie, że był jeszcze głośniejszy i ostrzejszy.

    Nadstawiłam uszu. Chciałam dowiedzieć się, co dokładnie ta osoba krzyczała. Uniosłam brwi.

    Jak się okazało, było to moje imię. Stałam przez chwilę w bezruchu, nie bardzo wiedząc co zrobić.

    Po chwili z korytarza wysunęła się głowa Jongin'a. Mężczyzna odszukał mnie wzrokiem, po czym powiedział:

- Chodź na chwilę, pomożesz mi - 

    Odwrócił się i zniknął. 

    Zdziwiłam się, że nie zawołał do pomocy kogoś jeszcze, ale mówi się trudno.

    Ruszyłam przed siebie.

    Wyszłam na korytarz, od razu skręcając do kantorka. Wpadłam do niewielkiego, zagraconego pomieszczenia, od razu zapalając światło.

    Rozejrzałam się.

    Nigdzie nie dostrzegłam Jongin'a.

    Chciałam otworzyć usta i go zawołać.

    Coś, nagle mocno mną szarpnęło, popychając na pobliską, betonową ścianę. Zderzyłam się z nią, czując pulsujący ból rozchodzący się po moim kręgosłupie.

    Poczułam chłód.

    Nie zdążyłam nawet krzyknąć.

    Czyjeś usta przywarły do moich, miażdżąc je. Zacisnęłam powieki i zastanawiałam się kto to.

    Jongin.

    To oczywiste.

    Jego dłonie zacisnęły się na mojej talii, a kolano wsunęło się między moje uda.

    Nie mogłam się ruszyć.

    Strach sparaliżował całe moje ciało.

    Poczułam, jak kropla zimnego potu spływa mi po plecach.

    Zaczęło brakować mi powietrza.

    Wiedziałam, że muszę coś zrobić.

    Zebrałam wszystkie swoje siły, zacisnęłam pięści. Pobielały mi knykcie. 

    Mocno, gwałtownie odepchnęłam od siebie oprawcę.

    Usłyszałam huk i trzask przewracających się rzeczy. Odwróciłam się i po prostu wybiegłam.

    Nie chciałam na niego patrzeć.

    Zatrzymałam swoje nogi dopiero pod drzwiami damskiej szatni. Chwyciłam drżącą dłonią klamkę i weszłam do środka.

    Przemierzyłam pomieszczenie, zatrzymując się dopiero w ogromnej łazience. Podeszłam do umywalki, po czym odkręciłam zimną wodę.

    Oparłam się ramionami o zlew, chwyciłam jego brzeg bardzo mocno, jakby w obawie, że za chwilę ugną się pode mną nogi i po prostu upadnę.

    Przemyłam moja twarz lodowatym strumieniem wody.

    Nie pomogło.

    Jeszcze raz.

    Znowu nie.

    Kolejny, kolejny i kolejny.

    Spojrzałam w lustro.

    Grymas sam wpłynął na moją twarz. Patrzyłam w odbicie z nieskrywanym niesmakiem.

    Po prostu się rozpłakałam.

    No bo jak długo można udawać silną?

    Zawiasy w drzwiach głośno zaskrzeczały.

    Usłyszałam kroki.

    Ktoś wszedł do pomieszczenia.

     Nie wiedziałam kto.

    - Wynoś się! - wrzasnęłam zdławionym głosem. Czknęłam, przełykając łzy, a bliżej nieokreślony dźwięk wydostał się z mojego gardła.

    Kroki ucichły.

    Kilka minut później zadzwonił dzwonek.

    Przestraszona, że ktoś niechciany zobaczy mnie w rozsypce, szybko otarłam łzy, jeszcze raz przemywając twarz.

    Reszta dziewczyn weszła do szatni.

    Moja różowowłosa przyjaciółka również.

    Zaczęłyśmy się przebierać. Nie odzywałam się, ale jednak stwarzałam pozory normalności.

    Że jednak wszystko jest okej.

    Nie było.

    Przyjaciółka coś podejrzewała.

    Wiedziała, że coś jest nie tak.

    Mimo to, nie naciskała.

    Wiedziała, że prędzej czy później wszystko jej powiem.

    Pozostałe dziewczyny wyszły.

    Różowowłosa spojrzała na mnie przelotnie przez ramię, mrużąc oczy, ale nic nie powiedziała.

    Wyszła.

    Odetchnęłam głęboko.

    Znowu zostałam sama.

    W pewnym momencie, nogi wręcz się  pode mną ugięły, a ja bezsilnie opadłam na kolana. Schowałam twarz w dłoniach, nabierając drżącymi wargami ogromny haust powietrza. Liczyłam na to, że uda mi się uspokoić. Biłam się z myślami, które wręcz rozsadzały mi głowę.

    Bałam się.

    Nie chciałam mówić o tym absolutnie nikomu.

    Jestem słaba.

    Wiedziałam, że muszę coś zrobić.

【Exodus】Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz