- Bugajczyk, wychodzisz - do celi wchodzi jeden z policjantów.
Marszczę brwi, nie wiedząc o co chodzi. Spędziłem w tej celi nawet nie wiem ile. Zapewne nie dużo, ale każda minuta ciągnie się tu jak cholera.
Zabieram swoje rzeczy i ruszam do wyjścia. Policjant prowadzi mnie do wyjścia z budynku. Po chwili znajdujemy się już przy bramie, a ja zauważam ojca przy samochodzie, palącego papierosa.
Policjant wypuszcza mnie, po czym sam wraca do środka. Wciskam dłonie w spodnie, po czym podchodzę powoli do szatyna.
- Ile zapłaciłeś? - pytam domyślając się, że wpłacił kaucję za moje wyjście.
- Nie istotne - odpowiada, gasząc używkę.
- Wszystko ci oddam.
- Powiedziałem, że to nie jest ważne, nic nie będziesz mi oddawał - mówi stanowczo patrząc prosto w moje oczy - Wsiadaj natychmiast do samochodu, nie będziemy więcej rozmawiać w taki sposób jak dzisiaj rano. Pojedziemy w jedno miejsce porozmawiać na spokojnie. I to twoja ostatnia szansa, Kuba - wytyka mnie palcem, na co marszczę brwi - Ja już nie mam siły. Staram się jak mogę, ale ty najwidoczniej naprawdę uważasz, że nie masz już ojca.
- Co ty w ogóle pieprzysz?
- Słownictwo - upomina mnie, kierując się do wejścia dla kierowcy - Wsiadaj.
Patrzę na niego przez chwilę stojąc w miejscu jak kółek. Gdy szatyn wsiada do samochodu, ruszam do drzwi od strony pasażera i wsiadam do środka.
/
Ojciec zabrał mnie nad Wisłę. Zdziwiło mnie to. Nie rozumiem dlaczego akurat tutaj musieliśmy przyjechać, żeby porozmawiać.
- Co tu robimy? - pytam, gdy siadamy na schodach nad Wisłą.
- Chcę porozmawiać z tobą na neutralnym gruncie - odpowiada, odpalając papierosa.
- Mogę? - dopytuję, patrząc na paczkę z jego papierosami - Zostawiłem swoje w domu - wyjaśniam, na co szatyn wyciąga paczkę w moją stronę, a ja biorę jedną używkę i odpalam.
- Posłuchaj - wzdycha - Po pierwsze zacznijmy od tego, że przepraszam za to, że cię ostatnio uderzyłem - wyznaje patrząc na wodę, znajdującą się przed nami - Ale jestem na ciebie wściekły! - podnosi lekko głos, przymykając oczy i spuszczając wzrok, po czym oddycha głęboko - Nie wiem co się z tobą dzieje - dodaje nieco spokojniej.
- Jeśli chodzi o ostatnią akcję z narkotykami, to obiecałem sobie, że to ostatni raz...
- Wiesz ile razy ja miałem ostatnich razów? - przerywa mi - To się tak nie skończy.
- Szukam terapii w internecie - szatyn przenosi na mnie wzrok - Pójdę tam.
- Mówisz poważnie?
- Tak - wzdycham - Obiecałem sobie, tobie i mamie - spuszczam wzrok na dół - Głównie wam. Ale Sara i Lara też wiedzą i im też obiecałem z tym skończyć.
- Okej, w porządku - słyszę jakąś ulgę w jego głosie - W takim razie o co chodzi z tą bójką?
Wiem, że obiecałem Sarze dyskrecję. Nie chcę łamać danego jej słowa, ale w takiej sytuacji nie mogę tego ukrywać przed ojcem.
Powoli zaczynam mu wszystko opowiadać. Nie chcę go już dodatkowo denerwować, mimo że wiem, że się wkurzy i to bardzo gdy usłyszy co się stało.
- Mówiłem jej... - wstaje na równe nogi i zauważam jak zdenerwowany jest - Wiedziałem, że to zły pomysł puszczać ją na tą imprezę - zaczyna chodzić w te i z powrotem.
- Usiądź - mówię do niego, gdy szatyn zaczyna zachowywać się dziwnie - Słyszysz mnie?
- Pigułkę gwałtu... Mojej córce... Kurwa! - wykrzykuje nerwowo przeczesując swoje włosy. Wstaję z miejsca i podchodzę do niego.
- Nie mamy pewności, ale... To najbardziej prawdopodobne.
- Gdybym jej wtedy nie puścił... - w tym momencie robi się strasznie blady na twarzy. Jeszcze w życiu nie widziałem go w takim stanie.
- Ej, co ci jest? - pytam, gdy podpiera się o jeden ze schodków - Słyszysz mnie? Hej - klepię go po policzkach, ale w tym momencie traci przytomność - Kurwa mać!
Zaciągam szatyna do samochodu, który na szczęście stoi tuż za nami. Wsiadam za kierownicę i natychmiast ruszam do szpitala, jadąc najszybciej jak to możliwe.
/
- Co z nim? - pyta Lara, gdy tylko pojawia się w szpitalu. Jest zdenerwowana, tak samo jak ja.
- Jeszcze nie wiem - odpowiadam wzdychając nerwowo - Lekarz nic jeszcze nie powiedział.
- Cholera - wplata palce we włosy i chodzi nerwowo po korytarzu - To znowu się dzieje... - dodaje ciszej, z myślą, że tego nie słyszę, ale ja to słyszałem. Marszczę brwi, patrząc na brunetkę.
- O czym ty mówisz?
- Nie, nic...
- Lara - wstaję na równe nogi i podchodzę do niej. Kładę dłonie na jej ramionach i patrzę jej w oczy. Zaciskuje usta w wąską kreskę, kładąc swoją dłoń na moim nadgarstku.
- Igor sam powinien ci powiedzieć - do jej oczu napływają łzy, po czym odchodzi na bok.
Nie wiem co to znaczy, ale coraz bardziej zaczynam się martwić. Nagle z sali wychodzi lekarz.
- Państwo są rodziną? - zwraca się do nas.
- Tak - odpowiadam.
- Pan jest Kuba? - pyta na co skinam głową - Pana ojciec się wybudził i chce z panem porozmawiać. Prosił, żeby pan przyszedł.
- Oczywiście - posyłam Larze znaczące spojrzenie.
Po chwili mijam ich i wchodzę do sali. Na łóżku leży szatyn, przypięty jest do kilku kabli. Marszczę brwi widząc to.
- Po co ci to? - pytam dotykając kilku z nich. Naprawdę nic juz nie rozumiem.
- Usiądź - prosi łapiąc za mój nadgarstek i sadza mnie na krześle przy łóżku.
Patrzy na mnie a ja na niego. Na jego twarzy pojawia się uśmiech.
- Lara powiedziała mi coś niezrozumiałego na korytarzu... Że coś znowu się dzieje i to ty sam musisz mi to powiedzieć... O czym ona mówiła?
Ojciec wzdycha ciężko, a na jego twarzy pojawia się smutek zamiast uśmiechu, który przed chwilą tam był.
- Muszę ci w końcu powiedzieć... Nie ma sensu, żeby dłużej to ukrywać.

CZYTASZ
Chcę Cię odzyskać / Kuba Bugajczyk
FanfictionDzieci dorastają, a z czasem zmieniają się ich marzenia i priorytety... nie zawsze na lepsze.