36. Zrobimy wszystko co w naszej mocy

373 42 49
                                    

40 komentarzy poproszę pod tym rozdziałem, to w tym tygodniu wleci jeszcze jeden 🥳🥳

Trzy miesiące później

- Może ten? - odwracam się w taty kierunku.

- No już lepszy - przyznaje - Ale przymierz jeszcze ten - podaje mi kolejny.

- Jeszcze jeden? - wzdycham niezadowolony - To już chyba piąty.

- Słuchaj, chcesz wyglądać zajebiście na swoim ślubie? - rozkłada bezradnie ręce.

- No wiadomo, że tak.

- To musisz się poświęcić. Mnie też męczyły te zakupy przedślubne.

Odbieram od szatyna kolejny garnitur, po czym zasłaniam się i przebieram. Po kilku minutach znów odsłaniam i staję przed ojcem.

- Idealny - uderza swoimi dłońmi o moje ramiona - Wyglądasz świetnie.

- Też mi się wydaje, że ten leży najlepiej - przyznaję - Ty to jednak masz gust.

- Wątpiłeś w to kiedyś? - uniósł na mnie brwi.

- Nie zdarzyło się.

- Tak myślałem. Nie bez powodu podkradałeś mi kiedyś moje ubrania - przypomina.

- Jest tylko jedno ale - westchnąłem - Jest za drogi.

- Nie jest - zaprzecza od razu.

- Przecież nie mam aż tyle kasy, odłożyłem dwa tysiące, a nie trzy i pół.

- To będzie prezent ode mnie.

- Nie żartuj sobie - parskam śmiechem.

- Ale ja nie żartuję - odpowiada całkiem poważnie, zakładając ręce na biodra.

- Nie ma mowy - zaprzeczam od razu - To za dużo kasy.

- Kuba - kładzie dłonie na moich ramionach - Jesteś moim dzieckiem.

- Ale jestem już dorosły - patrzymy sobie prosto w oczy.

- Wiem - skina głową - Ale to nie ma nic do rzeczy. To ślub mojego jedynego syna. Nie odbieraj mi tej radości.

- Dobra, niech ci będzie - wzdycham, a na jego ustach pojawia się uśmiech.

- Przebieraj się - rozkazuje, po czym zasłania zasłonę przebieralni i znika za nią.

/

Wchodzę do salonu, gdzie na kanapie zauważam tatę. Przeglądam w telefonie zaproszenia ślubne i chcę go spytać o zdanie.

- Jak myślisz, które lepsze? - pytam patrząc w telefon - Wieczorem spotykam się z Mają i mamy wybrać po jednym i później zdecydować, które wybierzemy... Wszystko okej? - przenoszę wzrok na szatyna, ale on siedzi bez ruchu, trzymając dłoń na klatce piersiowej na wysokości serca - Tato, co jest? - siadam obok niego.

- Nic - oddycha głęboko - Zaraz mi przejdzie.

- Jesteś cały blady - zauważam. Zamyka oczy, a do mnie dociera, że oddycha coraz ciężej - Do cholery, patrz na mnie - chwytam za jego twarz.

- Dzw...

- Co? - pytam przerażony, gdy dociera do mnie, że nie może nic powiedzieć - Dzwonię po pomoc.

Jak poparzony wybieram numer na pogotowie. Gdy słyszę kobietę po drugiej stronie, szybko podaję swoje dane, miejsce zamieszkania i wyjaśniam pokrótce co się dzieje.

- Karetka jest już w drodze - słyszę, po czym się rozłączam.

- Błagam cię, wytrzymaj, jadą już. Połóż się - przychylam go na bok, przez co juz po chwili leży.

Przez kolejne dziesięć minut robię wszystko, żeby tylko nie stracił przytomności. Gadam do niego, klepię go lekko po twarzy, cokolwiek... Nagle słyszę pukanie do drzwi. Natychmiast idę je otworzyć. Przed drzwiami stoi dwóch ratowników, wpuszczam ich do środka. Przechodzimy do salonu, gdzie znajduje się tata.

- To pana ojciec? - pyta jeden z nich przystępując do badania.

- Tak, ratujcie go do cholery, on ma raka serca - rozkazuję rozpaczliwie.

- Zabieramy go - rzuca ten drugi - Tętno słabo wyczuwalne, ciśnienie spada.

Gdy to słyszę robi mi się słabo, a do moich oczu napływają łzy. Po chwili układają go na noszach i wynoszą z domu. Zarzucam bluzę i wychodzę za nimi. Pytam, do którego szpitala go wiozą, a gdy dostaję odpowiedź wsiadam do samochodu i jadę w tamtym kierunku.

/

- Igor Bugajczyk - rzucam do recepcjonistki - Przed chwilą go do was przywieźli.

- Kim pan jest dla pacjenta?

- Synem.

- W porządku, już sprawdzam - przegląda coś w komputerze - Sala numer 25, drugie piętro.

- Dziękuję - odpycham się od lady i jak najszybciej ruszam pod odpowiednią salę.

Niestety nikogo nie ma na korytarzu, żadnego lekarza. Chodzę w te i z powrotem, wyciągając telefon.

Do: Lara
Przyjedź jak najszybciej do szpitala. Tego samego co ostatnio. Tatę zabrali.

Blokuję telefon, a w tym momencie z sali wychodzi mężczyzna w białym kitlu. Podchodzę do niego i zaczepiam go.

- Przepraszam, tam jest mój tata. Co z nim?

- Proszę spróbować się uspokoić - rzuca, gdy zauważa moje zdenerowanie - Przykro mi, ale stan pana ojca jest ciężki. W karetce stracił przytomność - przykładam dłoń do ust, czując jak nogi robią mi się miekkie jak wata - Wprowadziliśmy go w śpiączkę.

- Ale... Jak to... Jak w śpiączkę?

- Nowotwór postępuje. Najważniejsze jest teraz jak najszybciej znaleźć dawce. Zrobimy badania, aby sprawdzić, czy nie ma przerzutów. Mam podejrzenia, że guz mógł przenieść się na płuca, pana ojciec ma problemy z oddychaniem, podłączyliśmy go do respiratora.

- Kurwa mać - klnę sam do siebie, opadając na krzesło stojące obok mnie i chowam twarz w dłoniach, opierając łokcie na kolanach.

- Zrobimy wszystko co w naszej mocy. Przesuniemy pana ojca na pierwsze miejsce na liście oczekujących.

- Dziękuję - szepczę, czując jak po moich policzkach spływają łzy.

- Proszę mi zaufać - kładzie dłoń na moim ramieniu. Posyłam mu krótkie spojrzenie i zauważam, jak patrzy na mnie z politowaniem. Skinam głową, a mężczyzna odchodzi.

Gdy zostaję sam, zaczynam płakać jak dzieciak. Nie potrafię powstrzymać łez.

Chcę Cię odzyskać / Kuba BugajczykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz