46. Strach będzie tylko przez chwilę

430 41 15
                                    

Wybaczcie kochani za moją małą aktywność w ostatnich tygodniach, jednak mam sporo obowiązków na ten moment. Czy ktoś tu jeszcze w ogóle jest? Chyba aktywność spadła 😶

___________________________________

- Nie wyglądasz za dobrze - stwierdza Kamil, z którym właśnie siedzę na dachu wieżowca w Piastowie.

Przyjaciel przyjechał kilka godzin temu. Od kilku miesięcy się nie widzieliśmy, więc przyjechał omówić nasze stare "interesy", przez które wpadliśmy w kłopoty. Jednakże od razu zauważył, że nie jestem w nastroju, więc poszliśmy się napić.

- Czuję się tak samo - pociągam nosem - Nie za dobrze.

- Naprawdę nie ma szans, żebyś ją odzyskał? 

- Nie chce mnie znać. Nie odbiera telefonu, nie odpisuje na smsy. Zjebałem wszystko.

- Byłeś u niej?

- Chciałem. Raz nawet byłem w drodze, ale jej ojciec by mnie zabił. Zna mnie od urodzenia, jest najlepszym przyjacielem mojego ojca. Majka jest jego oczkiem w głowie. Stracił bym jaja, gdybym tylko pojawił się pod ich drzwiami - wyjaśniam, patrząc przed siebie.

Swoją drogą, piękną mamy dziś noc. Księżyc świeci w pełni, oświetlając nasze twarze.

- Na pewno jest jakiś sposób, żebyś mógł z nią pogadać - chłopak nie daje za wygraną.

- Jaki? - parskam - Próbowałem wszystkiego. Naprawdę cholernie ją zraniłem. Po moim powrocie tutaj, zrezygnowała z całego swojego ułożonego w miarę życia, żeby znów być ze mną. Zerwała z chłopakiem, któremu na niej zależało. Nawet po tak długim czasie wybrała mnie. A ja to wszystko skreśliłem kilkoma chwilami przyjemności i jakimś pierdolonym układem. To było oczywiste, że to się wyda - upijam łyk whisky, prosto w butelki.

- Może ja z nią pogadam? Chociaż tak będę w stanie ci pomóc.

- Nie - wzdycham bawiąc się cieczą w butelce i obijając nią o ściany naczynia - Chyba chciałbym pobyć trochę sam. Nie obraź się.

-  Jasne - zaciskuje usta w wąską kreskę i klepie mnie w ramię - Gdybyś czegoś potrzebował, możesz na mnie liczyć.

- Dzięki - odpowiadam, a po chwili chłopak wychodzi, zostawiając mnie samego na dachu.

Opróżniam butelkę do dna, krzywiąc się na gorzki smak alkoholu. Nie wiem czy to procenty, czy moja sytuacja, daje mi takiej pewności siebie, ale zaczynam myśleć o tym, że jestem tutaj całkiem sam. Na dachu piętnastopiętrowego wieżowca. Zupełnie sam. Mógłbym dokończyć to, co kiedyś zacząłem, ale nie miałem odwagi skończyć.

Wstaję na lekko chwiejne już nogi. Podchodzę powoli bliżej krawędzi dachu. Zerkam w dół.

- Kurwa, jak wysoko - mówię sam do siebie, gdy zdaję sobie sprawę z tego, że to kurewsko wysoko.

Z drugiej strony jestem pod wpływem alkoholu. Spadnę dużo szybciej, niż gdybym był trzeźwy. Znaczy, będzie mi się tak wydawało. Strach będzie tylko przez chwilę. A później uderzę w betonowy chodnik i rozpadnę się na kawałki. Nawet tego nie poczuję.

Wyciągam telefon i chciałbym do niej zadzwonić. Do oczu napływają mi łzy. Chciałbym usłyszeć jej głos i znów ją zobaczyć.

Nie robię tego jednak. Nie wybieram do niej numeru. Szukam numeru Sary i ostatniego smsa zamierzam napisać właśnie do siostry. Pociągam nosem kucając. Po chwili zaczynam pisać wiadomość.

Do: Sara👨‍👧
Przepraszam, ale muszę cię zostawić. Naprawdę przepraszam, że to robię. Ale dasz sobie radę. Lara i tata ci pomogą. Pamiętaj, że cię kocham.

Naciskam niebieską strzałkę i w tym momencie wiadomość wysłała się do blondynki. Wyłączam urządzenie. Wstaję i znów podchodzę do krawędzi. Muszę zrobić to szybko, ale właśnie to jest problemem. Dam radę. Zakończę w końcu to wszystko. Nie będę ranił już siebie, ani przede wszystkim innych. I tak straciłem osobę, którą kochałem ponad wszystko.

Sara

Przeraziłam się, gdy odczytałam wiadomość od Kuby. Od razu próbowałam do niego zadzwonić, ale ile razy wybierałam jego numer, tyle razy włączałam się skrzynka. Mam w głowie same czarne scenariusze. Na szczęście wiem dokąd poszedł Kuba. I właśnie myśl o miejscu, w którym się on znajduje, wzbudza we mnie jeszcze większy niepokój.

Wszyscy w domu już śpią. Wymykam się, aby nikt mnie nie zauważył i ruszam w głąb osiedla. Tylko jeden blok na naszym osiedlu jest aż tak wysoki. Spoglądam w górę, chcąc zobaczyć czy brat tam jest, jednak jest zbyt wysoko, aby cokolwiek dostrzec.

Wchodzę na klatkę i wzywam windę. Na szczęście nie była zbyt wysoka, bo podjeżdża już po chwili. Wsiadam i wjeżdżam na najwyższe piętro, po czym odszukuję w suficie wejścia na dach.

Serce wali mi jak oszalałe. Boże proszę, żebym tylko się nie spóźniła...

Chcę Cię odzyskać / Kuba BugajczykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz