Thomas wiedział, że poranek musiał nastać. Nawet jeśli poprzedni dzień był tak przyjemnym, że miał nadzieję, że będzie trwał wiecznie. Niestety rzeczywistość, zwłaszcza rzeczywistość, w której jesteś chrzanionym Mesjaszem, a świat jest na granicy wymarcia, rzadko bywała na tyle łagodna, by spełniać ludzkie marzenia. Dlatego z samego rana, gdy tablet położony tuż obok łóżka zapikał, chłopak zaczął zbierać się niechętnie z łóżka. Przez chwilę rozważał pocałowanie Newta w czoło na pożegnanie, ot bez budzenia go, ale powstrzymała go przed tym pełna niedowierzania mina w pełni rozbudzonego ukochanego, którą widział doskonale nawet w słabym świetle awaryjnym, które wąskim paskiem obiegało całe pomieszczenie parę centymetrów nad podłogą. Cóż, może z jednej strony była to niepotrzebna strata energii, ale niestety na światło dziennie nie mieli co liczyć, bo nie dość, że samo w sobie mogłoby okazać się zabójcze przy ich szczęściu, to jeszcze oddzielała ich od niego gruba warstwa ochronnych murów. Tylko niestety grafiki osób przebywających w Obiekcie były tak różne, że nie mogli pozwolić sobie na pełną ciemność.
Thomas skłamałby, gdyby stwierdził, że mu to przeszkadza. Zdawał sobie sprawę z tego, że w obiekcie jest ogromna ilość ludzi. Był tego więcej, niż świadom, bo miał ich listę na rozwijanym tablecie, centralnie pod ręką. Miał też świadomość, że lista jest jeszcze uzupełniana i poprawiana, ale ogólna liczba nowych mieszkańców Obiektu nie miała się zbytnio zmienić. I jasne, nie była to taka ilość ludzi, jak wtedy, gdy Obiekt funkcjonował w czasach swojej największej świetności przy Pierwszym Zarządzie, ale Thomas zdawał sobie sprawę z tego, że nowe osoby tworzą chaos i hałas. Więc nietypowe godziny jego funkcjonowania pozwalały mu na uniknięcie większych grup. Plus, na razie członkowie Ruchu Oporu raczej trzymali się własnego towarzystwa i mało wychodzili z pokoi, które zostały im przypisane. Ot kolejny problem, którym Thomas będzie musiał się zająć, a który odkładał na tak późno, jak tylko mógł. Powoli zaczynał żałować, że nie mógł mieć prostszej rzeczywistości. Na przykład takiej, w której z Minho, Newtem i paroma sztamakami uciekają przez Pogorzelisko. Stare, dobre czasy.
Zgodnie z wyświetlającą się na tablecie godziną było dziesięć po trzeciej, gdy Minho, Thomas i Newt dotarli do laboratoriów. Może to paranoja, może zdrowy rozsądek, ale żaden z chłopców nie chciał ryzykować. Woleli choćby i pięć razy sprawdzić, czy na pewno w każdym plecaku i w obu autach znajdowało się wszystko, czego potrzebowali. Noże, apteczki, woda, jedzenie, grubsze ubranie. W autach znajdowały się zapasy, które powinny im wystarczyć na trzy dni, tak na wszelki wypadek. Niby zgodnie z planem mieli wrócić przed dwudziestą, maksymalnie dwudziestą drugą, ale Thomas wiedział, że ich plany mają tendencję do przyjmowania nagłych skrętów, które wymagały absolutnej improwizacji. I o ile chłopak czułby się o niebo pewniej jadąc z Minho, o tyle wiedział, że byłoby to absolutnie nielogiczne.
Trzyosobowe grupki dawały radę dobrze się ukryć. Jedna osoba zostająca na straży, zabezpieczenie auta i dwie osoby, które przeczesywały okoliczne budynki. I później zamiana. Pojechanie dwoma autami oznaczało, że zbiorą dwa razy więcej zapasów, a i tak przecież rozdzielali się dopiero w mieście i mieli poruszać po zaznaczonych na mapach obszarach, które i Thomas, i Minho mimowolnie kojarzyli. A i tak wbrew wszelkiej logice Thomas wolałby wsadzić Minho i Newta do auta i ruszyć przed siebie.
Minho przyciągnął Newta do braterskiego uścisku, nim wyszedł z pomieszczenia, zostawiając sztamaków na chwilę samych tak, by mogli się pożegnać. Thomas oparłszy swoje czoło, o czoło ukochanego, cicho obiecał mu, że wróci i przywiezie Minho całego, po czym uśmiechnął się pocieszająco, splótł razem ich dłonie, by mogli przejść ten kawałek razem. Zwiadowcy z nawyku i dla ukrycia nerwów rozgrzewali się stojąc obok ciężarówek, które Minho kończył właśnie sprawdzać, ostatecznie klepiąc je po maskach i oznajmiając, że są gotowi do ostatniej odprawy. Wszyscy z wyczekiwaniem patrzyli na Thomasa, gdy ten rzucał sztamakom po plecaku, które ci łapali w locie.
![](https://img.wattpad.com/cover/146087216-288-k431524.jpg)
CZYTASZ
Więzień Labiryntu - Re: Powrót do przeszłości
FanficThomas cieszy się, że udało im się uratować aż dwieście osób. Nowa kolonia Odpornych miała pozostawać bezpieczna dopóki Kanclerz Paige nie zdradzi jej położenia. Jest szczęśliwy, że Minho przetrwał. Że Brenda przetrwała. Zaskakujące, ale nie odczuwa...