Pięć godzin później miała ręce czerwone do samych łokci, stary generał dołączył do syna w piekle, po tym jak zdjęła skórę z obu przedramion, brzucha i łydek i jego serce nie wytrzymało bólu i stresu. Zauważyła, że po wszystkim była bardziej zmęczona, niż po treningach z Jamesem i czuła się bardziej zawstydzona, niż kiedy miała zaledwie szesnaście lat i jakiś oligarcha z Hydry, paskudny śmierdzący wódką pseudo-żołnierz próbował ją zgwałcić. Spojrzała na ciało ostatni raz; posiniaczone, zakrwawione, głowę bezwiednie zwisającą z mokrego od czerwonej wody blatu i igły wystające z łokci, dłoni i stóp. Powytrącane stawy kolanowe, opaskę uciskową na głowie i przypomniała sobie, że to jej własne dzieło. Ta myśl przyprawiła ją o mdłości, ale nie żałowała ani sekundy. Znów poczuła zapach perfum wychowawczyni, zdawał się na moment zamaskować ciężki smród stęchlizny, krwi i metalu. Stalowe drzwi otworzyły się, a Nastia niemal ślizgając się po wyłożonej łatwymi do zmycia kafelkami podłodze, powoli wróciła do małego pomieszczenia, gdzie Mrozov uśmiechnął się i rozłożył ręce.
- I po krzyku. Muszę przyznać, trochę go przeciągnęłaś. I dobrze, nigdy sukinsyna nie lubiłem.- Nastia nie odpowiedziała, spojrzała na lewą dłoń i zmarszczyła teatralnie brwi.
- Oh, zgubiłam pierścionek.- Powiedziała spokojnie, jednak ani Mrozov, ani młody żołnierz nie zwrócili na to uwagi.- Dziękuję panu, zdrajca ma, na co zasłużył. Tak jest lepiej dla Rosji.- Żołnierz o ciemnych, brązowych włosach krótko przyciętych pod beretem i okrągłych, błękitnych oczach zaprowadził ją do sali z hakami i ściekami, gdzie pod ścianą przymocowano dwie, stare umywalki z rdzewiejącego metalu. Szybko obmyła ręce z czerwieni, użyła prawie zużytej kostki szarego mydła. Pewnie co rano muszą je uzupełniać, sądząc po ilości cel. W pomieszczeniu śmierdziało zgniłymi jajami, wstrzymała więc oddech i przed wyjściem otarła ręce o materiał spodni. Rozpuściła włosy i zgarnęła je na lewe ramię, a wychodząc rzuciła żołnierzowi długie, zmysłowe spojrzenie. Jego grdyka poruszyła się w górę i w dół i Nastia podążyła za nim do windy. I już wiedziała, że ma go w garści. W windzie stała dość blisko, by mógł poczuć ciepło emanujące z jej ciała, zerkała na niego ukradkiem, a gdy drzwi się rozsunęły, wychodząc musnęła ,,niechcący'' jego dłoń, za co z uśmiechem przeprosiła. Znów była w eleganckim, pachnącym dymem z cygara korytarzu. Za oknami było ciemno, z gęstych chmur lały się wiadra lodowatej wody, a wicher szarpał drzewami i parasolkami przechodniów. Nastia zatrzymała się i delikatnie chwyciła żołnierza za łokieć, niebieskie oczy zbadały jej twarz, więc błysnęła kolejnym uśmiechem.
- Myślisz, że mogłabym dosłownie na sekundkę zajrzeć do gabinetu Dyrektora Yahontova? Myślę, że pierścionek zsunął mi się, gdy zabierałam torebkę.
- Yh...Nie mogę Cię wpuścić, to zabronione. Dyrektor musiałby wyrazić zgodę.- Odparł, zaczarowała go kobaltowo zielonymi oczami i różowymi wargami. Nachyliła się w jego stronę.
- Proszę, ten pierścionek należał do mojej babushki, to jedyne, co zostało jej po dziadku. Obawiam się, że sprzątaczka może go ukraść, to potrwa tylko sekundkę, obiecuję.- Żołnierz rozejrzał się, nie był pewien, musiała go jeszcze trochę pomęczyć. Podeszła pół kroku bliżej, ostrożnie, ale stanowczo.- Wynagrodzę Ci to, może postawię Ci jutro śniadanie? Albo moglibyśmy zjeść dziś kolację, nie wiem, o której kończysz służbę...To dla mnie bardzo ważne, a Ty wydajesz się bardzo miły.- Mężczyzna patrzył chwilę na jej twarz, z bliska wyglądała, jak mityczna rusałka. Rozejrzał się dookoła i westchnął.
- No dobrze. Ale musisz się pośpieszyć, jeśli ktoś nas zobaczy będziemy mieli kłopoty.- Na prawdę dał się nabrać na babushkę? Podziękowała mu bardzo gorąco, niemal podskakując ze szczęścia i wślizgnęła się do czerwono złotego gabinetu. Maxim, bo tak miał na imię jej żołnierzyk, pilnował, żeby nikt nie zauważył dziewczyny w gabinecie Yahontova, stanął z rękami splecionymi za plecami. Nastia szybko zabrała złotą obrączkę z fotela, czuła na sobie wzrok Piotra Wielkiego.
- Nie waż się mnie oceniać.- Wyszeptała w stronę nieruchomego wizerunku i wygrzebała z torebki plastikowy woreczek strunowy. Obie szklanki zostały na stoliku w takiej samej pozycji; szklanka Nastii na rogu stołu, a dyrektora na czerwonym bieżniku. Szklankę Yahontova schowała ostrożnie do woreczka, uważała, by nie zostawić na niej odcisków i podmieniła ją na inną, czystą, prosto ze złoconego barku. Narzuciła płaszcz i po minucie była za drzwiami gabinetu. Wiedziała, że popełniła zdradę tak ogromną, że gdyby ktoś się o niej dowiedział proces nie byłby nawet potrzebny. Potraktowaliby ją gorzej, niż Nastia potraktowała Kaprova, ucinaliby palec po palcu i wpychaliby je do jej gardła, dopóki by się nie udławiła. Odrzuciła tę myśl, przylepiła do twarzy uśmiech i ucałowała Maxima w gładki policzek, zanim nie zniknęła na schodach, a później za drzwiami budynku upewniając się przy okazji, że nikt jej nie widział. Dopiero w tramwaju poczuła głód, zmęczenie i zawroty głowy. Po kilku minutach miała wrażenie, że zemdleje i runie na ubłoconą podłogę między nogi pół śniętych korpo szczurów. Z ulgą wysiadła na swojej stacji i ciągnąc nogami w deszczu poczłapała do mieszkania.
Odłożyła torebkę na łóżko i tylko dla pewności obeszła wszystkie pomieszczenia i zamknęła okna. Drzwi do łazienki jak zwykle zaskrzypiały przy otwieraniu, a mokre ubrania mlasnęły spadając na kafelki. Wiedziała, że szary golf pójdzie do śmieci, bo rękawy miał brązowe od krwi, a Nastia nie chciała mieć do czynienia z DNA Kaprova już nigdy więcej. Chciała o nim zapomnieć, wymazać go z pamięci. Wzięła gorący prysznic, przy okazji wymywając resztki krwi ze skórek przy paznokciach. Nigdy nie myślała, że była zdolna do takich potworności. Dłonie miała równie czerwone, jak oligarchowie z SWR. Próbowała powtarzać sobie, że Kaprov na to zasłużył, że zniszczył jej życie i w ogóle był śmierdzącym jebanyj w żopu łachudrą. Ale przypomniała sobie, jak bardzo podobało jej się, jak krzyczał, napawała się jego cierpieniem, a tego nie mogła sobie w żadnym wypadku wybaczyć. Może wcale nie była lepsza od tych wszystkich sadystycznych kagiebistów? Może całe życie dusiła w sobie coś, co w końcu wybuchło, rozsadziło ją jak granat, a Kaprov miał to nieszczęście, że zebrał wszystkie odłamki? Wydawało jej się, że mogła to poczuć. Przypominało to głaz przygniatający pierś, napięcie rosnące w brzuchu.
Przebrała się w dresowe spodnie i czarną koszulkę na ramiączkach, z szafy w sypialni wyciągnęła walizkę. Spakowała, co tylko mogła, czyli ubrania i trochę kosmetyków i puszczając w tle ścieżkę dźwiękową ,,Bajadery'' zaczęła rozciągać się na podłodze w salonie, łudziła się, że uspokoi tym nerwy i będzie w stanie lepiej skupić się na jutrzejszej próbie generalnej.
...
Hjelo
Polecam serial ,,Obsesja Eve''. O agentce (MI6 bodajże) i szkolonej zabójczyni, Rosjance, która pracuje dla tak zwanych ,,Dwunastu''. Wciągający niestety xd
Dajcie znać, jak Wam się czyta, pozdrowionka!
CZYTASZ
~Russia's Monster~
FanfictionTrzecia cześć „The Room is Pain" "what is more unfair than having to choose between being a monster or being a hero? (-when you have to be both.) when you learn that the road to hell is paved with more than just good intentions." -you are not head...