4

264 18 3
                                        

Prosto z brukselskiego lotniska, Nastia taksówką udała się pod podany jej w dokumentach SWR adres. Dostała małe mieszkanko na Boulevard Brand Whitlock, niedaleko Parku Clinquantenaire. Mieszkanie było dwupokojowe z małą sypialnią, w której, żeby dostać się do okna trzeba było przejść po łóżku zajmującym połowę pomieszczenia. Salon oddzielono od kuchni szklanym ekranem, a w łazience wykonie jakiegokolwiek gwałtownego ruchu groziło obijaniem się od ściany do ściany, więc najbezpieczniej było po prostu się obracać. Łóżko skrzypiało, okryto je zżółkłym prześcieradłem i cienką, kwietną kołdrą o ostrym zapachu wybielacza. Pierwszym, co Nastia zrobiła, jeszcze przed rozpakowaniem walizki, było otwarcie wszystkich okien, byleby tylko pozbyć się chemicznego smrodu. Miała widok na ruchliwą ulicę i stare kamieniczki po drugiej stronie, ale nie spodziewała się niczego lepszego. Może, gdyby była Panią Dyrektor Yahontovą agencja miałaby na uwadze jej wygodę. Ale gdyby rzeczywiście była tak wysoko nie byłaby teraz na misji, ale w czerwono złotym gabinecie i czułaby się co najmniej jak Caryca Yahontova.

Zagotowała wodę w obitym czajniku, który już nawet nie gwizdał i przy kubku czarnej herbaty, którą znalazła w jednej z szafek kuchennych, rozsiadła się z dokumentami na wygniecionej, starej sofie i zaczęła jeszcze raz wszystko dokładnie przeglądać.

Vasiliev nie miał rodziny, mieszkał sam w eleganckiej dzielnicy. Z pracy zawsze wracał późno, czasami zahaczał o swój ulubiony klub striptizerski, w którym spędzał maksymalnie godzinę. Nie pił dużo, nie miał kompromitującej przeszłości, generalnie wydawał się świetnym facetem, czasami nawet brał udział w wydarzeniach charytatywnych. Nie rzucał się w oczy, na pozór wydawał się lojalnym, nudnym biurokratą. Dlaczego SWR traciło na niego czas? Jutro miała spotkać się ze starszymi oficerami w siedzibie oddalonej pół godziny od jej mieszkania. Ciekawe, jakie mieli miny, gdy powiedziano im, że od tej pory będą współpracować z absolwentką Czerwonej Komnaty, poszukiwaną nie tylko na zachodzie, ale nawet przez Europol i liczne służby wywiadowcze z całego świata.

Wieczór spędziła spokojnie, ostatni raz przejrzała teczkę Vasilieva, zanim nie zatonęła w zimnej, szorstkiej pościeli. Słyszała szum samochodów, syreny i muzykę dochodzącą z samochodu zaparkowanego pod blokiem. Udało jej się zasnąć dopiero, gdy bardzo weseli panowie z piosenką na ustach odjechali, a i tak budziła się co parę godzin, albo przez odgłosy dochodzące z zewnątrz, albo palącą ciekawość, co zobaczy w kopercie od dyrektora, gdy ukończy zadanie? Co, jeżeli blefuje?

Na zewnątrz wciąż było ciemno, gdy Nastia opuściła mieszkanie i autobusem podjechała w okolicę bazy, po drodze kupiła kanapkę z tuńczykiem i małą kawę na wynos w kawiarni po drugiej stronie ulicy Belliard, niedaleko ambasady Japonii. Budynek był odnowiony, dziesięciopiętrowy z wysokimi okami i białymi płaskorzeźbami na fasadzie. Nastia wyrzuciła kartonowy kubek po kawie, a elegancka recepcjonistka skierowała ją na piąte piętro do przeszklonej sali z długim, lakierowanym stołem, wokół którego rozsiadło się trzech starszych oficerów, wszyscy wyglądali na zmęczonych, mieli podbite oczy i wydawali się bladzi w świetle jarzeniówek. Okna oczywiście zasłonięto, a przeszklona ściana nie przepuszczała dźwięku. Nastia zapukała, mężczyzna u szczytu stołu machnął ręką na znak, że może wejść. Mężczyźni unieśli się z miejsc, aby uścisnąć jej dłoń, po czym stękając znów opadli.

- Panna...Lebedev, jak mniemam.- Oficer Siemianov użył jej fałszywego nazwiska. Był wysoki, szczupły o gęstych, siwych włosach i mętnych oczach. Patrzył na nią z czymś, co mogłaby nazwać niesmakiem, goryczą. Skinęła głową, mocniej zaciskając dłonie na teczkach Vasilieva.- Rozumiem, że zapoznała się Pani ze sprawą.

- Tak, chociaż muszę powiedzieć, zupełnie nie rozumiem, dlaczego SWR traci czas na kogoś takiego, jak Vasiliev. Z udostępnionych mi danych nie wygląda na godnego zainteresowania.- Widziała, jak mężczyzna na przeciwko, Baktin o skórze jak papier i zapadniętych, cwanych oczkach pochyla głowę w oznace dezaprobaty. Siemanov odchrząknął, zanim pchnął w jej stronę inną teczkę. Zaczęła czytać.

- Nasi szpiedzy donoszą, że tydzień temu, Vasiliev spotkał się z kimś z CIA. Naszą obawą jest, że mógł udostępnić Amerykanom poufne informacje dotyczące naszych kretów w Waszyngtonie. Jeśli da im nazwiska, musimy wiedzieć jak najszybciej, zdążyć ich wyeliminować.- Na zdjęciach dołączonych do dokumentów, Vasiliev rozmawiał w klubie striptizerskim z łysym, wysportowanym mężczyzną z gęstą, ciemną brodą. Nastia przyjrzała się profilowi tajemniczego agenta, zamknęła teczkę.

- Dlaczego nie zostałam powiadomiona wcześniej? To kompletnie zmienia naturę misji, jaka została mi powierzona.

- Pani misja jest prosta, zbliżyć się, zdobyć informacje. Słyszałem, że przywykła Pani do podobnych rzeczy.- Baktin rzucił jej blady uśmieszek, siedzący obok Jaskowicz nie potrafił powstrzymać prychnięcia.- Całe SWR pieje o pięknej, Czarnej Wdowie. Ostatnio więcej pani walczy w łóżku, niż wręcz, czy nie?

- Wystarczy, Panie Baktin.- Siemanov wkroczył w ostatniej chwili, zanim Nastia zdążyła przeskoczyć przez blat i wyrzucić tego skurwiela za okno. Czuła, jak krew pulsuje jej w uszach, miała gorące policzki, a do tego prawie rozerwała teczkę, którą wciąż ściskała. Gdyby tylko wzrok potrafił zabijać.- Pani Lebedev, niech Pani zabierze tę teczkę i dokładnie ją przejrzy. Operację chcemy rozpocząć dzisiaj, gdy Vasiliev skończy pracę jak zwykle uda się do klubu. Idealna okazja dla Pani.

Zagotowana, Nastia opuściła salę, na wychodne rzucając Baktinowi spojrzenie tak lodowate, że zbladł delikatnie. Na pewno słyszał, czego uczyli ją w Komnacie. Musi mieć jaja, że pozwolił sobie na takie żarty, albo po prostu wie, że mają ją w garści. Po drodze do mieszkania kupiła dwa pudełka farby do włosów w kolorze jasnego blondu. Wydawało się, że nie jest już na szczycie czarnej listy Rossa, czy Interpolu, ale nawet mimo to wolała zachować ostrożność. Poza tym,wnioskując z akt, Vasiliev lubił blondynki.

...

Kwarantanna dzień 14870, dni zaczynają zlewać się w dziwną papkę i już nie ogarniam, kim jestem, gdzie jestem, ani dlaczego głosy wróciły.

Jak tam u Was, jak szkoła? Chętnie poczytam, nic lepszego do roboty i tak nie mam.

Pozdrowionka

~Paulina

~Russia's Monster~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz