2

307 17 13
                                        

SWR zapewniło jej skromne mieszkanie na Rue Starosadsky, niedaleko Bolszoj. Kamienica z czerwonej cegły miała cztery piętra, okolica była wystarczająco spokojna, by Nastia nie musiała wiecznie słuchać klaksonów, a i nie wielu panom i paniom w stanie upojenia alkocholowego chciało się zwiedzać podobne zaułki, więc nie musiała martwić się kiepskim rapem i wrzaskami pod oknem. Wjechała na trzecie piętro, jej mieszkanie miało numer osiem, salon połączony z jadalnią, osobną kuchnię, dużą łazienkę i sypialnię z widokiem na nieduży skwerek za blokiem. Mieszkanie pełne było jaskrawych czerwieni, żółci i pomarańczów, a ściany oklejono ciemną boazerią. Miała tani telewizor, a większośc mebli przypominała te z czasów po drugiej Wojnie Światowej. Nastii to nie przeszkadzało, było przytulnie, a poza tym cieszyła się, że w ogóle ma dach nad głową i jedzenie w lodówce. Już po dwóch miesiącach zdołała sie przyzwyczaić do częstych wyjazdów, szybkich misji, zdawania raportów szefostwu i następującej po tym, kilkutygodniowej nudy. W tym czasie dużo eksperymentowała w sferze kulinarnej, nauczyła się gotować parę swoich ulubionych, rosyjskich potraw, co więcej porzeżyła horyzonty w kierunkach takich jak kuchnia indyjska, turecka, grecka i północnoafrykańska. Czasami żałowała, że w Czerwonej Komnacie nikt nie nauczył jej gotować, mogła z radością spędzać godziny pochylona nad garnkami i patelniami, z których unosił się aromat tak silny, że później pół dnia jej ubrania pachniały przyprawami i grilowanym mięsem.

Już po pierwszej misji w Moskwie, do której przydzielił ją dyrektor Yahontov, Nastia odważyła się wrócić do Bolszoj i odwiedzić starego znajomego Madame B, Wasylija Dragomirova, małego, przygarbionego mężczyznę, którego spotkała tuż przed tym, jak Zimowy Żołnierz zafundował jej bladą bliznę na nodze.

- Moya belaya balerina!- Wykrzyczał na jej widok. Nastia ukłoniła się, jednak Dragomirov chwycił ją mocno za ramiona i ucałował trzy razy w policzki. Oczywiście, że ją pamiętał. Czy jakakolwiek inna prima balerina, kiedykolwiek została postrzelona na scenie? - Jak twoja noga, drogoya? Wyglądasz bardzo dobrze, jak się czujesz?

- Równie dobrze.- Odparła z uśmiechem.- Co do nogi, trwało to parę miesięcy, ale w końcu jest tak, jak dawniej.

- Straszne, co stało się tamtego wieczoru. Prawdziwa tragedia.- Spochmurniał na moment, jednak już za chwilę jakby zapomniał o dawnych zmartwieniach zaprosił ją na herbatę do swojego gabinetu. Rozmawiali o dawnych czasach siedząc przy okrągłym, hebanowym stole, popijając czarną herbatę z drogiej, japońskiej porcelany. Gabinet był duży z wysokimi oknami, wydeptanym, kolorowym dywanem i portretami rosyjskich prezydentów i znanych tancerzy, oprawionych w pozłacane, rzeźbione ramy. Dragomirov zapytał ją, czy wciąż tańczy. Odpowiedziała, że nie była w spektaklu od czasu operacji, na co Wasylij obruszył się niesamowicie mówiąc, że to strata potencjału i że była bardzo dobra za każdym razem, gdy jej szkoła brała udział w przedstawieniu. Zaproponował jej, by pojawiła się w teatrze za równo miesiąc, kiedy oraganizowane miały być przesłuchania.

- Postaram się porozmawiać z dyrektorem Filinem, gdy tylko będę miał okazję. W tym czasie przygotuj się jak najlepiej! Myślę, że masz szansę jeszcze z nami zatańczyć, ptichka.- Nastia podziekowała mu gorąco i obdarowała uroczym uśmiechem. Wróciła do domu w pełni usatysfakcjonowana i gotowa, by zacząć trenować do przesłuchania. Potrzebowała czegoś, co łączyłoby ją z dawnym życiem. Czegoś pięknego, czym Rosja obdarowała ją jeszcze jako dziecko. Obawiała się momentu, w którym znów stanie na scenie, bez broni, kompletnie podatna na atak. Gdyby ktoś bardzo chciał, mógłby wpakować jej kulkę w połowie aktu.

Przygotowała się najlepiej, jak potrafiła. Codziennie poświęcała przynajmniej trzy godziny na ćwiczenia, przygotowała odpowiedni plan diety, do którego się stosowała. Gdy po raz pierwszy po wypadku stanęła en pointe, było to jak chodzenie na szczudłach. Szybko zaczęły boleć ją nogi, chociaż starała się to ignorować wiedziała, że nie zatańczy ze skręconą kostką, albo naciągnietym mięśniem, więc zmuszona była robić przerwy, a każda była jak odwlekanie wyroku. W końcu, gdy przyszedł dzień przesłuchania, Nastia zatańczyła przed dyrektorem artystycznym Filinem najlepiej, jak mogła do muzyki Tchajkowskiego. Koniec końców była zadowolana z występu i tego, jak szybko wróciła do formy. Chociaż musiała przyznać, patrzenie na miejsce, w którym kiedyś czaił się Barnes, taniec po deskach, które wcale nie tak dawno temu były czerwone od krwi sprawiały, że oblewał ją pot i przechodził zimny dreszcz, jakby z upalnego pomieszczenia wyszła na mróz w samej bieliźnie.

Dyrektor Filin był wysoki, o smukłej sylwetce i poważnym wyrazie twarzy. Pogratulował jej i zaproponował, żeby zatańczyła dla niego jeszcze raz za tydzień, tym razem z partnerem, którym okazał się młodszy od niej o rok Dimitri Ulianov o gęstej, czarnej czuprynie, rzymskim nosie i dużych, złotych oczach. Przećwiczyli układ, po czym Nastia zaprosiła go na kawę. Dimitri, chociaż na pierwszy rzut oka nieśmiały, okazał się nadzwyczajnie charyzmatyczny i inteligentny. Widziała, jak w złotych oczach tańczą iskierki, gdy mówił o tańcu. Ukończył akademię imienia Waganovej w Petersburgu i przyjechał do moskwy kilka miesięcy temu. Powiedział jej, że pracuje jako kelner w eleganckim hotelu. Dzięki tym zwierzeniom poczuła się z nim o wiele sfobodniej i gdy nadszedł dzień przesłuchania, Filin był na tyle zachwycony, by zaproponować im obojgu dołączenie do zespołu Bolszoj.

Nastia tańczyła dla Bolszoj, kiedy tylko mogła, a dyrektor Yahontov był z niej na tyle zadowolony, że nawet pojawił się na jednym ze spektaklów. Widziała go siedzącego w loży po lewej stronie, śledziły ją jego lisie oczy. Nigdy później o tym nie wspomniał, chociaż musiała mu się spodobać, bo nagle SWR było na tyle czujne, by nie przydzielać jej zadań przynajmniej miesiąc przed kolejnym spektaklem.

...

No i odwołali nam piremierę Czarnej Wdowy cholipka.

Z jednej strony to dobrze, bo przynajmniej film będzie miał szansę zarobić więcej, niż zarobiłby podczas tego bałaganu wirusowego, a z drugiej kurdebele to już się robi nudne, mogą zabrać koronę, nawet nie będę tęsknić za bardzo.

Pamiętajcie o myciu rączek i nie szlajajcie się niepotrzebnie ;) Oh, no i oczywiście pamiętajcie PAPIER TOALETOWY WEDŁÓG NAUKOWCÓW NIE STANOWI SKUTECZNEJ OCHRONY PRZED KORONAWIRUSEM, ANI TEŻ NIE NADAJE SIĘ DO EKSPERYMENTOWANIA ZE SZCZEPIONKAMI. Także wszystko z głową, ale spokojnie, panika jest w tej chwili bardziej niebezpieczna, niż sam wirus <3

Cieplutko pozdrawiam z mojej jaskini,

~Paulina :)

~Russia's Monster~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz