19

154 12 3
                                    

Tłumy leniwie napływały do teatru; wystrojeni goście zlali się w plamę drogich garniturów i błyszczących w złotym świetle żyrandoli, kolorowych sukni. Powietrze drżało przesycone tysiącami emocji i głosów, robiło się gorąco. Obcasy stukały o marmurową podłogę, gdy eleganckie panie oddawały do szatni drogie płaszcze i kierowały się do odpowiednich sali. Nastia widziała, jak chmara ludzi wstępuje do sali i na złocone balkony. Złoty blask załamywał się na płaskorzeźbach, a czerwony aksamit na siedzeniach i ścianach nadawał sali onieśmielającego, królewskiego wyglądu. Dotarła do niej gęsta, piżmowa woń; mieszanka perfum, wód po goleniu i dziesiątek ciał. Skupiła się na niej, wdychała zapachy i pozwoliła im osiąść w płucach. Usłyszała szum własnej krwi i oddech. 

Burza oklasków odbiła się od ścian, gdy rozsunięto kurtynę i na scenie pojawili się pierwsi tancerze. Nastia z przebieralni słyszała dudnienie dochodzące ze sceny za każdym razem, gdy ktoś lądował ze skoku, muzykę znała tak dobrze, że prawie przestała ją słyszeć. Czuła ciężar pudru na policzkach i jak sztywne od lakieru są jej włosy. Była już w pełnym kostiumie.

Udało jej się wyrzucić z głowy myśli o kolejnej misji i biednej Jelenovej, która pojęcia nie miała o tym, kogo jej kochana ojczyzna na nią nasłała. Siostra obróciła się przeciw siostrze. Nic w tym kraju nie jest już prawdziwe. Nogi zaniosły ją na scenę, kolejna burza oklasków zagrzmiała jej w uszach. Cięła powietrze, jak wąskie ostrze noża, a czerwień i złoto migały jej przed oczami. Białe światło reflektora śledziło ją, nie pozwalało ukryć się przed dociekliwym wzrokiem widowni i Yahontova, który wiedziała, że zajął swoje ulubione miejsce na drugim balkonie od dołu po lewej stronie. Celowo nie patrzyła w tamtym kierunku. Nikija prowadziła ją po scenie, ale znikała za każdym razem, gdy Nastia wracała do przebieralni i prędko zmieniała kostiumy. Godziny mijały jak minuty, a z każdą robiło się coraz zimniej i Nastia zaczynała czuć każde otarcie i każdą kropelkę potu spływającą po ciele. Miała wrażenie, że zamknięto ją w złotej pozytywce i nakręcono z całej siły, dopóki nie padnie na kolana z wyczerpania. Spektakl powoli dobiegał końca i po zatańczeniu sceny śmierci Nikiji, Nastia miała parę minut na złapanie oddechu. Usiadła przed lustrem i poprawiła makijaż, prawie spływający z potem. Reszta tancerek siedziała cicho w starych fotelach obitych powycieraną tapicerką, niektóre rozciągały się na podłodze, a inne zaszywały się w kącie ze słuchawkami w uszach. 

Kolejna fala oklasków przebiła powietrze. Nastia czuła, że oczy wyschły jej od klimatyzacji i ostrego światła, zamrugała szybko i w lustrze zobaczyła, że białka oczu ma przekrwione i matowe, a skórę błyszczącą i w niezdrowym, ziemistym odcieniu przebijającym nawet spod warstwy makijażu. Szybko wygrzebała z torby mokre chusteczki i zmyła puder, tusz, pomadkę i ciemny cień z powiek. Chłód przyjemnie osiadł jej na policzkach, czerwonych i rozgrzanych z wysiłku. Nagłe pulsowanie w kostce i łydce były jak silne uderzenie w policzek. Spojrzała w dół tylko na moment, a i tak dostrzegła niepokojącą opuchliznę i zaczerwienienie przebijające spod rajstop. Musiałam źle wylądować. Żopa. Zaklęła w głowie i zaczęła po kolei nakładać wszystkie kosmetyki, których warstwę przed chwilą zmyła. Musiała zatańczyć już tylko epilog, wytrzymać parę minut i nie przyciągać niczyjej uwagi do uszkodzonej kostki. Zagram bardziej rękami to nikt nie powinien zauważyć.

Dimitrij wyszedł na scenę od razu po rozsunięciu kurtyny, widownia znów powitała go burzą oklasków. Nastia po raz ostatni spojrzała w lustro, poprawiła puenty, i przyjmując obojętny wyraz twarzy wybiegła na scenę, gdzie chłód i światło i głośna muzyka oplotły ją ze wszystkich stron i nie dały uciec. Wdrapała się na platformę pomalowaną tak, by przypominała niebo; była błękitna przystrojona licznymi, puszystymi obłokami i skutecznie ignorując ból nogi zatańczyła ostatnią scenę Bajadery, w której to Nikija i jej ukochany pojednali się w Raju. Czuła ostry, mdławy zapach potu swojego i Dimitrija, którego czarne pukle skleiły się na czole, a klatka piersiowa unosiła się i szybko opadała. Muzyka ustała, zapadła chwilowa cisza, a krwistoczerwona kurtynę zasunięto. Teraz tylko ukłony, uśmiechy i do domu.

- Byłaś idealna- Wysapał Dimitrij między uśmiechami, Nastia skrzywiła się na moment, ale poklepała przyjaciela po ramieniu.

- Ty byłeś lepszy- Powiedziała szczerze- Chyba skręciłam kostkę przy lądowaniu.

- Na prawdę? Nie dałaś po sobie poznać, pomogę ci ją schłodzić w przebieralni- Kurtynę znów rozsunięto, a Nastia i Dimitrij przykleili do twarzy szerokie uśmiechy, chwycili się za ręce i elegancko ukłonili. Nastia poczuła na sobie dociekliwe spojrzenie zielonych oczu Yahontova, przypominało to bycie obserwowanym przez wygłodniałego lwa. Zerknęła w kierunku swojego szefa, który na stojąco zaklaskał parę razy, po czym zapiął guzik marynarki i wyszedł z sali jako pierwszy. Odetchnęła, tym razem z ulgą i z pomocą partnera wróciła do przebieralni. 

- Nieźle się załatwiłaś- Skomentował czarnowłosy sadzając ją w jednym ze starych foteli. Pomógł jej rozwiązać puenty, podwinął nogawkę rajstop ponad kostkę, która przybrała nieciekawy, fioletowawy odcień. Dimitrij ciepłymi, drżącymi z wysiłku dłońmi pomógł jej zabandażować nogę, nawet przyniósł jej chusteczki do zmycia makijażu i spakował torbę. Był słodkim chłopakiem, czarującym i do tego utalentowanym. Czasami zastanawiała się, jak to możliwe, że jeszcze wątpi we własne zdolności, albo nie może znaleźć pracy. Zwerbowałabym go na jakieś mało znaczące, cywilne stanowisko. Zarobiłby sobie, a do tego moglibyśmy się częściej widywać. Oczywiście wiedziała, że pomysł był głupi i niemożliwy do realizacji. Najgorszego wroga nie chciałaby wplątać w to, co odpierdalało się za zamkniętymi drzwiami. 

Przebrała się w swoje ubrania i bardzo ostrożnie włożyła buty. Już nie mogła doczekać się ciepłej kąpieli, porządnej kolacji i wczołgania się do łóżka. Zmęczenie spłynęło na nią nagle i z dużą siłą, wyjęła więc z torby kolejny batonik proteinowy i sprawdziła, za ile minut przyjedzie jej autobus. Wiedziała, że nie ma co wracać piechotą, jeśli ma nadzieję nie przyciągać do siebie uwagi na następnej misji. Utykanie i wyraz bólu na twarzy mogłyby znacznie utrudnić zadanie.

***

Ja już nawet nic nie powiem. Dzień dobry, to ja. Znowu. 

~Russia's Monster~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz