- Mogę ci jakoś pomóc, Theodorze? - Hermiona zapytała uprzejmie wpatrując się w bardzo niezapowiedzianego gościa, który chwilę wcześniej zapukał do jej drzwi.
- Właściwie to chciałem zaprosić cię na dzisiejszą imprezę nad jeziorem. - Powiedział z łobuzerskim uśmiechem, a ona zmarszczyła czoło, bo do licha - skąd miał jej adres? I dlaczego sądził, że chciała z nimi imprezować? Może jednak ta noc w więzieniu zbliżyła ich wszystkich bardziej niż sądziła.
- Wieczorem… - Wymruczała szukając w głowie jakiejś wymówki, ale napotkała tylko bezmyślną pustkę. - Och, no dobra. - Dodała po chwili, bo jego granatowe oczy wpatrywały się w nią świdrująco.
- Co tam słychać w Mungu, Nott? - Zagadnęła nonszalancko i gestem wskazała imbryk z herbatą w niemym pytaniu, czy chce się czegoś napić.
Przytaknął i usiadł na krześle w jej klimatycznej kuchni.
- To samo co zawsze. Dużo się dzieje, magiczne urazy, klątwy rzucane przez skłóconych małżonków, dzieciaki, które nie panują nad własną magią i przemieniają swoje kończyny w ośle uszy. Dzień jak co dzień. - Wyznał wzruszając ramionami.
Zaśmiała się cicho, ale nie potrafiła ukryć szacunku do jego osoby. Był najmłodszym ordynatorem magicznej urazówki. Pełen szacun.
- No dobrze, a skąd masz mój adres? - Zapytała z ciekawością, a on zrobił minę skruszonego chłopca.
- Nie mogę ci powiedzieć. Bo złamałem tyle regulacji prawnych, że mogliby mnie za to wypieprzyć z roboty. - Oparł, a ona uniosła brwi w zdziwieniu.
- No to teraz musisz mi powiedzieć. - Zażądała mrużąc oczy.
Westchnął ciężko, ale uśmiech nie schodził z jego przystojnej twarzy.
- Zerknąłem w twoją kartę pacjenta. Swoją drogą, powinnaś zmienić ginekologa, Hopkins jest już stary, jeszcze się pomyli i zamiast eliksiru antykoncepcyjnego zapisze ci ten na płodność i będzie…
- Merlinie, zamilcz! - Mruknęła czerwieniąc się jak pomidor. - To rzeczywiście cholernie nieetyczne!
Zaśmiał się, a ona nadal miała ochotę zapaść się pod ziemię.
- Sporo wysiłku jak na zaproszenie na imprezę. - Wymruczała i upiła łyk herbaty czując, że ostatnio jej życie pełne było byłych Ślizgonów i szaleństwa, które ze sobą nieśli.
Uśmiechnął się pod nosem, bo zamierzał doprowadzić Astorię do szału przyprowadzając ze sobą wieczorem całkiem ładną dziewczynę.
- Bo to będzie dobra impreza, uwierz mi Granger.
*
Nie miała co do tego wątpliwości, gdy pojawili się we dwoje nad jeziorem, ona w jeansowych szortach i koszuli w kratę nonszalancko związanej w supeł w okolicy bioder, on w spodenkach khaki i białym t-shircie.
Rzuciła na siebie oczywiście zaklęcie przeciw komarom. Nie była przecież głupia. Gołe nogi i jezioro? Te krwiożercze bestie miałyby używanie, bez dwóch zdań.
Ognisko paliło się wesoło na małej polance nieopodal błyszczącej od zachodzącego słońca wody, a wokół niego zebrała się całkiem spora i dość hałaśliwa grupa ludzi.
Nieopodal znajdował się dość duży, letniskowy drewniany dom.
- Czyj to? - Zapytała cicho, gdy szli niespiesznie w stronę rozbawionej gawiedzi.
- Pansy. To jej letnia rezydencja. - Powiedział z naciskiem, przewracając oczami, bo Pan miała pierdolca na punkcie akurat tego domu. Nikt nie wiedział dlaczego.
Hermiona kiwnęła głową i zwróciła spojrzenie na swoje białe tenisówki, bo właśnie znaleźli się przy ognisku, a zaciekawione oczy znajdujących się tam osób spoczęły właśnie na niej. No jasne, że tak. W końcu była obca.
- Cześć wam! - Pewny głos Theodora rozległ się w powietrzu. - To Granger. - Przedstawił ją z lekkim uśmiechem. - Ma też jakieś imię, ale chyba nie pamiętam…
Sprzedała mu kuksańca i w końcu podniosła głowę mówiąc:
- Hermiona. Bo tak mam na imię, dupku. - Powiedziała w stronę Notta, a on machnął ręką zupełnie się nią nie przejmując, bo jego intensywne spojrzenie utkwione było w siedzącej obok Malfoya Astorii. Chciał zobaczyć jej reakcję. I bardzo mu się podobała, bo z jej pięknych ust zniknął uśmiech.
Draco też nie wyglądał na zadowolonego, bo jego szare oczy zmrużyły się złowieszczo, zupełnie jakby chciał mu zrobić krzywdę. Podwójna wygrana.
Była Gryfonka zajęła nieśmiało miejsce między Blaisem i Terencem, bo Higgs odsunął się i gestem zaprosił ją by usiadła obok niego.
- Dzięki. - Mruknęła, cały czas czując się odrobinę skrępowana.
Po chwili ktoś wręczył jej butelkę z piwem, więc pociągnęła sporego łyka modląc się, żeby alkohol dodał jej odwagi.
Z każdym kolejnym łykiem jej sylwetka rozluźniała się coraz bardziej, w efekcie czego, pół godziny później gawędziła z Zabinim na jakieś mało istotne tematy, które miały związek z magicznym prawem.
A potem zaczęła grać muzyka, bo ktoś przywołał z domu spory gramofon, który spoczął na trawie niedaleko nich, a kilka osób poczuło klimat i postanowiło zacząć tańczyć.
- Cześć… - Nagle na siedzenie obok niej wepchnęła się ładna ciemnowłosa dziewczyna w obłędnej niebieskiej sukience przed kolano i wyciągnęła rękę w jej stronę.
- Astoria. - Przestawiła się, chociaż Hermiona pamiętała ją ze szkoły. Raczej mętnie, ale pamiętała.
- Hermiona. - Przyjęła ciepłą dłoń i potrząsnęła nią lekko.
- Skąd znasz Notta? - Zagadnęła tamta wpatrując się w nią oceniająco.
- Och, nie znam go wcale. - Blondynka odparła machając ręką. - No dobrze, może trochę. W końcu siedziałam razem z nim w jednej celi. - Dodała śmiejąc się głośno, bo była Ślizgonka miała wymalowane zdumienie na pięknej twarzy.
Opowiedziała jej więc o ich nocnej przygodzie nie wiedząc, że pogrąża się jeszcze bardziej.
W tym samym czasie, niedaleko nich, Draco Malfoy powoli palił papierosa z zamyśloną miną. Poczuł coś niesamowicie duszącego na widok Notta w towarzystwie Granger i choć nie potrafił rozgryźć własnych uczuć, te biegły w zdecydowanie niepokojącym kierunku.
A potem jego narzeczona postanowiła uciąć sobie pogawędkę z byłą Gryfonką i wszystko jeszcze bardziej się popieprzyło.
- Całkiem fajna ta Hermiona… - Theo znalazł się nagle obok niego z przebiegłym uśmieszkiem błądzącym na ustach, a Draco miał ochotę po prostu go walnąć.
- Kiedy zdążyłeś ją zaprosić, Nott?
- Widziałem się z nią dzisiaj, nie miała planów, więc zabrałem ją ze sobą. Wygląda jakby potrzebowała nieco dobrej zabawy…
Malfoy zacisnął wargi wrzucając peta w ognisko. Ten złamas chciał ją przelecieć. A ta myśl niesamowicie go zirytowała.
- Ona nie jest typem dziewczyny na jedną noc. - Mruknął i pociągnął spory łyk swojego piwa.
- Zobaczymy. - Theo podniósł się z siedzenia i ruszył w jej stronę z zadowoloną miną.
CZYTASZ
Twoich Oczu Blask - Dramione
Fanfiction"Nie mógł nic na to poradzić. Gubił się w jej spojrzeniu. To było silniejsze od niego."