- Wyglądasz przepięknie, kochanie. - Głos matki dotarł do jej otępiałych uszu, ale ona wcale tak nie uważała. Jej suknia ślubna była co prawda oszałamiająca, nie czuła jednak tego klimatu.
Nie czuła, że... Za dwa dni miała wziąć ślub.
- Może być. - Odparła tylko, bo łzy zbierały się pod jej powiekami.
Astoria prezentowała się nadzwyczaj zjawiskowo w delikatnej białej sukni ślubnej, co było jawną oznaką hipokryzji. Bo przecież nie była dziewicą. Zwłaszcza po ostatniej nocy, gdy…
Pozwoliła sobie na coś nieodpowiedniego. Przespała się z Nottem.
Nie mogła przestać o nim myśleć. O jego oczach, sprawnych ustach i dłoniach, które robiły z nią same cudowne rzeczy.
Miała wyrzuty sumienia. Och, wiedziała, że Draco nie był święty. Sypiał z innymi kobietami. Z jego urokiem osobistym i pociągającą prezencją nie mógł się opędzić od wielbicielek. Ona jednak była mu przyrzeczona. Powinna była zapanować nad uczuciami i… Nie, pieprzyć to. Ubiegła noc z Theodorem była spełnieniem jej marzeń. I zamierzała o niej pamiętać już do końca życia. Bo chyba go kochała. Cholera, kochała go na pewno, co sprawiało, że miała ochotę wyć niczym zranione zwierzę.
- Dracon nie będzie mógł oderwać od ciebie spojrzenia. - Uśmiechnięta pani Greengrass wpatrywała się w nią z zadowoleniem, ale to głos siostry sprawił, że zacisnęła zęby.
Bo Dafne wyszeptała wprost do jej ucha:
- Nie płacz, Ast. Będzie dobrze.
Nie mogło być dobrze. Nie gdy tak beznadziejnie kochała kogoś innego. Kogoś, kto zdecydowanie nie był jej narzeczonym.
*
- Stresujesz się? - Blaise zagadnął beztrosko wpatrując się w Malfoya, który siedział z zaciętą miną w fotelu i palił papierosa.
- Czym? - Zagadnął bezmyślnie, a wyraz jego twarzy nie uległ zmianie.
Wyglądał jak kukła, beznamiętny manekin ubrany w drogie ciuchy.
- Swoim ślubem, idioto.
Draco wzruszył ramionami, bo sztorm emocji, który przelewał się przez jego umysł zdawał się odbierać mu całą chęć do życia.
Ślub. Jutrzejszy ślub. Cholerne fatum.
- Nie, dlaczego? - Odparł i zapatrzył się w duże okno.
Był nieprzytomny. Jakby błądził myślami gdzieś daleko stąd. Daleko przy pewnej byłej Gryfonce, która poprzedniego wieczoru znowu mu pokazała, co potrafi. Na meczu Harpii z Holyhead. Była zachwycona. Drużyna Quidditcha pełna niezależnych, silnych kobiet? To było coś, co ją rajcowało. Uwielbiał jej entuzjazm. Ten uśmiech wyższości, gdy krzyczała, że, cholera, babki też to potrafią. Że dają czadu. A faceci to świnie.
- Wiesz, że jeszcze możesz się wycofać, prawda? - Zabini zapytał poważnie i przewrócił oczami widząc, że Malfoy kręci głową.
- Nie, Zab. To przegrana sprawa. - Powiedział tylko, bo tak właśnie było. Jutro miało zakończyć się jego beztroskie życie. Miał wziąć ślub.
Miał wkroczyć na nową drogę.
Nie z tą kobietą, której pragnął, ale cóż. Nikt nie mówił, że będzie łatwo.

CZYTASZ
Twoich Oczu Blask - Dramione
Fanfiction"Nie mógł nic na to poradzić. Gubił się w jej spojrzeniu. To było silniejsze od niego."