- To jakiś twój sposób na odreagowanie Rona? - Ginny zapytała niepewnie widząc jak Hermiona demoluje swój niewielki salon, to znaczy odsuwa wszystkie meble od ścian. Bez pomocy magii.
- Chcę po prostu pomalować pokój. - Wystękała, szarpiąc się z komodą. - Nie malowałam go od trzech lat.
- Och, Merlinie, pomogę ci. - Pani Potter mruknęła pod nosem widząc przyjaciółkę walczącą z niesfornym meblem.
- Żadnej magii! - Blondynka pogroziła palcem z groźną miną. - Wy czarodzieje czystej krwi czasem zapominacie o potędze dobrej dawki pracy fizycznej.
Ginny pokręciła głową, powstrzymując się od komentarza. Chyba powinna zabić swojego brata. Tak byłoby prościej.
- Dobra i co teraz? - Wysapała chwilę później, gdy wszystkie ważniejsze przedmioty spoczęły pod folią malarską na środku pomieszczenia.
- Włazimy na drabinę. - Hermiona odparła z uśmiechem i wręczyła podirytowanej przyjaciółce pędzel.
Pomalowanie czterech niewielkich ścian i sufitu zajęło im niemal cały dzień, pod koniec którego Ginny po prostu chciała umrzeć. Miała zakwasy w ramionach i pęcherze na dłoniach od trzymania pędzla. Hermiona z kolei wydawała się wielce ukontentowana, bo uśmiechała się lekko mimo twarzy wysmarowanej jasną farbą i ubraniu, które nadawało się raczej do wyrzucenia. Bo nawet magia by go nie uratowała od tych plam.
- Jeżeli planujesz malowanie reszty mieszkania, na mnie nie licz. - Rudowłosa dziewczyna opadła na ofoliowaną kanapę z jękiem. - Już dawno tak się nie zmęczyłam. A pamiętaj, że jestem ciotką dzieci George’a. Cholernych wulkanów.
Hermiona parsknęła śmiechem i już miała opaść na siedzenie obok przyjaciółki, ale powstrzymało ją przed tym stanowcze pukanie do drzwi.
Uniosła brwi w zdziwieniu i poszła otworzyć. Po chwili do środka wparował Malfoy, który nawet nie silił się na przywitanie, tylko od wejścia uraczył ją swoim monologiem.
- Bo wiesz, Granger, tak się zastanawiam nad tą piłką nożną i cholera, chyba mnie zaintrygowałaś… Może skoczymy do jakiegoś mugolskiego pubu i pokażesz mi co i jak, obiecuję, że będę grze… - A potem zamilkł, bo zobaczył wpatrującą się w niego z otwartymi ustami Ginny Potter.
- Ekhm, cześć. - Chrząknął, robiąc głupią minę.
Cały dzień walczył ze sobą. W redakcji nie mógł się skupić, bo podświadomie coś go ciągnęło do tej małej sztywniary, która przy nim pokazywała inne oblicze. Oblicze, które go… Zafascynowało?
- Gin, pamiętasz Malfoya? - Hermiona zapytała próbując stłumić wybuch gromkiego śmiechu. - Nie wiem co prawda dlaczego tu jest, ale…
- Co tu się stało? - Draco wtrącił rozglądając się po pomieszczeniu. - Bawiłyście się farbami?
- O co ci chodzi, Malfoy? - Blondwłosa dziewczyna spojrzała na niego zmrużonymi oczami. - Malowałyśmy salon…
- Coś wam nie poszło. - Zaśmiał się zauważając, że warstwy farby na ścianach były nierówne, a gdzieniegdzie wyszły paskudne prześwity. - Odwaliłyście fuszerkę.
Hermiona sapnęła z oburzeniem i rzuciła pędzlem w jego nieskazitelnie czarną koszulkę, na której pojawiła się jasna smuga.
- Nie zrobisz tego lepiej bez użycia magii, ty pieprzony paniczu!
Zacisnął szczękę, bo nikt nie będzie podważał jego wysokiego mniemania o sobie. Zwłaszcza ona.
- Nie? To patrz… - Wymruczał i sięgnął po leżący u jego stóp pędzel i ruszył w kierunku źle pomalowanej ściany.
- Co tu się odpieprza...? - Ginny wyszeptała w stronę przyjaciółki, która wpatrywała się w pracującego chłopaka z założonymi rękami. - Co on tu robi?
Hermiona tylko wzruszyła ramionami, wciąż zbyt wściekła by w ogóle analizować tą sytuację.
Pożegnała się z Malfoyem dwa dni temu po meczu, który jednak trochę ją zaciekawił. Myślała, że Ron skutecznie zniechęcił ją do Quidditcha. Malfoy jednak sprawił, że zaczęła patrzeć na ten sport trochę inaczej. Zaintrygował ją. A teraz znowu ten wkurzający palant tu był i burzył jej poukładany świat swoją osobą. Dlaczego? Dlaczego, na Merlina?
- Dobra, idę stąd. Nie pozabijajcie się. - Pani Potter dodała ze śmiechem, bo koniecznie musiała opowiedzieć o tym mężowi. Może jego aurorskie ucho słyszało nieco więcej o Draconie Malfoyu i o tym, dlaczego nagle zaczął się kręcić wokół Hermiony.
Tak, Harry zdecydowanie powinien coś wiedzieć.
*
- Prędzej umrę, zanim przyznam ci rację, Malfoy. - Wysyczała patrząc na jego kołtuński uśmieszek.
- Przyznaj to, Granger. Jestem od ciebie lepszy. Zmasterowałem malowanie ścian. Powiedz to. - Drażnił się z nią machając pędzlem przed jej twarzą.
Była pieprzona druga w nocy, a on właśnie poprawił ich pracę, co przyniosło fantastyczny efekt. Nie miała jednak zamiaru mu o tym mówić. Co to, to nie.
- Wsadź sobie ten pędzel w… - Wymruczała ze złością, ale przerwał jej brutalnie, bo po prostu przejechał ufajdanym narzędziem malarskim po jej twarzy.
- Teraz wyglądasz całkiem znośnie. Odrobina makijażu i wyglądasz jak człowiek. - Powiedział uśmiechając się złośliwie.
- Tyyyy… - Warknęła i zrobiła coś, czego żadne z nich się nie spodziewało. Sięgnęła po puszkę z farbą i chlusnęła jej zawartością prosto na jego, i tak brudne już, ubranie.
- Granger! - Jęknął z oburzeniem, a jego oczy zwęziły się złowieszczo. - Pożałujesz tego!
Roześmiała się, bo była zbyt zmęczona, a ta sytuacja była po prostu komiczna. Ten tleniony cymbał wzbudzał w niej coś, czego do tej pory raczej nie znała. Impulsywne zachowanie. Bo to było właśnie to.
- Nic mi nie zrobisz. - Parsknęła i ruszyła w stronę łazienki, ale on oczywiście nie zamierzał jej dać odejść tak po prostu.
Po chwili znalazł się tuż obok, pociągnął ją do małego pomieszczenia i wepchnął pod prysznic. A potem odkręcił wodę nie zważając na jej protesty i rozbawione krzyki.
Stanął naprzeciw niej, w ciasnym brodziku, znajdując się niepokojąco blisko i pozwalał by woda zmywała z nich resztki farby.
Hermiona naprawdę nie wiedziała, co się dzieje. Dlaczego znalazła się z Malfoyem pod prysznicem? Dlaczego oparł ramiona na ścianie i zamknął jej drogę ucieczki więżąc ją między silnymi rękami? I dlaczego do cholery patrzył na nią tymi swoimi szarymi oczami w taki sposób, że przeszedł ją dreszcz?
Bo chyba wcześniej tego nie zauważyła - że miał naprawdę ciekawe tęczówki - szaro stalowe, z drobnymi plamkami żółci. Jak pochmurne niebo, zza którego powoli wyłaniało się słońce.
Zamrugała gwałtownie, bo nagle uśmiechnął się kpiąco i odgarnął z jej policzka mokry kosmyk włosów. A potem powiedział:
- Nigdy mnie nie lekceważ, Granger.
I wyszedł z pod prysznica zostawiając ją z mocno walącym sercem.

CZYTASZ
Twoich Oczu Blask - Dramione
Fanfiction"Nie mógł nic na to poradzić. Gubił się w jej spojrzeniu. To było silniejsze od niego."