- Draconie, dlaczego mam wrażenie, że mnie nie słuchasz? - Chłodny głos matki rozległ się w eleganckim salonie, co przywróciło go do rzeczywistości.
- Przepraszam, zamyśliłem się. - Odparł i przywołał na twarz uprzejmy uśmiech.
Narcyza Malfoy niemal niezauważalnie uniosła brwi w zdziwieniu i kontynuowała dalej swój wywód odnośnie ceremonii ślubnej, co generalnie mało go interesowało.
Myślał, że się z tym pogodził. Z wizją ślubu z Astorią, którą przecież lubił i z którą dobrze się dogadywali. Byli przyjaciółmi, znał jej marzenia i ambicje. Była przyjemną osobą, całkiem mądrą i piękną kobietą. W teorii - idealną kandydatką na żonę.
Co z tego, że między nimi nie było żadnej chemii. Kompletnie żadnej. I że do tej pory ani razu jej nie pocałował. A miał z nią spędzić resztę życia, bo tak było ustalone. Od lat.
- Madame Bon Pierre skarżyła się, że pominąłeś przymiarkę weselnego fraka. Byliście umówieni w zeszły czwartek. - Blondwłosa kobieta powiedziała karcąco zwracając na niego surowe spojrzenie.
- Zapomniałem. - Wyznał szczerze, bo rzeczywiście tak było.
We czwartek “pokłócił się” z Granger, co skutecznie zajęło jego głowę, więc w efekcie zapomniał o przymiarce. - Umówię się z nią na kolejny termin.
Narcyza kiwnęła sztywno i zacisnęła lekko usta, bo spodziewała się po swoim synu większego zaangażowania.
Wiedziała, że nie był do końca zadowolony ze zbliżającego się wielkimi krokami ślubu. To jednak nie miało żadnego znaczenia, bo należał do szanowanego rodu, który od zawsze cenił tradycję i złożone zobowiązania. Liczyła, że Draco pogodzi się ze swoimi obowiązkami jako dziedzica i odpowiednio się zachowa. Robił to rzecz jasna, ale swoim brakiem entuzjazmu mógłby wypełnić całe Malfoy Manor.
- Wieczorem jesteśmy umówieni z Greengrassami na kolacji… - Zaczęła powoli, ale zamilkła, bo jej syn poderwał się z gustownego fotela i powiedział szybko:
- Nie mogę dziś wieczorem z wami iść. Muszę pracować. Będę w Glasgow na meczu. - Powiedział i machając jej na pożegnanie, opuścił swój przeklęty rodzinny dom.
Nie mógł spojrzeć jej w twarz. Bo od razu by odgadła, że ją okłamuje.
*
- To co dzisiaj wieczorem macie w planach? - Harry zagadnął wesoło rozglądając się po jej odświeżonym salonie. - Kolejne malowanie? A może zmianę aranżacji wnętrza?
Hermiona parsknęła śmiechem i przesunęła w stronę siedzącej na podłodze Ginny duży karton.
- Tylko porządkujemy książki. - Odparła widząc zbolałą minę jego żony.
Uwielbiała ich, byli jej ukochanymi przyjaciółmi. Integralną częścią jej samej.
- Nie możemy po prostu napić się wina i pogadać? - Ginny rzuciła z irytacją. - Książki to nie moja bajka, Granger.
- Powinnaś wrócić do pracy, bo biedna pani Potter ewidentnie nie radzi sobie z wyzwaniami, które jej rzucasz…
- Przedłużyłam sobie urlop. Mam dużo zaległego z zeszłego roku. - Hermiona wyznała z rozbawieniem, na co jej przyjaciółka jęknęła cicho. - No i oczywiście mogę sama zająć się swoją biblioteczką. - Dodała uśmiechając się na widok miny jej ukochanego rudzielca. - Czego się napijecie?
- Masz whisky? - Harry zatarł ręce i obdarzył ją swoim szerokim uśmiechem.
- Mam tą, którą ostatnio tu przyniosłeś. Wiesz, że ja nie piję takiego…
- Może powinnaś. - Ginny wtrąciła z niewinną miną. - Może powinnaś trochę odpuścić i czasem po prostu się napić? Zrelaksować się odrobinę?
Hermiona zmrużyła oczy i ostatecznie się poddała. Bo cholera, dlaczego nie?
Gdy opróżnili niemal całą butelkę Ognistej, poczuła, że dzieje się z nią coś dziwnego. Mnóstwo myśli i emocji przebiegało przez jej zamroczony umysł, bo chociaż nie wypiła aż tak dużo, to trochę się upiła.
- Czy wy też uważacie, że jestem mentalnym drewnem? - Zapytała oskarżycielsko celując w nich palcem. Nie mierzyła w żadne z nich konkretnie, wycelowała w sam środek ich splecionych dłoni.
- Też? - Ginny podłapała błyskotliwie.
- Tak. Wy, Ron, Malfoy… - Wymruczała podrywając się z podłogi i machając rękami. - Wszyscy jesteście tacy sami.
Harry uniósł brwi w zdziwieniu. Jak, na Merlina, w tym mało zaszczytnym gronie znalazł się Malfoy?
- Kochanie… - Pani Potter powiedziała tonem, który mógłby ugłaskać najbardziej rozwścieczonego hipogryfa. - Uwielbiamy cię. Całą ciebie, ze wszystkimi zaletami i wadami.
- Czyli jednak jestem nudna. - Wychrypiała ze złością. - Muszę mu o tym powiedzieć. Że miał rację.
I po sekundzie sięgnęła po bluzę i wyszła z własnego mieszkania trzaskając drzwiami.
- Eee, Gin…? Co u licha? - Harry rzucił w stronę żony zdezorientowany. Bo co tu się właśnie wydarzyło?
Ginny jednak roześmiała się głośno i wysapała ocierając załzawione oczy:
- Założę się o nasz dom, że właśnie poszła do Malfoya.
A jej mąż zamrugał intensywnie. Bo jak? Co? Cholera, może jednak lepiej nie wiedzieć…

CZYTASZ
Twoich Oczu Blask - Dramione
Fanfiction"Nie mógł nic na to poradzić. Gubił się w jej spojrzeniu. To było silniejsze od niego."