11.

2.7K 135 45
                                    

- Nott, ty lamusie, jeżeli nie przestaniesz kantować to wsadzę ci te karty tak głęboko w dupę, że nawet twój kolega magochirug ci nie pomoże. - Zirytowany Blaise spojrzał na kumpla z niesmakiem, a tamten tylko się zaśmiał i zgasił fajka w popielniczce. A potem zagarnął w swoją stronę stos złotych monet.

- Przyznaj, że po prostu nie umiesz przegrywać, Zab. - Powiedział z zadowoleniem, czym wywołał salwę śmiechu w zadymionym salonie Malfoya.

Siedzieli w pięciu przy okrągłym stole i grali właśnie w Magicznego Pokera. Jak każdej sobotniej nocy.

- Nie gram z tym zjebem. - Obrażony głos Zabiniego rozległ się w pomieszczeniu, a Draco odchylił się na krześle z petem w zębach i rzucił złośliwie:

- Rzeczywiście nie umiesz przegrywać, Blaise. A to, że Theo stał się właśnie właścicielem twojej Błyskawicy chyba dodaje temu wszystkiego przyjemnego akcentu.

Siedzący obok Terence i Adrian ryknęli śmiechem i stuknęli się w szklaneczkami wypełnionymi whisky w teatralnym toaście.

- Spadam stąd, pojebańce. - Ciemnoskóry mężczyzna poderwał się z siedzenia i ruszył w kierunku drzwi wyjściowych, które otworzył zamaszystym gestem.

A potem zamarł, bo po drugiej stronie ktoś stał. I ewidentnie chciał właśnie zapukać, bo uniesiona ręka zastygła w powietrzu napotykając pustkę zamiast drewna.

- Cholera, pomyliłam mieszkania? - Zdezorientowany ton Hermiony dobiegł do ich uszu, a Draco słysząc znajomy głos podniósł się z miejsca i poszedł sprawdzić co się dzieje stając finalnie obok wrytego w podłogę przyjaciela.

- Granger? Co tu robisz? - Zapytał głucho, bo przed wejściem znajdowała się właśnie ona. Nie było mowy o żadnej pomyłce.

Miała na sobie ciemną bluzę z kapturem i obcisłe jeansy. Na jej policzkach rozlał się delikatny rumieniec, co było dla niego sygnałem, że musiała coś pić.

- Właściwie… - Wymruczała tracąc odwagę i chciała się obrócić na pięcie, ale złapał ją za rękę i pociągnął do środka, bo jego ciekawość przeważyła nad jej nagłym onieśmieleniem.

Hermiona stanęła niepewnie w małym korytarzu zauważając, że z salonu wyglądają zaintrygowane twarze bandy byłych Ślizgonów. No ładnie.

Zagryzła wargę i spojrzała na Malfoya niczym zagubiona dziewczynka.

- Chyba chciałam ci coś powiedzieć, ale już zupełnie nie pamiętam co. - Wyznała wzbudzając śmiech Blaise’a, który cofnął się z powrotem do salonu.

Na pewno nie przepuści czegoś takiego. O nie.

Draco spojrzał na nią z rozbawieniem, bo lekko wstawiona, była już Gryfonka  w jego domu to nie było coś czego się spodziewał wstając z łóżka tego poranka.

- Skąd masz mój adres? - Zagadnął beztrosko, a ona uśmiechnęła się z wyższością.

- Tylko zadufany w sobie snob wysyła listy na papeterii z wygrawerowanym własnym adresem i herbem rodowym, Malfoy. - Odpowiedziała i włożyła ręce do kieszeni.

To fakt, przecież odpisał jej na zapytanie w sprawie znalezienia prezentu dla Pottera. 

- Mogę wejść? - Zapytała powstrzymując śmiech, bo jego głupia mina była bezcenna.

- Teoretycznie już weszłaś, ale tak, proszę. - Machnął ręką i poprowadził ją w stronę przyjaciół.

- Pamiętacie Granger?  - Rzucił od wejścia, a Hermiona uśmiechnęła się lekko na widok zszokowanych gęb. - To Nott, Higgs i Pucey… Zabiniego na pewno kojarzysz. - Zwrócił się do niej, na co kiwnęła głową, a jej oczy zabłyszczały, gdy dojrzała, że grają w karty.

- O, Magiczny Poker? Mogę zagrać z wami? - Zagadnęła z entuzjazmem i po chwili już siedziała między Theodorem i Terencem, a przed nią na stole wylądowała szklanka z Ognistą.

To było bardziej niż… Nieoczekiwane.

- Salazarze, ona jest gorsza od Notta… - Jęk Blaise’a rozległ się niedługo potem, gdy Hermiona wygrała któreś z kolei rozdanie, a kupka złota po jej prawej stronie znowu się powiększyła.

- Ale z ciebie jęczydupa, Zabini. - Odparła wykrzywiając usta, a siedzący obok Adrian zakrztusił się własną śliną.

Draco obserwował ją kątem oka, nadal nie mogąc uwierzyć, że przyszła do niego w nocy, trochę pod wpływem i właśnie ogrywała jego i jego kumpli z miesięcznych zarobków.

- Kto cię tak nauczył grać w karty, Granger? - Zafascynowany Higgs wpatrywał się w nią jak urzeczony.

- Dziadek. - Odparła wzruszając ramionami. - Mugolski poker jest bardzo podobny do waszego. 

Godzinę czy dwie później, gdy spłukała ich do cna, mocno wstawiony Nott zaproponował, żeby wybrali się na miasto. Żeby zjeść największego kebaba jakiego dawali w Magi’n’kara - najlepszej tureckiej budzie w magicznej części Londynu.

Nikt nie protestował, bo nagle to wydało się niesamowicie zajebistym pomysłem. Więc wyszli. I nie spodziewali się, że zakończą tą nietypową noc w ministerialnym areszcie.

Twoich Oczu Blask - DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz