- Banda degeneratów. Naprawdę mam wam przypomnieć ile macie lat? - Rozbawiony głos Pansy Parkinson rozległ się zza magicznych krat, a jej wzrok powędrował po skacowanej grupie ludzi wśród której znalazła się też jakaś dziewczyna. Zaraz, chwileczkę, czy to Hermiona Granger?!
- Wpłaciłaś kaucję, Pan? - Zbolały ton Malfoya dobiegł z drugiej strony więziennych drzwi, a ona kiwnęła głową.
- Wpłaciłam. I podpisałam się pod tym swoim prawniczym nazwiskiem, więc wisisz mi Draco. I to sporo.
- To dlaczego jeszcze nas nie wypuścili? - Nott, który zamiast prawego oka miał jedną wielką śliwę, odezwał się z cierpieniem w głosie.
- Bo chcę się jeszcze ponapawać tą chwilą. - Odparła ze złośliwym uśmiechem. - Prokurator, dziennikarz, lekarz, architekt i wykładowca siedzą w kiciu. To niemal jak wstęp do dobrego kawału. No i… Czym ty się właściwie zajmujesz, Granger? - Zwróciła swoje spojrzenie na dziewczynę, która siedziała w kącie z brodą wspartą na kolanach.
- Właściwie to nie wiem, czy jeszcze mam robotę. - Odparła tamta, bo urzędnik ministerialny w areszcie? To brzmiało jak bankowe zwolnienie.
- Masz, masz. - Nagle do pomieszczenia wkroczył Harry i stanął obok byłej Ślizgonki. A potem spojrzał na swoją przyjaciółkę próbując okiełznać histeryczne rozbawienie.
Bo Hermiona po raz pierwszy w życiu się upiła, czego efektem było wylądowanie w pierdlu. Nic dziwnego, że na co dzień stroniła od alkoholu.
- Macie czyste kartoteki, bo goście, z którymi wdaliście się w bójkę byli poszukiwani przez Biuro Aurorów. Więc nawet nie śmieli wnosić oskarżenia. - Dodał z zadowoleniem. - Dołożyłem do tego swoje dwa grosze, więc mi też jesteś winny, Malfoy. - Tu zwrócił się w stronę blondyna z rozbawionym grymasem na twarzy.
- Dlaczego ja? - Burknął tamten z rozdrażnieniem. - Jestem dziennikarzem, nie wywalą mnie z gazety za coś takiego. To Zabini wygrał życie, w końcu jest pieprzonym prokuratorem!
Ciemnoskóry mężczyzna podniósł głowę z bólem, ale ewidentnie miał zbyt wielkiego kaca, żeby się przejmować.
- Dobra, wyłaźcie. - Harry machnięciem różdżki otworzył drzwi i gestem pozwolił im opuścić więzienie.
Draco schylił się w kierunku siedzącej na ziemi Hermiony i pomógł jej się podnieść na nogi.
A potem szepnął jej wprost do ucha, tak żeby reszta nie mogła tego dosłyszeć:
- Może jednak wcale nie jesteś taka nudna, Granger.
Uśmiechnęła się krzywo próbując zignorować wrażenie jakie zrobił na niej jego lekko zachrypnięty głos. Bo zdecydowanie robił na niej wrażenie.
*
- Powinniśmy to spalić. Żeby nigdy nikt tego nie widział. - Rozbawiony Blaise wpatrywał się w leżące na stole fotografie.
Bo najwyraźniej podczas pijackiego rajdu zwędzili aparat fotograficzny jakiejś parze Chińczyków, których spotkali na swojej drodze, a efekty tej kradzieży właśnie leżały przed nimi.
Poza zdjęciami właścicieli były tam też obrazy przedstawiające… Granger tańczącą na barze. Notta, który świecił gołym tyłkiem przed zniesmaczonym goblinem. Terenca, który wyprowadzał na smyczy małego prosiaka. Czy Zabiniego, który szarpał się z jakąś podejrzaną wiedźmą wyglądającą jak skrzyżowanie trolla i przerośniętego chomika.
- Dlaczego…? - Draco parsknął śmiechem, ale jego uwaga skupiona była na zdjęciu Hermiony, która z przymkniętymi oczami tańczyła na wysokim barze. Co z tego, że chwilę później z niego zleciała na ledwo stojącego na nogach Adriana.
- Bo to tylko dowodzi temu, jak bardzo jesteśmy… Popieprzeni. - Zabini odparł nonszalancko zerkając na zaaferowanego kumpla. - O co w ogóle chodzi z Granger, Draco?
Malfoy zamrugał jakby nie zrozumiał pytania.
- Ale że do czego pijesz?
- Nooo… - Tu czarnoskóry zamachał rękami w jakiś nieokreślony sposób. - Zadajesz się z nią.
- To fakt. Nie wiem jak do tego doszło. - Wyznał, ale wcale nie czuł się z tym jakoś bardzo źle.
Bo lubił jej nieoczekiwane towarzystwo.
Zwłaszcza gdy przypomniał sobie poprzednią noc i jej zachowanie. Była taka… Inna. Rozluźniona, beztroska, niemal szalona. Szczególnie kiedy zaczęła przepraszać goblina za to, że Nott pokazał mu gołą dupę i kazał mu się tam pocałować, bo odmówił oddania rodowego pierścienia, który ponoć był wykuty właśnie przez gobliny. A wiadomo jak te paskudne stworzenia podchodziły do swojej "własności".
- Po prostu chciałem ci przypomnieć, że niedługo bierzesz ślub… A ona nie wygląda na typ dziewczyny, która zadowoli się rolą kochanki. - Blaise dodał z troską.
- O czym ty mówisz, Zab? - Draco obruszył się teatralnie i zagarnął wszystkie fotografie tylko po to, żeby wsunąć je w leżący nieopodal tom Najstarszych Rodów Czystej Krwi - Genealogii. Nie wiedział co ta bzdurna książka robiła w jego mieszkaniu. Pewnie matka mu ją podrzuciła ukradkiem.
- Dobrze wiesz o czym, Malfoy.
Blaise w końcu znał go lepiej niż samego siebie. I nie był ślepy. O nie.
CZYTASZ
Twoich Oczu Blask - Dramione
Fanfiction"Nie mógł nic na to poradzić. Gubił się w jej spojrzeniu. To było silniejsze od niego."