To co tam zobaczyliśmy zmroziło mi krew w żyłach.
Arturito trzymał pistolet przy głowie Berlina. Wszyscy celowali w niego. Spojrzałam się na Rio, który był tak samo zdziwiony jak ja.
-Puść go Arturo!- wrzeszczała Nairobi.
-Nie ma opcji. Albo nas wypuścicie, albo strzele Berlinowi w głowe.
-Spokojnie kochani. Nic sie nie stanie. Nie ma tyle mocy, żeby mnie zabić.- powiedział Berlin za bardzo spokojnym głosem.
Pomyślałam, że podejde do niego od tyłu, ale..
-Ty laseczko nie ruszaj się bo strzele też w twojego kochasia.- zwrócił się do mnie głosem pełnym wyższości.
-Jesteś pojebany.- wrzasnełam najgłośniej jak potrafiłam.
-Odłóż ten pistolet.- powiedziała cicho Alia. Nie chciało mi się na nią patrzeć, ale Arturo chyba zamierzał się jej posłuchać. Kim ona do cholery była!?
-Tak, tak dobrze, dobrze. Jeszcze się na was zemszcze podli sukinsynowie.- puścił Berlina, a ja odetchnełam z ulgą.
-Helsinki zwiąż go.- powiedziałam, a ten to zrobił. Arturito szarpał się i nas wyklinał. Gdy już robota była skończona podeszłam do niego i powiedziałam:
-Arturito, Arturito. Nieładnie tak robić. Najpierw postrzeliłeś mnie w noge i nie mogę normalnie chodzić, a teraz próbowałeś zabić Berlina. Niegrzeczny chłopczyk.- zrobiłam smutną minkę i walnęłam go z liścia.
-Odsuń się ode mnie jebana suko!- Arturito chciał chyba oberwać jeszcze raz. Już się zamachnęłam, ale wyprzedziło mnie pewnych dwóch chłopaków.
-Nie będziesz jej tak nazywać.- powiedzieli niemal równocześnie.
-Chłopaki spokojnie. Ja i Arturito sobie rozmawiamy.- odepchnełam ich i jeszcze raz go walnełam. Tym razem dużo mocniej. Odeszłam od niego pokazując mu środkowego palca. Chuj jebany. Nikt nie będzie mnie tak nazywał.
-Chodź tu kotku. Pójdziemy zmienić ci opatrunek.- posłusznie poszłam za Nairobi. Ta jeszcze spojrzała się na Rio i Denvera ze znaczącą miną. Mam nadzieje, że go zabiją. Albo może lepiej nie. Wtedy mogą mieć kłopoty.
-No kicia, tak się ciesze, że w końcu ty i Rio jesteście razem. Tokio nie mogła tego przeboleć, ale w końcu pomogła nam w uknuciu tej całej akcji. Ale miałaś mine, gdy się dowiedziałaś, że Rio stracił pamięć! Wiesz jaką musiałam być super aktorką, że nie wybuchnęłam śmiechem?- nawijała jak katarynka.
-Brałaś coś?-spytałam rozbawiona.
-Ciebie.- też się zaśmiała.
Szłyśmy tak w świetnych humorach. Przechodząc obok jednego z pokoi usłyszałyśmy dzwoniący telefon. Poszłyśmy odebrać. To musiał być Profesor.
-Czy z Czarnobyl wszystko w porządku? Słyszałem, że dostała w nogę!- tak, to napewno był on.
-Tak, wszystko ze mną w porządku. Jak negocjacje?
-Dobrze. Udało mi się wynegocjować jedzenie dla zakładników. Plus te tabletki na gorączke, tabletki na poronienie i inne leki.
-Czekaj, któs chce poronić?- zdziwiłam się. Wiedziałam, że mamy kilka ciężarnych, ale każda była już w zaawansowanej ciąży.
-Monica Gaztambide. Berlin mówił, że o nie poprosiła.
-Okej, pogadam z nią.
-Były jeszcze jakieś komplikacje?- spytał, a ja nie do konca pewna, czy mu powiedziec. Spojrzałam na Nairobi, a ta pokiwała głową.
CZYTASZ
Relegated/✔ZAKOŃCZONE✔
FanfictionAmerica poprostu chciała tam być. Dokonać największego napadu w historii świata. DRUGA CZĘŚĆ- "SECOND CHANCE/ DENVER"