nineteen

700 31 17
                                    

-Heej... Wstawaj....- usłyszałam cichy szept Rio przy uchu- Zaraz kończy się nasza warta. Za chwilę bedą tu Helsinki i Oslo. Chooodź już.

-Nie. Chce spać.- mruknęłam niezadowolona. Nie lubie jak ktoś mnie budzi.

Myślałam już, że chłopak odpuścił, ale poczułam jak Rio podnosi mnie i niesie. Prychnęłam lekko, ale wtuliłam się w chłopaka.

W pewnym momencie poczułam chłód. Otworzyłam lekko oczy i zauważyłam, że nie jestem już przykryta kocem, bo spadł na podłogę.

-Hej...- szepnełam- Podnieś ten kocyk...

-Jaki kocyk?

Zamurowało mnie.

-No ten czerwony kocyk, którym mnie przykryłeś...

-A. To nie był kocyk.- zaśmiał się.

Chciałam się spytać co to było ale strasznie rozbolała mnie głowa. Syknęłam lekko z bólu, gdy chłopak kładł mnie do przeznaczonych nam śpiworów.

-Wszystko w porządku?- spytał chłopak zatroskanym głosem. To było urocze, że się o mnie troszczył.

-Troche głowa mnie boli... Ale zaraz przejdzie.- uśmiechnęłam się blado, chociaż nic nie wskazywało na to, że miało mi przejść.

-Widze przecież, że coś jest nie tak. Chcesz te tabletki, które miała dostać jedna z zakładniczek? Ta Alia?

Tabletki. Boże. Zapomniałam. Od kilku dni nie brałam moich tabletek na serce.
Wspominałam, że jestem chora na serce? Nie? To teraz mówie. Moje życie wygląda tak:
Biore tabletki- Jest okej.
Nie biore tabletek- Nawala mnid głowa, serce może przestac normalnie działać.

Nikt nie wie o mojej chorobie. Tylko Profesor. To on załatwił mi tabletki na tę chorobe. Miał je też jakoś dostarczyć do mennicy. Będę musiała spytać o nie Berlina, bo długo tak nie wytrzymam.

-Ja.. nieważne. Pójdę spać.

-Hej... Wiesz przecież, że możesz ze mną o wszystkim porozmawiać prawda? Wszystko w porządku?- spytał zatroskany.

Wtedy wyobraziłam go sobie jako idealnego ojca. Takiego z dwójką małych dzieci. Traktowałby je cudownie, jak największe skarby. Chyba czas mu powiedzieć o mojej chorobie. Ale nie dzisiaj. Jak się rano obudze, wypije kawe, wezme tabletki to pogadam z nim. Opowiem o tym, jak zachorowałam i jak ta choroba przebiega.

Ale teraz jestem zmęczona.

-Jutro pogadamy Rio.- sapnęłam. Słabo się czułam.- Połóż się ze mną.

Ten zaśmiał się lekko i przytulił się do mnie.

-Kocham cię.- wymsknęło mi się odruchowo. Przez chwile nic nie mówił, a ja bałam się, że palnęłam głupotę, ale ten w końcu mi odpowiedział:

-Ja też cię kocham. Nawet nie wiesz jak bardzo. Tak się ciesze, że znowu mam cię przy sobie. Teraz już cię nie wypuszcze.

-Nie wiedziałam, że jesteś takim romantykiem.- pocałowałam go lekko w nos.

-Wielu rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz.

-Jeszcze?

-Jeśli będziesz chciała się o mnie czegoś dowiedzieć to pogadajmy.

-Jutro Rio. Jutro.

Zasnęłam wtulona w Rio. Liczyłam na spokojny sen. Jednak nie było mi to dane.

Śniło mi się, że stałam nad Denverem, Rio, Berlinem, Profesorem i innymi uczestnikami napadu. Trzymałam pistolet w ich stronę. Nie mogłam go puścić. Usłyszałam głos mojej matki. Przecież ona nie żyje od dziewiętnastu lat...

-Dziecko wybieraj.- nagle sprzed moich oczy zniknęli niektórzy członkowie napadu i zostali tylko Denver, Rio i Nairobi.- No dawaj mały szczeniaku. Kogo zabijesz?

Ręka cholernie mi się trzęsła. Nie chciałam zabijać. Nawet nie potrafiłam tego robić.

-Nie potrafię...

-Nie pierdol gówniaro. Strzelaj, albo ja to zrobię.

Nie wiedziałam co mam zrobić. Denver był dla mnie jak brat, Nairobi jak siostra, a Rio kocham nad życie. Niepewnie skierowałam pistolet w stronę Denvera, ale szybko wycelowałam w moją matkę. Jednak nie była to ona. Zobaczyłam Tokio śmiejącą sie ze mnie.

Przed oczami stanął mi widok Tokio i Rio samych w sali, gdzie trzymaliśmy telefony. Najpierw ten się jej opierał, ale potem nie potrafił się jej oprzeć.

-No i co Rio? Kto lepiej całuje? Ja czy Czarnobyl?- głos Tokio był dziwnie zniekształcony.

-Oczywiście, że ty.- jego głos też brzmiał jakoś dziwnie.

Obudziłam się. Wiedziałam, że to tylko sen, ale wyglądał tak realistycznie. Spojrzałam na Rio, który wyglądał tak bezbronnie wyglądał, gdy spał. Kiedyś ciocia opowiadała mi, że uwielbiała patrzeć jak wujek spał. Teraz rozumiem czemu. Nie powstrzymałam się i odgarnęłam jeden z loczków, który spadł na jego twarz. Jednak potem tego pożałowałam, bo ten się obudził.

-Cześć ślicznotko.- powiedział zaspanym głosem. Nie wiem czemu, ale zamiast "ślicznotko" usłyszałam "Tokio". To pewnie przez ten sen.

-Cześć brzydalu.- popatrzył się na mnie wkurzony, a ja się zaśmiałam- Cześć słodziaku.

-Jak się spało?-spytał po chwili.

-Słabo. Miałam koszmar.

-Chcesz o nim mi opowiedzieć?- chyba tak. Zobaczę jego reakcje na tą scene z Tokio.

-Więc najpierw do ucha matka krzyczała- opowiedziałam mu cały sen. Na wzmiankę o Tokio i o nim, chłopak lekko się skrzywił, po czym powiedział:

-Wiesz, że bym tego nie zrobił prawda?

-Tak.-byłam pewna.- Rio. Ja ci chyba muszę o czymś powiedzieć.

-Jeśli powiesz mi, że chcesz ze mną zerwać to lepiej nie mów nic.

Udałam, że milkne, ale potem się śmieje i zaczynam mówić.

-Wczoraj nie czułam się najlepiej, ponieważ od kilku dni nie brałam tabletek na serce.

-Czekaj jak to na serce? Jesteś chora?- przerwał mi.

-Daj mi dokończyć.-spojrzałam na niego karcąco- Od dziesiątego roku życia choruje na jedną z rzadkich chorób serca. Nie moge zapamiętać nazwy tego gówna. Muszę brać tabletki, jeśli ich nie wezmę, to czuje się okropnie, głowa mnie boli, no i moje serce może przestać funkcjonować poprawnie. Te chorobe powoduje stres czy coś w tym stylu. Zachorowałam na to wtedy, gdy moja matka zmarła. Potem, gdy ojciec popełnił samobójstwo ten ból nasilał się jeszcze bardziej. Razem z ciotką poszłyśmy do kardiologa i mi to wykryli. Wczoraj bolała mnie głowa, bo od kilku dni nie brałam tabletek. Liczę na to, że Berlin je ma. Inaczej Profesor będzie musiał o nie prosić.

-Czarnobyl... to okropne. Nigdy nie mówiłaś, że jesteś chora. I że twoi rodzice zmarli tak szybko.

-Pamiętasz zasade? Mieliśmy nic o sobie nid wiedzieć. Dlatego nic nie mówiłam. Ale teraz pieprzyć te cholerne zasady.

Chłopak przytulił mnie do siebie. Nagle przed oczami pojawiła mi się matka mówiąca "Kocham cię". To były jej ostatnie słowa przed śmiercią. Nie do mnie. Do mojego przybranego brata. Chciałabym wiedzieć, gdzie on teraz jest. Potem ukazał mi się widok ojca, który wisiał pod sufitem. Dla dwunastolatki było to najgorsze co mogła zobaczyć. Zaczęłam się krztusić, kaszleć, głowa zaczęła mi pulsować.

Zemdlałam.

Ostatnie co słyszałam to krzyki Rio, który prosił, żebym się obudziła.




*********
Mamy to!!!!
Ten rozdział wprowadza dużo informacji, jednak w następnym ukaże ich trochę wiecej. Wtedy będziecie wiedzieli o Americe wszytsko.
Tori💋⚡

Relegated/✔ZAKOŃCZONE✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz