Budziłam się powoli. Liczyłam na cisze i spokój, jednak nie było mi to dane.
-Jak mogłeś być takim idiotą i zamiast atrapy dać jej prawdziwy pistolet!- usłyszałam głos Denvera, który wrzeszczał na.... no nie wiem kogo.
-Skąd miałem wiedzieć? Jasna cholera przecież nie zrobiłem tego celowo!- poznałam głos Berlina
-Będziemy ją musieli operować.- usłyszałam głos Rio, jakby był tuż nade mną.
Otworzyłam powoli oczy i zobaczyłam twarz Rio, który pochylał się nade mną. Chyba chciał coś sprawdzić. Zarumieniłam się i lekko uśmiechnęłam. Chłopak go odwzajemnił.
Jednak teraz zaczęłam szukać wzrokiem Denvera. Ten podszedł do mnie i szybkim ruchem odciągnął Rio ode mnie. Następnie lekko mnie pocałował, jakby bał się, że zaraz uciekne. Nie zamierzałem nigdzie uciekać.
-Rio idź po Nairobi. Przybiegnie tu tylko gdy się dowie.- powiedział Denver.
Ten mruknął tylko coś niezrozumiale i wyszedł.
-Berlin to nie jest twoja wina.- powiedziałam do mężczyzny.- Ja faktycznie dostałam atrape. Musiałam dać temu przygłupowi prawdziwy pistolet zamiast niego.
Chciałam wstać, ale Denver skutecznie mi to uniemożliwił.
-Musimy wyjąć kule. Zbyt głęboko się znalazła. Nie wiemy kto cie będzie operował, ale najprawdopodobniej zrobi to Tokio. Tylko ona w miare to ogarnia.
-Ta suka nie będzie mnie operować. Prędzej dam sobie rade sama niż pozwole jej siebie dotknąć.- prychnęłam.- Przecież ona to wykorzysta i mnie zabije.
-Nie gadaj tak. Nie pozwoliłbym jej na to.- chłopak pocałował mnie w czoło, a Berlin odchrząknął znacząco.- Berlin możesz wyjść?
-Tak, nie zamierzam oglądać jak wy tu tworzycie małe denverciątka.- mruknął i wyszedł. Miły jak zawsze.
Siedzieliśmy chwilę w ciszy wpatrując się w siebie. Uśmiechałam się promiennie. Bardzo polubiłam Denvera. Jednak nie udało nam się długo pobyć we dwójke, ponieważ do pokoju jak burza weszła Nairobi podbiegając do mnie.
-Obudziłaś się!!- piszczy z radości. Zachowuje się jak małe dziecko, które dostało lizaka. Właśnie za to ją kocham.
-Tak obudziłam się, ale nie czuje sie za dobrze.- powiedziałam do mojej najlepszej przyjaciółki.
-Czarnobyl kotku. Jest pewna sprawa.- zaczęła poważnie. Gruba akcja się kroiła.- Ja sama tego nie chce, ale zoperować cie będzie musiała Tokio. Też jej nie ufam, ale ona jako jedyna ma o tym jakiekolwiek pojęcie.
-Każdy z was powinien potrafić to zrobić! Przecież wam pokazywałam jak trzeba to robić!- już prawie wrzeszczałam.
-Ja cie zoperuje.- odezwał się Rio. Nawet nie wiedziałam, że tu jest.
-Stary nie musisz....- zaczął Denver, ale mu przerwałam.
-Dzięki Rio. Nie potrafie zaufać Tokio na tyle, żeby miała mi wyciągać te cholerną kulke.
Uśmiechnęłam się lekko do niego, co odwzajemnił.
Kurwa.
Ja nadal go kocham.
Nie. Stop. Jestem teraz z Denverem. Mam zapomnieć o Rio.
-Hej, Czarnobyl, żyjesz? Wpatrujesz się w miejsce gdzie stał Rio od dwóch minut! Nawet nie zauważyłaś, że Denver wyszedł.- powiedziała z rozbawieniem Nairobi. Jednak gdy spostrzegła moją mine uspokoiła się bardzo szybko.
-Nairobi ja....- zaczęłam jąkając się.
-Nadal go kochasz. Ja to wiem od...- udała, że sie zastanawia-... początku. Liczyłam, że Denver jakoś ci pomoże, ale mu się to niestety nie udało.
-Jak mogłaś? Wiedziałaś i nie powiedziałaś!- zaśmiałyśmy się, pomimo że sytuacja była poważna.
Mam dwie opcje.
Pierwsza. Zostać z Denverem i próbować cokolwiek zdziałać.
Druga. Pogadać z Rio i zerwać z Denverem.
Cholera, nie wiem co zrobić.
-Hallo halloo kto potrzebuje operacji?- do pomieszczenia weszli Denver, Rio, Moskwa i Berlin.
-Ja.- mruknęłam.
-Dobra, to teraz niech zostaną Nairobi i Moskwa. Będziecie mi pomagać.- zaczął Rio.- Prosze żebyście wyszli.
-To moja dziewczyna. Mam prawo tu być.- zbulwersował się Denver.
-Idź prosze.- powiedziałam i uśmiechnęłam się promiennie do chłopaka. On i Berlin wyszli, a Rio odezwał się do mnie.
-No księżniczko błagam cię pomyśl o czymś miłym. Zaraz cię uśpimy, a nie chcemy żebyś się szamotała podczas operacji. Na trzy. Raz. Dwa. Trzy.
Zanim poczułam ukłucie igły, moją ostatnią myślą było to, że on nazwał mnie księżniczką...
Obudziły mnie stłumione głosy moich znajomych.
-Dobra, żyje.- powiedział pierwszy głos.
-Może pójde na medycynę?- powiedział drugi.
-Nie. Zdecydowanie nie.- jeszcze inny głos. Cholera zaczyna mnie już boleć głowa od tego wszystkiego.
-Wyjdźcie. Zmienię jej opatrunek i was zawołam.- teraz dopiero poznałam głos Rio.
Usłyszałam odgłos zamykanych drzwi, a potem poczułam czyjąś reke na czole.
-Cholera Czarnobyl tęsknię za tobą. Kocham cie i nie potrafie przestać.- pocałował mnie w czoło i faktycznie zajął się opatrunkiem.
Postanowiłam "obudzić" się już teraz, żeby nikogo nie było. Powoli otworzyłam oczy i jak gdyby nigdy nic spytałam:
-Jak z moją nogą?
-Dobrze, udało mi sję przeprowadzić operację pomyślnie.
-Dziękuje Rio. Bardzo ci dziękuję.- chwyciłam go za ręke.
-Wiem, że słyszałaś co mówiłem. To była prawda Czarnobyl. Kocham cię i tęsknię za tobą. Cholernie żałuję tego co zrobiłem. Wybaczysz mi?- powiedział błagalnym tonem.
Chciałam powiedzieć tak, ae najpierw chcę porozmawiać z Denverem.
-Ja... muszę nad tym pomyśleć.
Ten tylko pokiwał głową i wpuścił reszte do pomieszczenia.
Każdy wypytywał jak się czuję i czy czegoś nie potrzebuje.
W końcu poczułam się jakbym miała rodzinę.
******
Jestescie #teamDenverCzy raczej #teamRio?
Chcecie żebym zrobiła coś takiego, że wy zadajecie pytania do różnych postaci, a ja na nie odpowiem???
buziaki
CZYTASZ
Relegated/✔ZAKOŃCZONE✔
FanficAmerica poprostu chciała tam być. Dokonać największego napadu w historii świata. DRUGA CZĘŚĆ- "SECOND CHANCE/ DENVER"