#4 Kupujemy ,,magiczne patyki''

797 43 14
                                    

-No szybko wskakujcie! No Ron ty pierwszy - powiedziała pulchna ruda kobieta.

-NA POKĄTNĄ! - krzyknął, rzucił zielony proszek i się spalił.

Leo byłby wniebowzięty. Po prostu świetnie, mamy się spalić. Ciekawe czy mam szanse na kolejne życie. Muszę pogadać z Hadesem, zdecydowanie. Od razu po powrocie lub po spaleniu mnie żywcem.

Gdy wszyscy, czyli : Ron, Fred, Gorge, Hermiona, Ginny, Harry i o dziwo Thalia z Clarisse przeszli przez kominek ja z Nico kłóciliśmy się, że tam nie wejdziemy.

Chyba dopiero po jakiejś godzinie udało się jej nas przekonać i cudem zauważyłem, że się nie spaliłem. Dzięki Bogowie!

-Na Merlina gdzie wyście byli?! - krzyknęła Hermiona gdy nas zobaczyła.

-Byliśmy w yyy... - zacząłem, ale nie wiedziałem co powiedzieć - kupić coś do jedzenia - rzuciłem szybko.

-Ale widzę, że chyba wszytko zjadłeś, Persiu - odezwała się drwiąco Clarisse.

Miałem ochotę ukręcić jej kark.

-Kupiliśmy wam ksiązki i inne i widzę, że chyba dobrze zrobiliśmy bo nic nie macie - odezwał się Harry, gdy byliśmy w drodze po zakup różdżek.

Gdy weszliśmy do środka budynku, zobaczyłem dużo małych pudełeczek. Wszystkie ciasno upchane, w rogach były pajęczyny tak jakby nikt nie zaglądał tam od wieków. Gdy całą szóstką weszliśmy do sklepu (Ron ponoć poszedł z braćmi), przywitał nas jakieś stary człowiek. Miał siwe długie włosy i lekką brudkę.

-Co was do mnie sprowadza dzieciaki? - powiedział uśmiechając się miło, a jego oczy znacznie się rozszerzyły.

-Oni chcą kupić nowe różdżki - powiedział Harry wskazując na naszą czwórkę głową.

-Ah tak. Pan Jackson, nieprawdaż? - podszedł do mnie. Dlaczego ja muszę być pierwszy?!

-Zgadza się- odpowiedziałem nie wiedząc co powiedzieć.

Mężczyzna szybko skoczył na swoją drabinę i wyjął czarne pudełko.

-Proszę. 12 cali, pióro feniksa - podał mi ją, po czym szybko powiedział- no proszę nią machnąć.

Zrobiłem jak poprosił. Cóż rozbił się wazon. Można, by też pomyśleć, że to ja, ale nie tym razem.

-Nie, nie -mamrotał pod nosem i wyrwał mi różdżkę. Szybko podbiegł i wyjął tym razem błękitne pudełeczko. Różdżka przy uchwycie miała mały diamencik- weź tą, 13 cali, złota łuska syreny*

Gdy ją wziąłem, rozbłysło światełko, które po chwili zgasło.

- Nie bywałe. Ta różdżka leży u mnie od trzystu lat i nigdy żaden właściciel jej bie odpowiadał. Zapewne jest pan wyjątkowy panie Jackson - odezwał się.

-Teraz ty młodzieńcze. Hmmm... Chyba będę mieć idealną - pobiegł i gdzieś zniknął, po chwili wrócił z szromowato-szarym pudełkiem. Podał mu różdżke, była ona czarna i miała niewielką czaszkę przy rączce, która najwyraźniej Nico'wi sie spodobała, bo na twarzy pojawił mu się krótki, mały uśmiech - 11 cali, łuska z serca smoka.

Ta odrazu idealnie do niego pasowała.

- Nie bywałe. Panienki mogę was zobaczyć? - zwrócił się do dziewczyn, przejrzał je od góry do doku i szybko pobiegł w głąb swojego sklepu i po chwili wrócił, ze złotym i bordowym opakowaniem.

Thali podał różdżkę, która przy rączce miała szafir, a Clarisse miała rubin. Obie idealnie pasowały i sprzedawca uśmiechnął się zadowolony z siebie.

-A niech mnie kule biją! Te różdżki są tu od wieków, wszystkie pięć, jedna została wczoraj kupiona. Gdy te pięć osób będą walczyć po jednej stronie będą nie do pokonania! Uważajcie na siebie dzieci! - pamachał nam gdy wychodziliśmy, a Hermiona cały czas przyglądała nam się uważnie jakbyśmy zabili jej całą rodzinę.

-Coś nie tak? - spytałem, gdy ona cały czas przyglądała nam się uważnie.

-Tak. Znaczy nie. Ehh... Chodzi o to, że to dziwne, że akurat legendarna piątka różdżek, trafiła do was o zapewne jakiegoś ucznia Hogwartu. - powiedziała lekko zmartwiona- jest o nich legenda. Mogę ci dać książkę i o niej poczytasz, wtedy zrozumiesz o co mi chodzi - powiedziała i ruszyła szybciej przed siebie wchodząc do biblioteki.

-Więc gdzie teraz idziemy? - spytałem, gdy wszyscy się zatrzymali.

-Idziemy kupić szaty - powiedział Harry, który został sam z naszą czwórką.

-Więc prowadź - odezwała się Thalia.

Jestem przerażony tym jak ona z Clarisse ledwo się do kogoś odzywają. To straszne.

Gdy szliśmy, zauważyłem sklep ze zwierzętami. Harry proponował nam abyśmy kupili sobie zwierzę do Hogwartu, ale ja z Nico odmówiliśmy. Ja miałem Mrocznego, a Nico miał panią O'Leary. Mimo, że Pani O'Leary należy do mnie to i tak jednak chyba lepiej jej się miesza u Nico'a w podziemiach niż u mnie w mieszkaniu w bloku.

Thalia kupiła szarą sowę z białymi plamkami, a Clarisse czerwonego feniksa.

*W sklepie z szatami*

(Jednak będę pisać w narracji trzecioosobowej lub będę dawać perspektywy, wtedy będzie mi lepiej)

- Nie ma mowy! Nie będę wyglądać jak zakonnica! - upierała się Clarisse. Nie była przekonana co do tych szat.

- Ale Clarisse... - zaczął Harry.

- Nie! Nie! I jeszcze raz nie! - wrzeszczała jak opętana

- Potraktuj to jak prezent od Chrisa - powiedziała Thalia puszczając do niej porozumiewawczo.

- Jak kogoś zamorduje to wszystko wasza wina - westchnęła i wzięła szatę, aby ją przymieżyć.

Percy i Nico w tym czasie szukali idealnych szat dla siebie doradzając sobie nawzajem.

Po zakupieniu przez wszystkich szat poszli do biblioteki, do której wcześniej weszła Hermiona.

*- wiem że Ollivander może nie mieć takich różdżek, ale ja starałam się dobrać je tak, aby odpowiadały właścicielom. Pamiętacie?, różdżka sama wybiera właściciela, czyli tak jakby szuka odzwierciedlenia samej siebie :)

Jackson w HogwarcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz