Maraton 1/?
Percy wraz z innymi uczestnikami turnieju czekał w namiocie na rozpoczęcie pierwszego zadania. Jako jedyny nie stresował się, że to smoki, a raczej stresował się jednym małym drobiazgiem.
Jak pokonać smoka bez użycia miecza, a z użyciem magi?
Nie był świetny z tego i jakoś nie szło mu za dobrze, ale postanowił wykorzystać swoje zdolności bycia synem Posejdona, lecz dla niepoznaki będzie trzymać różdżkę.
Właśnie, różdżkę... Ollivander je teraz sprawdzał, ale Percy zostawił ją na stoliku i usiadł na stołku przy ścianie namiotu.
- Pst... - odezwał się jakiś cichy głos zza kotary - Percy, jesteś? - zapytał.
- Mhm - mruknął przysuwając się bardziej do ,,ściany" i poczuł z drugiej strony jak jakieś ciało również przylega.
- To ja - wyszeptał, a Percy zmarszczył brwi.
Skąd on ma wiedzieć kto to jest, gdy powie ,,to ja"?!
- Bro? - zapytał mając nadzieję, że to Jason, a nie ktoś inny.
- Tak to ja bro - westchnął - Przyszedłem spytać jak tam? Martwię się, bro. - zapytał z przejęciem bojąc się o swojego najlepszego przyjaciela.
- Ujdzie, ale nadal nie wiem jak mam go pokonać magią - westchnął z jękiem.
- Uda ci się bro - powiedział i wszedł przytulić przyjaciela na co ten oddał uścisk.
Usłyszeli jak aparat robi im zdjęcie i spojrzeli po sobie, a potem na stojącą przed nimi Ritę Skeater (dop. Jeśli nazwisko jest błędne to sorka)
- Cóż za zbieg akcji! Ukrywany związek! - zawołała radośnie i się zaśmiała notując coś swoim samopiszącym piórem.
- My nie... - zaczął Jason, ale i tak mu nie pozwolono dokończyć.
- Wstęp mają tu tylko zawodnicy i ich przyjaciele - powiedział sucho Krum na co dziennikarka zrobiła lekko kpiącą i zirytowaną minę.
- Mam już wszystko czego trzeba - uśmiechnęła się zadziornie po czym wyszła z namiotu, a zamiast tego wszedł Dumbeldore z Ministrem magii.
- Różdżki sprawdzone? - zapytał Knot patrząc na Ollivandera.
- Oczywiście - powiedział z uśmiechem i oddał każdemu jego własność po czym wyszedł z namiotu i usiadł na trybunach.
- Dobrze skoro wszyscy gotowi to chcę wam życzyć powodzenia i... - zaczął dyrektor - A co pan tu robi panie Grace? - zapytał ze zdziwieniem patrząc na syna Zeusa.
- Emm ... No ten... Ja... Ymm... Może.. już pójdę - wymamrotał i szybko zniknął w wyjściu.
- Dobrze więc wylosujmy dla każdego smoka - odezwał się Albus po czym Knot wyjął woreczek i każdy zaczął losować swojego smoka.
Gdy wszyscy wylosowali został tylko Jackson, który nie mając wielkiego wyboru wyciągnął ostatniego smoka.
- Węgierski czerwoniec - zapowiedział z uśmiechem na ustach minister.
Percy przyglądał się smokowi uważnie starając znaleźć jego słaby punk, lecz nie miał zbyt wiele czasu, bo po chwili smok dosłownie został wyrwany mu z ręki.
- Gdy rozlegnie się dźwięk armaty każ... - zaczął Dumbeldore, ale przerwał mu donośny dźwięk armaty puszczonej przez Filcha. Mężczyzna spojrzał na woźnego, ale ten tylko wzruszył ramionami jakby nie wiedział nic na ten temat. Westchnął i uśmechnął się - Powodzenia - powiedział, a następnie wszyscy wyszli z namoitu, a po chwili Cedrik również wyszedł na swoje pierwsze zadanie.
Udało się usłyszeć głośne oklaski, kilka wybuchów, krzyków i ponowne oklaski.
Następnie wyszli reprezentanci innych szkół i Percy został sam czekając aż Harry zdobędzie swoje złote jajo.
Usłyszał głośne oklaski i ponowny huk armaty, który miał oznaczać to, że teraz jego kolej.
Wyszedł i zaczął się uważnie rozglądać. Po drugiej stronie areny zauważył gniazdo, a w nim jaja smoka i JEGO złote jajo.
Zdziwił się mocno nie widząc smoka. Powoli zaczął iść w stronę gniazda chowając się za skałami. Gdy był już u celu z nikąd pojawił się smok i omal go nie spalił na żywy popiół ziejąc ogniem.
- Dawaj Percy! - wrzasnęła Piper chcąc dodać mu otuchy, na co kilku herosów siedzących obok niej przewróciło oczami.
Percy od turlał się na bok i spojrzał na smoka.
Czerwone i złote łuski. Oczy czarne jak smoła ze złotymi iskierkami. To co go jednak lekko zdziwiło to, to że smok mimo iż miał skrzydła nie mógł lecieć w górę.
Szybko chwycił różdżkę i wskazał ją na smoka. Zamknął oczy i próbował się skupić na wytworzeniu wody podobnie jak przy wulkanie, gdy również omal go nie spalono.
Kropelki potu spływały po jego czole i w ostatniej chwili, gdy smok zionął ogniem, syn Posejdona wytworzył wodę, która uderzyła z impemtem i zgasiła płomień plując wodą na twarz smoka.
Chłopak w skupieniu utrzymywał wodę i wolnym krokiem szedł w stronę jaja, a Jason, Piper i kilka innych osób wstrzymało powietrze.
Szybko zgarnął jajo - a woda runęła na skały tworząc małą powódź - i biegiem ruszył w stronę wyjścia, gdzie usłyszał kilka oklasków, ale nie było ich wiele.
Próbował złapać oddech, lecz to było dla niego za dużo i zemdlał.
Ostatnie co zapamiętał to radosne głosy przyjaciół zmieniające się w panikę i troskę oraz rozmytą twarz, któregoś z nauczycieli.
========================
To chyba najgorszy rozdział w tym całym ff...
Mam nadzieję, że jakoś znośny, a w następnym lepiej się postaram.
CZYTASZ
Jackson w Hogwarcie
FanfictionPercy Jackson wyrusza wraz z trójką przyjaciół na misje do magicznej szkoły - Hogwartu. Z początku nie mogą się odnaleźć lecz z czasem zaprzyjaźniają się z wieloma osobami. Podczas ich misji jest turniej. Turniej, w którym ktoś z nich musi wziąść ud...