#9 Mocny łeb na kaca

736 34 39
                                    

Nico wrócił (po dniu pełnym lekcji i wielu zadanych prac domowych) do dormitorium, które dzielił z pewnym blondynem i czarnoskórym chłopakiem.

Mieszkał z nimi już od kilku dni (czytaj: dwa dni) a jeszcze ani razu z nimi nie rozmawiali.

Zresztą tamci dwaj też nie pałali energią do szybkiej rozmowy z nim.

Tego dnia Nico gdy tylko wszedł do dormitorium przywitał go jeden z współlokatorów.

- Cześć - powiedział blondyn, gdy tylko zobaczył Nico.

Ten skinął mu głową na powitanie, gdyż był tak zmęczony, że jedyne na co miał ochotę to rzucić się na łóżko i zasnąć.

- Więc jesteś z Ameryki, tak? - zapytał unosząc brew.

Nico rzucił się na łóżko. Twarz miał w poduszce, ale po chwili przekręcił ją tak, aby było go słychać.

- Nie, jestem z Włoch - odpowiedział pół prawdą z lekkim sarkazmem.

- Czyli jesteś z Ameryki - powiedział analizując jego słowa - Macie tam jakieś imprezy?

- Zapomnij! Nie mam zamiaru tykać alkoholu. - powiedział siadając i po chwili dodał: - Jedyne co bym świętował to to gdyby wreszcie żona mojego ojca była w ciąży - rzucił sarkastycznie. Po chwili gdy sobie wyobraził taką sytuację, skrzywił się - Cofam te słowa - powiedział, a jego oczy lekko się rozszerzyły.

Po chwili ktoś zapukał do drzwi, ale żaden z nich nie zdążył ani powiedzieć ,, proszę" ani otworzyć drzwi, a postać już weszła do pokoju.

W progu stał wysoki mężczyzna ubrany na czarno o ciemnych oczach i włosach (mógłby równie dobrze być Snape'em).Na twarzy miał wielki uśmiech co było wielką rzadkością, gdyż był to sam we własnej osobie: Hades - bóg podziemia i umarłych.

- Ymm... O co chodzi? - spytał Nico mając złe przeczucia co do tego uśmiechu.

- Persefona jest w ciąży! - powiedział radośnie przytulając (czytaj: dusząc) syna.

- Du... Dusisz - wycharczał.

- Więc... Świętujemy? - zapytał blondyn patrząc na chłopaka znacząco.

- Oczywiście! - krzyknął bóg - Nawet mam coś dla was - pstryknął palcami po czym pojawiła się torba z alkoholem, a sam Hades zniknął.

- Będzie więcej - wzruszył ramionami Draco po czym wziął torbę i przeniósł ją do pokoju wspólnego.

- Co tu się dzieje? - zapytał syn Hadesa idąc za nim.

- Pierwsza sobota jest zawsze świętowana! - krzyknął Blaise, którego dopiero teraz zauważył chłopak.

Nico zostawił ich i po cichu wykradł się do dormitorium dziewczyn. Chcąc wejść do pokoju, w którym znajdowała się Thalia (dzieliła go z Pansy i Millicentą) poślizgnął się i nie mógł wstać.

- Co do cholery?! - wrzasnął, gdy poczuł, że nie może nic zrobić.

Drzwi się otworzyły, a w nich stała Parkinson u której po chwili wymalował się drwiący uśmiech.

- Grace! Ktoś do ciebie! - wrzasnęła dziewczyna odwracając głowę do pokoju.

- Niech wejdzie - powiedziała, a Nico spróbował wstać i tym razem mu się udało.

- Co to było? - zapytał wchodząc i poprawiając szatę, w którą był ubrany.

- Żaden facet nie może wejść do pokoji dziewczyn. Takie zabezpieczenie w całym Hogwarcie mimo, że u ślizgonów to nie potrzebne - wytłumaczyła Millicenta.

Jackson w HogwarcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz