- Thalia! - wrzasnął Leo znajdując dziewczynę idącą korytarzem.
Łowczyni powoli odwróciła się na pięcie, gdyż miała lekki ból głowy z powodu wypitych kilku kieliszków wina, a obiecała sobie, że NIGDY nie tknie niczego co mogłoby zawierać jakikolwiek alkohol.
- Percy powiedział, że jak... tylko wyjdzie ze szpitala... musimy zrobić naradę, bo ma... przepowiednię - wysapał biorąc duże wdechy, gdyż biegł aż ZA DŁUGO jak na zwykły trening.
Grace tylko kiwnęła głową i ruszyła dalej stawiając małe kroki i uważnie rozglądając się po korytarzach.
Chciała usiąść i odpocząć oraz wymazać z pamięci poprzedni wieczór.
Nagle przed jej twarzą pojawiły się drzwi. Były one wielkie, ciemne oraz drewniane. Niepewnie je uchyliła i weszła. Widząc, że jest tam yo czego chciała weszła i zamknęła za sobą drzwi zostawiając cały świat ze swoimi problemami na chwilę za sobą.
*
- Widzę, że pana stan już się poprawił panie Jackson. Wraz z panną La Rue zostaniecie jeszcze kilka godzin na obserwacji, a jak wszystko będziesz dobrze, wyjdziecie jeszcze dziś - powiedziała niepewnie pielęgniarka widząc, że nagle wszystkie rany zaczynały się goić i znikać co było niezbyt naturalne po takim zmasakrowaniu ciała.
- Oczywiście - powiedział Percy.
Clarisse spała zbierając siły, aby być w stanie opuścić to miejsce jak najszybciej.
Pani Pomfrey skinęła głową i wyszła z sali kierując się na obiad ( gdyż śniadanie przegapiła zajmując się przygotowaniem mieszanki eliksirów oraz badaniem herosów).
*
Obiad - poniedziałek
Wszyscy zachowywali się normalnie. Znaczy prawie. Pomijając fakt, że niektórzy robili aferę o to, że skrzaty ciągle nie robią ŻADNEGO niebieskiego jedzenia to śniadanie było okej.
Leo rozmawiał jak najęty z Semaus'em o ogniu, wybuchach i tylko im znanym tematom.
Clarisse rozmawiała z Dean'em o różnych rzeczach (głównie to Dean próbował poderwać Clarisse).
Thalia rozmawiała z Pansy i Millicentą (ku zszokowaniu wszystkich co znali dawną Thalię) na temat kosmetyków i innych pierdół.
Nico siedział w swoim zaciszu próbując zabić (dosłownie) wzrokiem swoją sałatkę, którą wcisnęła mu na talerz Thalia na początku uczty.
A nasz jakże zajebisty Persiu siedział i gapił się morderczym wzrokiem na swoje naleśniki, które pokewał tak ogromną ilością syropu, że aż Ron, Hermiona i Harry, z którymi rozmawiał zaczęli się niepokoić.
- Percy czy ty nie przesadzasz z tym syropem klonowym? - zapytał Ronald z przerażoną miną.
- Utopisz je! - wrzasnęła mu do ucha Hermiona.
- Ja nie mogę utonąć to moje naleśniki też nie! A jeśli nie są niebieskie to nie mogą utonąć tym bardziej! - prychnął zirytowany Jackson.
- Percy spokojnie - powiedizał Harry najłagodniej jak mógł - powoli odstaw ten syrop. Bo wtedy inne naleśniki uschną. Hermiona - dziewczyna spojrzała na niego - pogada ze skrzatami, aby zrobiły ci niebieskie gofry i kilka innych rzeczy, dobrze? - mówił jak do małego dziecka, a Ron cicho parsknął śmiechem.
- Niech będzie - powiedział Percy starając się przybrać jak najbardziej obojętny ton głosu, lecz w głębi duszy był szczęśliwy jak cholera, że wróci do starej diety. - Trzymam cię za słowo - dodał z OGROMNĄ powagą co było nowością, gdyż nigdy nie umiał być w żadnej kwestii poważny ( no chyba, że wyznawał Annabeth miłość. Ta kobieta by go zabiła gdyby nie było w tym uczucia i powagi).
CZYTASZ
Jackson w Hogwarcie
FanfictionPercy Jackson wyrusza wraz z trójką przyjaciół na misje do magicznej szkoły - Hogwartu. Z początku nie mogą się odnaleźć lecz z czasem zaprzyjaźniają się z wieloma osobami. Podczas ich misji jest turniej. Turniej, w którym ktoś z nich musi wziąść ud...