- 𝟚𝟞 -

4.7K 317 291
                                    

Pov. Felix

- Minho hyung ma szczęście, że zmądrzał. - westchnąłem zadowolony pod nosem, zerkając na Changbina, który zajmował się swoimi naleśnikami.

Dużo razem graliśmy, więc tego dnia postanowiliśmy wyjść wreszcie z domów i spotkać się na żywo, ale nie wiedziałem jakim cudem znaleźliśmy się w naleśnikarni. Chociaż nie przeszkadzało mi to, bo lubiłem spędzać czas ze starszym.

- Mówiłem, że w końcu się ogarnie, znam go. - wzruszył ramionami ze śmiechem, na co uniosłem kąciki ust. -A powiedział, że się mu podoba? - spytał ciekawsko.

-Coś ty, nie ma psychy pewnie, żeby to zrobić. - pokręciłem głową rozbawiony i wróciłem do naleśników z czekoladą i bitą śmietaną. - Hyung, weź kopsnij truskawkę. - jęknąłem po chwili, robiąc szczenięce oczy.

- Mogłeś od razu powiedzieć, dzieciaku. - uniósł brew, a po chwili na moim talerzu wylądowały dwie truskawki.

- Dziękuję. - uśmiechnąłem się zadowolony, by kontynuować zajadanie się.

Z początku wydawał mi się być przerażający i odrobinę bałem się go, ale okazał się być naprawdę miły i zabawny. Widocznie pozory mogły naprawdę mylić. Polubiłem go i to chyba ze wzajemnością, co niezmiernie mnie cieszyło.

- Nie jesteś do końca z Korei, prawda? Słyszę, że czasem masz problem z mówieniem po koreańsku. - nagle zaczął starszy, a ja zawstydziłem się.

- No wiesz, wychowywałem się w Australii, ale chyba nie jest tak źle z moimi umiejętnościami, co nie? Czasem mam problem, jak ktoś niewyraźnie pisze albo nie mogę dobrze dobrać słów, ale nie ma tragedii. - westchnąłem niepewnie, zerkając na niego.

- Nie, jest całkiem dobrze, ale widać, że czasem się zawieszasz. - zaśmiał się lekko. - Rozumiem, że z kolei z angielskim śmigasz, co? - oparł głowę na ręce, by przyglądać mi się.

- 200IQ. - mruknąłem rozbawiony. - Jedz te naleśniki, bo zaraz się znajdą na twojej twarz. - wyszczerzyłem się radośnie.

- Jestem starszy i jeszcze śmiesz mi grozić. - zacmokał niezadowolony.

- Starszy chyba tylko na papierku. - chciałem się z nim troszkę podrażnić.

- Felix, bo skończysz w najbliższej fontannie. - zagroził mi, ale nie wziąłem go na poważnie, bo widziałem rozbawienie w jego oczach.

- No to ty razem ze mną. -puściłem starszemu oczko i zająłem się swoim jedzeniem, które szybko zniknęło z talerza.

Po naleśnikach postanowiliśmy się przejść na krótki spacer, żeby spalić troszkę kalorii. Swoją drogą były tak pyszne, że miałem ochotę zamówić ich jeszcze z dziesięć. Musiałem kiedyś tam wrócić znowu.

- Ostrzegałem. - nagle usłyszałem szept Changbina, który wyjął mi telefon z kieszeni i mocno mnie popchnął, przez co wylądowałem w fontannie z głośnym krzykiem.

- Zabiję cię! - zawołałem oburzony, siedząc w wodzie i próbując się ogarnąć.

Ten idiota naprawdę wrzucił mnie do fontanny, choć miał tyle szczęścia, że uratował mój telefon. W innym wypadku prawdopodobnie dopuściłbym się dokonania czynu karalnego.

Powoli wyszedłem z wody, patrząc na niego morderczym wzrokiem, ale zamiast powtórzyć jego psikusa, skoczyłem na niego, żeby go przytulić. Ja skorzystam, a on będzie mokry przeze mnie.

- Felix, puszczaj! Woda się z ciebie leje, przemokną mi ubrania. - próbował mnie od siebie odsunąć, ale wtuliłem się w niego, jak miś koala.

- Masz za swoje, hyung. - uśmiechnąłem się złośliwie, zerkając na niego.

Wolałem teraz nie skupiać się na tym, że naprawdę spodobało mi się tulenie do niego i czułem w brzuchu łaskotanie. To nie był dobry moment na takie rzeczy, więc odsunąłem się, gdy upewniłem się, że był mokry. Idealnie.

- Wiedziałem, że rude to wredne, ale żeby aż tak... - burknął pod nosem, zerkając na przemoczone ciuchy.

- Sam zacząłeś, hyung. - przypomniałem mu rozbawiony i odebrałem swój telefon od niego.

Mógłbym spędzić z nim cały dzień, wygłupiając się i żartując z wszystkiego, z czego się dało. Naprawdę dobrze czułem się w jego towarzystwie, a to, że mieliśmy wspólne zainteresowania sprawiało, że nie kończyły nam się tematy do rozmów.

- No i co teraz, obaj jesteśmy przemoczeni. - westchnął chłopak.

- Może pójdziemy do mnie? Wysuszymy się i w coś pogramy razem, mieszkam niedaleko. - zaproponowałem nieśmiało, spoglądając na swoje dłonie.

Było mi odrobinę wstyd i bałem się, że chłopak mi odmówi. Zależało mi na tym, by spędzić z nim tyle czasu, ile tylko mogłem. A przecież mógł się nie zgodzić, by iść do mnie, a w zamian po prostu zakończyć nasze spotkanie.

- Właściwie to czemu nie, prowadź. - zdziwiłem się, że tak szybko się zgodził, ale z radosnym uśmiechem ruszyłem w kierunku domu.

Miałem szczęście, że poprzedniego dnia sprzątałem, bo najadłbym się wstydu. Co tu kryć, byłem okropnym bałaganiarzem. Han dostawał zawału, gdy przekraczał próg mojego pokoju i od razu latał w tę i we w tę, sprzątając mi niepotrzebnie wszystko.

Na miejscu przepuściłem go w drzwiach wejściowych, by iść z nim do sypialni, ale nagle z salonu wyleciał piesek, który od razu zaczął obwąchiwać nogę Changbina. Widziałem, że starszy się zestresował, ale nie było powodu, bo mój pupil tak właściwie kochał wszystkich i wszystko.

- Spokojnie, nie zje cię. - zaśmiałem się, by wziąć psa na ręce. - Co, piesiu tęsknił za panem? Pan za tobą też. - mruknąłem rozczulony, tuląc do siebie zwierzątko i idąc do pokoju, gdzie ułożyłem go w jego legowisku.

- Jak się wabi? - spytał starszy, gdy kucnął obok i niepewnie zaczął głaskać psiaka po głowie.

- Cynamonek. - zaśmiałem się łagodnie. - No widzisz, już cię polubił. - westchnąłem z uśmiech, patrząc jak mój pupil liże dłoń Changbina.

Naprawdę uroczo wyglądali i ciężko było się nie uśmiechać na ten widok, ale musiałem nam przynieść ręczniki. No i załatwić ciuchy dla chłopaka, ale z tym problemu nie było. Po prostu wyjąłem z szafy jakieś czyste rzeczy i podałem mu, by mógł się przebrać.

- To co, gramy? - zapytałem z uśmiechem, łapiąc dwa pady od konsoli.

- Jeszcze się pytasz? - prychnął i usiedliśmy na sofie, a ja włączyłem grę.

~~~
Cynamonek here

~~~Cynamonek here

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Melody of love | MinsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz