Powoli gładziłem bok chłopaka, który znowu zasnął na mnie, jak małe dziecko. Nie narzekałem, a wręcz byłem zadowolony, póki był tak blisko. Zresztą sen był mu naprawdę potrzebny, by mógł wyzdrowieć.
Po jakimś czasie usłyszałem, że ktoś wchodzi do domu, a po głosach poznałem rodziców Hana, więc nie miałem się czym martwić. Przeczuwałem, że jego mama zaraz do nas przyjdzie i faktycznie nie myliłem się.
- Dzień dobry. - przywitałem się cicho, przykrywając chłopaka dokładniej.
- Miło mi cię znowu widzieć, Minho. Jak z nim? - powoli podeszła do nas z uśmiechem, by zgarnąć grzywkę z czoła swojego syna i sprawdzić czy ma temperaturę.
- Gorączka praktycznie odpuściła, chrypka też troszkę ustąpiła, ale jest osłabiony dalej. - mruknąłem, opiekuńczo patrząc na niego.
- Dziękuję, że przy nim jesteś. - po chwili odwzajemniłem szeroki uśmiech kobiety i skinąłem głową.
- Nie umiałbym nie być. - przyznałem się z lekkim rumieńcami, na co zaśmiała się cicho.
- Jak się obudzi, zejdźcie na obiad, dobrze? - tym razem to mi poczochrała włosy, a ja zawstydzony pokiwałem głową.
Polubiłem jego mamę, ale momentami za bardzo mnie zawstydzała, więc ucieszyłem się, gdy wyszła z pokoju. Znowu mogłem wpatrywać się w uroczą twarz Hana, który wciąż miał lekko zaróżowione policzki. Wyglądał rozkosznie.
- Minho... - miauknął przez sem, wtulając się we mnie bardziej, na co zaśmiałem się lekko.
- Jestem tu, wiewiórciu. - westchnąłem szczęśliwy i pogładziłem jego policzek kciukiem.
Był tak miękki i ciepły, że nie miałem ochoty odrywać od niego dłoni. Zwłaszcza gdy nastolatek wtulił swój policzek we wnętrze mojej ręki. Niestety naszą chwilę przerwały wibrację, które wyczułem w kieszeni moich spodni. Ktoś do mnie napisał, co niechętnie postanowiłem sprawdzić.
Mama:
Minho, gdzie ty jesteś???Minho:
U przyjaciela
Jest choryMama:
I akurat ty musisz się nim zajmować?Minho:
TakMama:
O której wrócisz?Minho:
Wieczorem
Zjem tutaj obiadMama:
No dobrze
Tylko uważaj na siebieWestchnąłem ciężko, odkładając telefon na stolik nocny młodszego, jednak chwilę potem napotkałem jego spojrzenie. Nie chciałem, żeby widział, że nie miałem humoru, ale nie zdążyłem tego ukryć.
- Co się stało, Minho? - mruknął niepewnie, nie odwracając ode mnie uważnego spojrzenia.
- To nic takiego, mały. Jak się czujesz? - pokręciłem głową, bo nie chciałem o tym porozmawiać.
- Dobrze, ale proszę powiedz mi... - szepnął, nie chcąc dać za wygraną.
- Po prostu mama do mnie napisała, nic takiego. - zapewniłem łagodnie i pod wpływem chwili dałem mu całusa w czoło.
- Czemu dajesz mi takie całusy, hyung? - szepnął zawstydzony.
- A nie podobają ci się? - spytałem niepewnie, zaczynając w duszy lekko panikować.
- Podobają mi się i to bardzo! Po prostu nie wiem czemu mi je dajesz. - wydukał, zaś jego wzrok zaczął unikać tego mojego.
- Z tego samego powodu, z jakiego je przyjmujesz. - zaśmiałem się. - Jesteś głodny? Twoja mama poprosiła byśmy zeszli na obiad, gdy się obudzisz. - uśmiechnąłem się ciepło, zmieniając temat.
- Możemy iść. - kiwnął głową, a ja bez ceregieli zniosłem go do kuchni, owiniętego kocem.
- Jak się czujesz, skarbie? - od razu przy nas znalazła się mama Jisunga.
- O wiele lepiej. - odparł z różowymi policzkami.
- Trudno się dziwić, skoro Minho się tak dobrze tobą zajmuje. - westchnęła z uśmiechem, a ja cały czas czułem na sobie badawczy wzrok jego taty, którego lekko się bałem.
Nie odezwał się do mnie ani razu, a na moje powitania jedynie kiwał głową bez słowa. Było to troszkę przerażające, ale jego ciągłe obserwowanie mnie było chyba gorsze. Mimo wszystko starałem się nie przejmować tym i z uśmiechem rozmawiałem z mamą chłopaka.
Nie licząc przerażającego ojca Jisunga, czułem się u nich naprawdę dobrze i swobodnie. Ba, czułem się lepiej niż w moim własnym domu rodzinnym, co dawało mi sporo do myślenia. Naprawdę było źle.
CZYTASZ
Melody of love | Minsung
FanfictionGdzie Lee Minho postanawia dołączyć do chóru tylko ze względu na uroczego blondyna, który pierwszego dnia szkoły go zaintrygował lub gdzie Han Jisung kocha śpiew, ale jeszcze bardziej kocha, gdy starszy o rok chłopak nie może oderwać od niego oczu...