Pov. Felix
Potarłem skostniałe dłonie o siebie i chuchnąłem w nie, by chociaż troszkę je ogrzać, jednak nie przyniosło to większego efektu. Dalej ich nie czułem, a nie miałem wolnej kieszeni, by je schować i uchronić przed mrozem. Powinienem był wziąć rękawiczki, jednak za bardzo się podekscytowałem i zapomniałem o nich.
Westchnąłem pod nosem, idąc tuż przy boku Changbina, który spojrzał na mnie i zmarszczył brwi. Nie chciałem go niepotrzebnie martwić, ale chyba miał szósty zmysł, bo i tak zawsze wyczuwał, że coś jest nie tak.
- Gdzie ty masz rękawiczki? - zatrzymał się nagle i spojrzał na moje dłonie, które mocno drżały.
- Zapomniałem. - westchnąłem ciężko, patrząc na niego spod grzywki niepewnie.
- Czemu o siebie nie dbasz, Lixie no. - pokręcił głową, po czym zdjął jedną rękawiczkę, by mi ją ubrać, a drugą z moich dłoni złapał i schował w swojej kieszeni. - Masz zawsze ze sobą nosić szalik, czapkę i rękawiczki. - poczułem przyjemny gorąc na policzkach, gdy zaczął gładzić moją dłoń, by się ogrzała.
- Przepraszam, będę pamiętał następnym razem. - uniosłem lekko kąciki ust, mimo wszystko zadowolony.
Cieszyłem się, że miałem Changbina, który dbał o mnie i troszczył się o to czy zjadłem, czy mam rękawiczki albo czy dobrze zawiązałem sznurówki. Czułem się dobrze, gdy wiedziałem, że mu zależy. Lubiłem, gdy się mną opiekował.
- Nie przepraszaj, po prostu chodźmy. - westchnął i spojrzał na mnie miękko, przez co moje serce zaczęło bić szybciej.
Powoli szliśmy przed siebie i oglądaliśmy fajerwerki, które rozświetlały nocne niebo z głośnym hukiem. Było przepięknie, a fakt, że był ze mną Changbin sprawiał, że miałem ochotę płakać. Gdy tak o tym pomyślałem, w moich oczach pojawiły się łzy, które powoli zaczęły pojedynczo spływać po moich policzkach, błyszcząc w świetle latarni.
- Co się stało? Czemu płaczesz? Lixie? - znowu niepotrzebnie go zmartwiłem.
Poczułem jego ciepłe dłonie na moich policzkach, gdy powoli ścierał z nich słone łzy, które dalej sączyły się z moich oczu. Nie byłem zły, smutny ani przygnębiony, broń Boże. Widziałem zmartwienie w jego spojrzeniu i to była jedyna rzecz, która mnie bolała.
- Po prostu jestem szczęśliwy. - szepnąłem, po czym uśmiechnąłem się szeroko, wtulając policzki w dłonie chłopaka. - Najszczęśliwszy. - pociągnąłem nosem, a łez zaczęło przybywać.
- Ale nie płacz, proszę! Zaraz ci te łzy zamarzną i będziesz miał lód na twarzy. - zaśmiał się, cierpliwie ścierając kolejne łzy.
- Dziękuję. - chlipnąłem z wzrokiem wbitym w jego ciemne oczy.
Zawsze ciężko było mi z nich wyczytać cokolwiek, ale teraz widziałem w nich samo szczęście, przez co miałem ochotę bardziej płakać.
- Nie masz za co mi dziękować. Co cię tak napadło? - westchnął rozbawiony i mocno mnie przytulił, na co głos ugrzązł mi w gardle.
Nie byłem przyzwyczajony do takich czułości z jego strony, przez co przez chwilę stałem w szoku, ale wtuliłem się w niego z całej siły, próbując uspokoić płacz. Może i byłem beksą, ale dawno nie czułem się tak szczęśliwy, jak przy nim. Nie byliśmy oficjalnie razem, ale nasze pocałunki i randki dawały mi takie poczucie.
- Za to, że jesteś i sprawiasz, że jestem szczęśliwy. - szepnąłem po długim czasie i pociągnąłem znowu nosem.
- A wiesz czemu to robię? - odsunął się lekko, by gładzić moje policzki.
- Czemu? - spytałem niepewnie, lekko mrużąc oczy z rozkoszy.
- Bo cię kocham, Lixie. - znowu zamarłem i wpatrywałem się w niego, jak idiota z rozdziawioną buzią. - Coś ty, jesteś zaskoczony? - uniósł brew rozbawiony.
- Ja... Ty... Hyung... Co? - dukałem w szoku, próbując cokolwiek zrozumieć, ale przerwały mi jego usta, które delikatnie musnęły te moje.
- Ja, Seo Changbin, kocham ciebie, Lee Felixa. - powtórzył i zaśmiał się cicho, gdy ja otwierałem oczy coraz szerzej.
- Ło kurwa! - krzyknąłem, gdy dotarło do mnie, co on powiedział.
- I co klniesz dzieciaku!? - zawołał z oburzeniem.
- To twoja wina! - jak zwykle zaczęła się sprzeczka.
- Moja!? To tylko twoja wina, że klniesz! - ryknął, na co wybuchnąłem śmiechem.
- Ale to, że też cię kocham jest już twoją winą. - powiedziałem spokojnie, mimo że na mojej twarzy szalał rumieniec.
- Ty mnie... Też? - prawie krzyknął znowu.
- No nie drzyj japy, ja ciebie też. - zacząłem się śmiać, ale oberwałem śniegiem w twarz. - Zginiesz! - zawołałem i zaczęliśmy się ganiać, rzucając w siebie śnieżkami.
- Czy wy możecie, do kurwy nędzy, zamknąć się i wreszcie pocałować!? - nagle usłyszeliśmy jakiś głos i w szoku zaczęliśmy się rozglądać.
Okazało się, że na dachu domu nieopodal siedziała grupka nastolatków, którzy przyglądali nam się z wyraźnym rozbawieniem. Przynajmniej nas nie nagrywali, ale i tak zrobiło mi się wstyd.
- Pocałować to ty możesz siebie i to w dupę! - w szoku spojrzałem na Changbina, ale nie był zły. Żartował.
- Tchórz jesteś! - zawołał ktoś inny, a ja tylko stałem obok i śmiałem się cicho.
Jednak moja zabawa nie trwała długo, bo chłopak odwrócił się do mnie gwałtownie, złapał mnie w pasie i zaczął całować. Wszystko działo się tak szybko, że chwilę stałem skołowany, ale zarzuciłem mu ramiona na szyję, by móc odwzajemnić pocałunek.
Nie obchodziły mnie krzyki, wiwaty i gwizdanie nastolatków, którzy widocznie ucieszyli się, że faktycznie to zrobił. Nie zwróciłem nawet uwagi na dziewczynę, która płakała, powtarzając, że czuję się, jak w dramie albo jakimś fanfiku. Z każdą chwilą coraz bardziej roztapiałem się pod wpływem ust i dłoni Changbina, który uśmiechnął się w trakcie pocałunku.
Czy mógłbym zacząć ten rok lepiej?
![](https://img.wattpad.com/cover/224176195-288-k489185.jpg)
CZYTASZ
Melody of love | Minsung
FanficGdzie Lee Minho postanawia dołączyć do chóru tylko ze względu na uroczego blondyna, który pierwszego dnia szkoły go zaintrygował lub gdzie Han Jisung kocha śpiew, ale jeszcze bardziej kocha, gdy starszy o rok chłopak nie może oderwać od niego oczu...