Za te święta

746 78 43
                                    

Chuuya

-Czekaj- powiedziałem
-O co chodzi-spojrzał pytającym wzrokiem
-No em jak chcesz, znaczy możesz yyy. Ehh przyjdziesz do mnie w sobotę?
-Hmm? Nie wierze. Czy ty właśnie mnie zaprosiłeś na święta Chuu?
-Nie musisz przychodzić-burknąłem
-Nie wygłupiaj się. Jasne, że przyjdę. To do zobaczenia.
Gdy tylko Dazai wyszedł z domu postanowiłem się przejść.
Było już całkiem późno i ciemno na dworze. Cały czas czułem na sobie czyjś wzrok. Nie przejąłem się tym zbytnio. Słyszałem różne szepty. Usiadłem na ławce, włączyłem muzykę i przymknąłem oczy. Byłem tam jakieś 15 minut po czym kogoś zobaczyłem. Podszedłem bliżej. Okazało się,że nikogo tam nie było.
-Pewnie mam jakieś zwidy-pomyślałem i udałem się do domu.

Atsushi

Wróciłem do domu. Dzisiaj ten pijak miał być w pracy. Byłem tego pewny. Wszedłem na spokojnie do mieszkania po moje rzeczy. Jednak okazało się, że cała rodzinka postanowiła zrobić sobie wolne. Szybko pobiegłem na górę, żeby nikt mnie nie zauważył. Gdy miałem już wyjść z domu, usłyszałem kroki zbliżające się  moją stronę. Odwróciłem się. Przede mną stał  blondyn.
-Gdzie się wybierasz?
-Nie twoja sprawa.- zablokował mi przejście
-Jak to nie moja? Mieszkasz tu sobie dobre 8 lat i teraz sobie idziesz co?
-Moje życie moja sprawa, a teraz się przesuń.
-Nie tak prędko.-zamknął  drzwi na klucz i uderzył mnie. Oczywiście spodziewałem się tego. Upadłem na ziemię i lekko skołowany próbowałem wstać. On tylko kopnął mnie w brzuch i zamknął w moim pokoju.
Gdy trochę się ogarnąłem po jakiejś godzinie próbowałem się wydostać. Nie zamierzałem tu wracać. Po co oni mnie do siebie brali. Żebym teraz robił za worek treningowy? Wziąłem wcześniej spakowane rzeczy. Spojrzałem przez okno. Nie było aż tak bardzo wysoko. Skoczyłem. Moje lądowanie nie za dobrze się skończyło. Rozbiłem sobie kolano, a do tego rozciąłem dłoń. Zebrałem się do kupy. Biegłem jak najszybciej tylko mogłem. Jak najdalej od tego miejsca.. Mijałem się z innymi ludźmi. Wszyscy patrzyli na mnie jakbym uciekł z psychiatryka. Nie dziwie się im. W końcu wszedłem w jakąś uliczkę. Usiadłem na ziemi. Myślałem gdzie się teraz podzieję. Nie chcę nikomu robić problemów. Postanowiłem zadzwonić do Kanji'na.
Zgodził się, żebym został do momentu w którym uda mi się zdobyć jakieś pieniądze. Od razu się do niego udałem.

*Sobota*

Dazai

Myślałem co dać Chuuyi. Przecież nic mu nie kupię bo nie mogę. Później nad tym pomyślę. Teraz muszę wymyślić co zrobić, żeby się do niego zbliżyć. Powinienem pomóc mu z gotowaniem, bo inaczej się nie najemy.

Chuuya

Wkroczyłem do sklepu. Chciałem kupić jakiś prezent makreli. Zauważyłem śliczny złoty łańcuszek. Sam bym go sobie kupił no ale cóż trudno. Jemu będzie lepiej pasować. Całkiem nieźle będzie się komponował z jego brązowymi ślepiami. Podszedłem do kasy. Zapłaciłem i szybko ruszyłem w stronę sklepu z odzieżą.
Chciałem, żeby te święta były wyjątkowe. Prawie zawsze spędzałem je samotnie.

Kiedy byłem już w moim mieszkaniu zobaczyłem Dazaia gotującego w mojej kuchni.
-Co tu robisz o tej porze?
-Gotuje. Nie chcę się zatruć.
-Lepiej odwołaj te słowa

Po jakiejś chwili przebrałem się i trochę pomogłem Osamu. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
Zdziwiłem się. Otworzyłem drzwi, a w nich była Ozaki. Całkowicie zapomniałem.
-Witaj w domu- powiedziałem i przytuliłem ją. Dazai stał przy stole i wpatrywał się  nas.
-Cześć. Przepraszam, że się spóźniłam, ale były korki.
-Nic się nie stało. Myślałem, że nie przyjedziesz.
-Oo co to za przystojniak? Twój kolega?- w tamtym momencie nie wiedziałem o co jej chodzi i dopiero później sobie uświadomiłem.
-Jestem Dazai. Dazai Osamu. Kolega Chuuyi.
-Miło mi cię poznać! Jesteś pierwszą osobą którą Chuuya przyprowadził do domu.
Nic się nie odzywałem. Nie wiedziałem co się dzieje wokół mnie. Gdy czerwonowłosa poszła do kuchni uszykować resztę jedzenia, ocknąłem się.
-Co to było do cholery jasnej wieżowcu?Mówiłeś, że tylko ja cię widzę. Co jest z tobą nie tak?

Pamiętaj mnie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz