Za to, że mnie kochasz

677 54 29
                                    

W końcu nadszedł dzień powrotu. Wszyscy spakowali się i opuścili miejsce pobytu. Zanim to jednak nastąpiło uczniowie zwiedzili muzeum i inne takie. W ostatnim dniu odbyło się ognisko. Nie działo się tam nic nadzwyczajnego. Oprócz tego, że chłopcy postanowili zrobić żart Kunikidzie, a zamiast tego prawie podpalili płaszcz pana Moriego. Za karę musieli posprzątać po wszystkich.

W ciągu tych kilku dni cała czwórka głównych bohaterów nieźle się ze sobą zaprzyjaźniła. No może oprócz Akutagawy i Dazaia. Im nie szło za dobrze dogadywanie się.
Wracając do tematu, gdy każdy siedział już w autokarze, ruszyli w drogę powrotną. Nie obyło się bez śpiewania tradycyjnych piosenek pod koniec jazdy. Wszyscy grzecznie podziękowali kierowcy i rozeszli się do domów. Było dosyć ciepło mimo pory roku. Chuuya szedł po drodze. Zaraz potem dogonił go Dazai.
-Czekaj! Idę z tobą.
-Może byś najpierw zapytał?
-Po co? I tak byś się zgodził.-schylił się lekko i spojrzał uśmiechnięty na Nakahare. On zaś uderzył go z łokcia w brzuch.
-Ałć! A to za co?
-Już dobrze wiesz za co. - wysyczał.
Dalej szli już spokojnie nie odzywając się do siebie. Słońce zachodziło. Było coraz to zimniej i ciemniej. Gwiazdy widać było coraz wyraźniej wraz z księżycem.
-Jak to się dzieje, że tak poprostu z dnia na dzień zmieniasz się w coś innego? - spytał rudzielec. Dazai stanął w miejscu i zawiesił głowę do tyłu.
-Chciałbym Ci powiedzieć. Wyżalić się z wszystkiego, ale z jednej strony boję się, że się wystraszysz. - pomyślał.
-Wiesz, to skomplikowane, ale myślę, że za niedługo wszystko się wyjaśni. Musisz tylko pamiętać jedno.
Nie ważne co by się stało zawsze będę przy tobie. - powiedział Osamu. Chuuya stał jak wryty.
-Chodźmy już zamarzniesz zaraz. Odstawie cie do domu i spadam. Mam jednak coś do załatwienia.
Nakahara poszedł grzecznie do mieszkania. Podszedł do kranu z wodą i oblał własną twarz. Spojrzał w lusterko. Sam stwierdził, że wyglądał strasznie.

Nie ważne co by się stało zawsze będę przy tobie.

Miał wrażenie, że gdzieś to słyszał. Tylko gdzie?
Udał się do sypialni. Położył się na łóżku i myślał. Od czasu tej wycieczki coś się zmieniło. Tak jakby bardziej przywykł do towarzystwa Dazaia. Wolał jak był w pobliżu. Czuł się bezpieczny. Bez niego niemiłosiernie się nudził to po pierwsze. Po drugie otaczało go ciepło którego nigdy nie czuł. Po trzecie sprawiał na jego twarzy uśmiech, który starał się chować.
-Czy to znaczy, że.. - zaczął szeptem- ta przebrzydła makrela mi się podo.. ? NIE. - wykrzyczał tak, że sąsiedzi mogli go usłyszeć. Zakrył sobie usta dłonią.
-Nie to niemożliwe. To tylko dlatego, że pierwszy raz mam prawdziwego przyjaciela prawda? Chyba tak. Zresztą teraz tak myślę, za bardzo mnie wkurza. - westchnął głośno i uderzył głową w ścianę obok. Po paru minutach zleciało się kilka sąsiadek sprawdzić czy wszystko w porządku. Nakahara przeprosił za zamieszanie i zaraz potem wyruszył wprost do krainy snów.

Z racji tego, że była sobota Atsushi był zapracowany i nie miał na nic czasu. Poprosił więc Akutagawę, żeby przyszedł do niego w ostatnich minutach pracy, a potem poszliby gdzieś razem. Ale Ryunosuke miał inne plany. Oczywiście zgodził się na taki układ lecz postanowił go trochę zmodyfikować. Mianowicie ubrał czarną bluzę, pod to białą bluzkę oraz czarne długie dresy. Nie czesał włosów, bo i tak cały czas były w nieładzie. Założył ciemne buty. Miał już wychodzić, ale jednak się wrócił. Zapomniał swoich czarnych okularków. Szukał ich po całym domu. Przestał, gdy przypomniało mu się, że Tygrysołak je ma. Teraz już na spokojnie wyszedł z mieszkania. Zamknął drzwi na klucz i ruszył w stronę kawiarni.
Akutagawa zamiast przyjść później postanowił przyjść godzinę wcześniej.
Chciał przyjrzeć się Atsushiemu.
Kiedy wkroczył do kawiarni od razu usiadł przy jednym stoliku. Poczuł aromat kawy i świeżych ciastek.
Nakajima nie ukrywał zdziwienia. Podszedł do niego chcąc zadać pytanie, ale ktoś mu przerwał.
-Poproszę najlepsze machiato z bitą śmietaną i posypką.
-A-ale - Ryunosuke spojrzał na niego i lekko się uśmiechnął. Ten zaś pobiegł szybko na zaplecze z zamówieniem.
Mieli dzisiaj strasznie dużo klientów co przeszkadzało czarnowłosemu. Nie lubił takich zbiorowisk. Mimo to nadal siedział tam i grzecznie czekał.
W końcu zobaczył chłopaka. Tyle, że stała obok niego jakaś dziewczyna. Była niższego wzrostu. Miała czerwone długie warkocze.
Akutagawa poczuł się trochę źle, bo całkiem dobrze się dogadywali. Postanowił nie męczyć go teraz pytaniami. Atsushi podszedł do niego z zamówieniem i usiadł obok.
-Nie idziesz? Macie tutaj niezłe zamieszanie.
-Teraz mam przerwę. Czemu przyszłeś wcześniej?
-Tęskniłem-wyszeptał cicho.
Sushiego zatkało. Nie spodziewał się, że taki zazwyczaj wredny Akutagawa powie coś takiego.
-Co to za dziewczyna? - spytał po chwili.
-Aa ona? To jest Montgomery. Też tu pracuje.
-Mhm rozumiem.
-Poczekaj tu jeszcze trochę zaraz wrócę i pójdziemy tam gdzie chciałeś.
-Okej.

Pamiętaj mnie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz