Za małe sprzeczki

351 47 0
                                    

-Nie chce cie stracić Chu.

Kiedy to wypowiedział spojrzał prosto w zmęczone oczy Chuuyi. Ten zaś odwzajemnił spojrzenie, lecz od razu sie otrząsnął.

-Chcesz mi powiedzieć, że mamy odejść z mafi?
-Coś w tym stylu.
-Pogrzało cię! Ja sie tam wychowałem, oni wszyscy są moją rodziną, zresztą twoją też i kto jak kto, ale ty powinieneś to rozumieć. - powiedział niespokojnie Chuuya.
-Ale ja to rozumiem. Chodzi mi o to, że nie chce znaleźć się znów w takiej sytuacji. Rozumiesz?
-Jest w tym trochę prawdy, ale co zamierzasz tak teraz wszystko odstawić? I co potem zrobimy? - zdenerwowany Chuuya wyszedł na balkon. Zacisnął mocno ręce na barierce. Wziął głęboki wdech i wydech, po czym odwrócił się w stronę drzwi. Tam jednak stał zmartwiony Dazai.
-Chuuya. Zapomnij o tym. Myślałem, że tak będzie lepiej.
-Już za późno. Jeśli tak bardzo ci zależy możemy odejść.
-Naprawdę?
-Ale pod jednym warunkiem. Jeśli będą potrzebować pomocy to im pomożemy.
-Myślę, że to nie będzie potrzebne. Dadzą radę. Rozwijają sie tam naprawdę niesamowici ludzie.
-Zgodzę sie z tym. To co zamierzasz teraz robić?
-Nie wiem. Moze dołączymy do agencji detektywistycznej? - za to dostał łokciem w bok.
-Czy ty jesteś głupi czy udajesz?
Przecież uznali by nas za zdrajców. I tam tez jest niebezpiecznie wiesz o tym?
-Spokojnie. Lubie cie wkurzać Chuuya, kochanie to tyle. - podszedł do niego i złożył pocałunek na jego bladym czole. Nakahara z wyraźnym grymasem na twarzy chwycił Dazaia za kołnierzyk białej koszuli i spytał.
-A tak serio to co zrobimy?
-Niech ja pomyślę. Moze zalozymy sobie wspólną kawiarnie, albo wiem zostaniemy nauczycielami dzieći ze zdolnościami. Ewentualnie możemy założyć sklep z kapeluszami i wieszaka.. - biedny Chuuya nie chcąc słyszeć gadania brązowookiego pocałował go krótko w usta i wszedł do pokoju. Jednak zatrzymał się na chwilę.
-Czekolada.
-Co?
-Otwórzmy bar z czekoladą i.. - po chwili namysłu dodał- i z winem.
-Dość specyficzne połączenie nie powiem. Ale jeśli chcesz. Zrobię dla ciebie wszystko. - serce Chuuyi szybciej zabiło. Odwrócił się do Dazaia, wskoczył na niego i przewrócił na łóżko.
-Od kiedy ty się stałeś taki czuły co?
-Zamknij się Osamu.
-Tak, tak oczywiście. - parsknął śmiechem Dazai.

*Kilka dni później*

-Wiesz, że od dzisiaj koniec zawieszenia broni? - powiedział Akutagawa.
-To już dzisiaj? Z jednej strony dobrze, ale z drugiej strony, będę mógł cię zaatakować.
-A kto powiedział, że dasz radę?
-Już kiedyś cię prawie pokonałem, nie wymądrzaj się.
-Teraz jestem silniejszy, o wiele.
-Tak? To zobaczymy. Niech tylko przydzielą mi misję, żeby cię złapać.
-Nie mogę się doczekać.
-Będzie jak za dawnych czasów. Tylko mnie nie zabij.
-Nie no co ty.

Po porannej rozmowie każdy z chłopców wyruszył w stronę swojej pracy.

-Dlaczego znowu się spóźniłeś? - przywitał go donośny głos przy drzwiach. Stał tam Kunikida, poprawiając swoje okulary. Nie był zadowolony.
-Przepraszam! Więcej się to nie powtórzy.
-Mówisz tak już setny raz, ale niech ci będzie. Przecież nie zwolnimy dobrego pracownika. Ale teraz jazda do biurka, czekają papiery.
Zrezygnowany Nakajima wiedział już, że prędko stamtąd nie wyjdzie.
Kiedy wszedł do głównej sali ujrzał Ranpo jedzącego słodycze jak zawsze, obściskujących się Tanizakiego i Naomi oraz Yosano plotkującą o czymś z Kanji'm. Dzień jak codzień. Dla Atsushiego było to normalne. Wreszcie do biura wparował wściekły Doppo. Wszyscy zajęli się swoją pracą. No wszyscy pomijając Ranpo.
Nagle zadzwonił telefon.
Okazało się, że jest do wykonania pilna misja. Została podłożona bomba w wielkim pustym budynku położonym blisko mostu. Większość wyruszyła rozbrajać bombę. Białowłosy tym razem miał zostać na zewnątrz i czekać na wroga.

Czekał on przy drodze. Postał tam jakieś 5 minut. Nagle pojawił się nie kto inny jak Ryunosuke.
-Tak myślałem, że ciebie tu zostawią.
-A ja wiedziałem, że to twoja sprawka.
-Niby czemu?
-Wyczułem twój zapach jak tylko zbliżyliśmy się do tego miejsca. Mam wyostrzone zmysły dla twojej świadomości.
-Dobrze wiedzieć.

I tak zaczęła się kolejna walka. ,,Wrogowie" przenieśli się na most. Ten jednak był otwarty. Była to wyrównana bitwa lecz Atsushi w pewnym momencie stał na krawędzi przepaści. Spadł. Lecz zdążył złapać się jedną ręką. Akutagawa podszedł wolnym krokiem w jego stronę.
-Widzisz, powtarza się sytuacja z kilku lat wstecz. - rzekł czarnowłosy. Chciał coś dopowiedzieć, ale przerwał mu jego atak kaszlu. Po paru minutach mu przeszło.
-Czas już minął. Nie słyszałem wybuchu. Wygraliście. - Ryunosuke odwrócił się w stronę odwrotu.
-Akutagawa. - wycharczał Atsushi.
-A no tak zapomniałem o tobie Jinko. - kucnął w stronę chłopaka i podał mu rękę.
-Idź już lepiej do domu.
-Wytrzymam, mam jeszcze trochę pracy.
-Nie, lepiej idź. Ja wrócę trochę wcześniej.

Akutagawa, mówiąc o sytuacji z kilku lat wstecz,miał na myśli ich pierwsze spotkanie. Wtedy byli jeszcze słabi, ale na tym samym poziomie. Po tej sytuacji coraz częściej spotykali się na misijach. Obydwaj uważali się za swoich największych wrogów. Za każdym razem chcieli się nawzajem pozabijać. Później jednak, gdy walczyli razem, zaatakował ich ktoś z innej organizacji. Musieli połączyć swoje siły, by go pokonać. Wtedy właśnie obydwaj poczuli jakąś więź między nimi. Wiedzieli jednak, że są z dwóch przeciwnych organizacji. Potem zaczęli wysyłać ich razem na misję, gdy dowiedzieli się o ich mocy. Raz z pomocą agencji, raz mafii.
Dalej byli dla siebie wredni. Udawali, że się nie lubią. Przez co skreślali u siebie szanse. Lecz czym dłużej się ze sobą widzieli tym bardziej się lubili. W końcu odbyło sie pewne spotkanie. Tam pogodzili się. Po około dwóch latach ich znajomości w końcu się zeszli. W dość specyficzny sposób. Czyli mowa tu o walce, w której tygrysołak prawie umarł. Do tej pory ma bliznę. Była to scena bardzo smutna lecz też romantyczna, czego nie można było się spodziewać po Akutagawie.

Teraz nadal jest między nimi mocna więź, a z każdym dniem wzrasta. Mimo tego, że nadal lubią sobie dokuczać.

Kiedy Atsushi wrócił do domu umył się, posprzątał w pokoju i położył się spać. Obudził go przekręcany kluczyk w drzwiach.
-Cześć. - usłyszał z końca mieszkania głos Akutagawy.
-Hej. - odpowiedział z głową wepchniętą w poduszkę.
-Jak się czujesz? Potrzebujesz czegoś?
-Nie, wszystko w porządku-odparł zaskoczony.
-Kupiłem coś jutro na śniadanie.
-Ale
-Mam wolne.
-Nie musiałeś
-Musiałem. To wszystko przeze mnie.
-Nie przesadzaj. Wszystko jest okej. Zawsze musieliśmy walczyć.
-Niby tak, ale teraz chyba zacznę uciekać. Albo poproszę szefa o inne zlecenia. Gdzieś dalej stąd.
-Jesli chcesz. - Nakajima odwrócił się w stronę Akutagawy. -Lepiej by było żyć w tamtym świecie. Bynajmniej jeden problem z głowy. - westchnął.-Ryunosuke zerknął na białowłosego, po czym sam położył się obok.
-Dobrze sobie radziłeś. Pewnego dnia będziemy silnym zespołem, który nigdy się nie rozpadnie.

Pamiętaj mnie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz