Za nowy początek

477 47 12
                                    


Wtedy z ust Chuuyi wypadło jedno zdanie. Bardzo ważne zdanie które usłyszał tylko Dazai. Od razu przyciągnął go do siebie. Zaraz potem usłyszeli huk. Wokół nich pojawiła się mgła.

Ani Dazaia ani Nakahary już tam nie było.

Chuuya

W momencie, gdy wstałem pierwszym pytaniem było czemu znajduje się na zimnej podłodze. Zacząłem się rozglądać. Z tego co wywnioskowałem byłem w swoim mieszkaniu. Tyle, że było ono dla jednej osoby. Postanowiłem się rozejrzeć. Gdy zobaczyłem swoje odbicie w lustrze wszystko mi się przypomniało. Miałem na sobie mój kapelusz, rękawiczki oraz białą koszulę i czarne spodnie. Na ramionach miałem zarzucony ciemny długi płaszcz.
-Dazai! - wykrzyczałem. Poczułem się jakby całe życie właśnie przeleciało przed oczami. Strasznie źle się czułem. Pomimo mojego stanu wybiegłem z domu nie zwarzając na nic. Nawet go nie zamykałem. Na moje szczęście moje miejsce docelowe było bardzo blisko.

Gdy dobiegłem już do tego nieszczęsnego parku wkurzony na maksa, ktoś już tam na mnie czekał.

Dazai

Wylądowałem na ziemi. Otrzepałem się z paprochów. Rozejrzałem się po okolicy. Spojrzałem na siebie. Mój stary wygląd w końcu wrócił. Rozglądałem się w poszukiwaniu Chuuyi. Nigdzie go nie było co mnie zmartwiło. W końcu zobaczyłem jakąś małą czarną kulkę w oddali biegnącą w moją stronę. Miałem już aktywować swoją zdolność jednak się powstrzymałem. Nie wiem czy to był dobry pomysł, bo dostałem z całej siły w klatkę piersiową.

-Czy ciebie już do reszty pogrzało kretynie? - wykrzyczał tak jak to miał w zwyczaju. Tyle, że tym razem o wiele głośniej. Jego głos się łamał. Spojrzał na mnie z zaszklonymi oczami. Wiedziałem już, że czeka mnie wykład.
-Jesteś tak cholernie głupi. Po co ci to wszystko było! Gdybyś tylko wcześniej powiedział,wtedy..-z każdą sekundą chłopak bardziej płakał.
Ruszył w moją stronę. Nie odsuwałem się. Zasłużyłem sobie na kilka mocnych ciosów. Zamiast tego jednak Chuuya zamknął mnie w swoim uścisku. Zaskoczony nie umiałem wydusić z siebie ani jednego słowa. Położyłem rękę na jego głowie i wplatalem ją w rude loki. Nie mogłem patrzeć na to jak Chuuya płacze. Na dodatek z mojego powodu.

Chuuya

Byłem wściekły, smutny i szczęśliwy w jednym momencie. Jednak przeważały te złe emocje.
Widząc zakłopotanie Dazaia złapałem go za ręce. Wtedy tak jakby się opamiętał. Możliwe, że w tamtym momencie dopiero sobie wszystko uświadomił.
-Boże Chuuya przepraszam cię, tak bardzo przepraszam. - szepnął i spojrzał mi w oczy po czym oparł swoją głowę o moje lewe ramię.
-Też przepraszam, poniosły mnie emocje i nawet nie zastanowiłem się jak ty się z tym czułeś. Częściowo to też moja wina. Gdybym tylko wtedy nie zaczął.
-Nie mów tak. Teraz będzie tylko lepiej.
-A co z Fyodorem?
-Coś się wymyśli. - po chwili ciszy odezwał się Dazai.

-Ja ciebie też.
-Co?
-Też cię kocham.
-Aaa - ze stresu nie wiedziałem co odpowiedzieć. - Nie musisz tak głośno tego mówić-wyszeptałem.
-KOCHAM CIĘ, będę powtarzać Ci to codziennie nieważne co się stanie. - wykrzyczał.
-Dobrze dobrze nie krzycz już rozumiem. - próbowałem zatkać mu usta dłońmi, ale po chwili spojrzałem w ziemię.
-Nadal czekam.
-Na co?
-Na odpowiedź.
-Przecież już ci to mówiłem nie pamiętasz?
-Dobra nie to nie.

Dazai

Odwróciłem się od niego. Jednak ten szybko złapał mnie za kawałek płaszcza. Stałem tyłem do niego.
-Też cię kocham. - powiedział prosto z mostu. - Też będę Ci to powtarzał codziennie, tylko nie opuszczaj mnie więcej. - krzyknął.

-Chu. Mogłeś to wcześniej powiedzieć. Już chyba możemy stąd iść prawda? - ruszyłem do wyjścia.
-Poczekaj. - odwróciłem się w stronę Nakahary.
-Obiecaj mi jeszcze jedną rzecz. To będzie nasza ostatnia obietnica. Tyle, że nie możesz jej złamać.
-Co masz na myśli?
-Nie rób tego nigdy więcej. - spojrzałem na niego ze zdziwieniem po czym się lekko zaśmiałem.
-Spokojnie. Mam teraz ciebie. Razem sobie poradzimy. Obiecuję.
Ty też mi coś obiecaj.
-Co dokładnie?
-Nigdy mnie nie opuszczaj. Bez ciebie byłbym nikim.
-Obiecuję.
-Dobrze. Z przykrością muszę oświadczyć, że narazie koniec tych romansów. Musimy szybko wrócić do pracy. Dowiedzieć się najważniejszych wiadomości i załatwić parę osób. Tak jak dawniej. Co ty na to?
-Oczywiście, wchodzę w to. - podniósł głowę w moją stronę i z szerokim usmiechem ruszył razem za mną.

Pamiętaj mnie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz