Za wspólne wypady

399 48 13
                                    

Chuuya z Dazaiem siedzieli już w
barze do którego zawsze się wybierali. Przy ladzie stał tajemniczy barista. Obydwaj siedli na wysokich krzesłach po czym złożyli zamówienie jakim było oczywiście wspomniane wcześniej wino.

-Ale mi tego brakowało-westchnął Chuuya upijając łyka czerwonego niczym krew alkoholu.
-Mojego towarzystwa?
-Oczywiście że nie. - parsknął.
-Ja i tak wiem, że tak. - uśmiechnął się chytrze.
-Zapomnij.

Po paru wypitych kieliszkach, chłopcy się rozkręcili. Wspominali dawne czasy, śmiali się, rozmawiali o głupotach. Nawet nie zauważyli jak to wszystko ich do siebie zbliżyło. Dazai wyciągnął telefon i zaczął pstrykać zdjęcia. Raz z ukrycia Chuuyi, a raz razem. Oczywiście rudemu nie za bardzo sie to podobało.
Później przeglądali swoje stare wiadomości. Były tam wszystkie ich kłótnie lub humorki Osamu. Uśmiali się przy tym jak nigdy.

Minęło trochę czasu. Dokładnie parę godzin.
Dazai prawie leżał na stole, a ,,lekko" pijany Chuuya gadał do niego nie zważając na to co dzieje się z towarzyszem.
W końcu jednak wstał dosyć gwałtownie, wywalając przy tym jeden z kieliszków.
-Oi Osamu. Wstawaj. Idziemy do mnie. - poddenerwowany rudzielec, po nie otrzymaniu odpowiedzi, nieporadnie próbował podnieść Dazaia. Chwycił go za ramię i obaj powoli wyruszyli w drogę do domu.
Chuuya wydawał się być w dobrym stanie, ale Dazai wisiał na nim półprzytomny.

Gdy doszli do mieszkania, niższy próbował otworzyć drzwi. Najpierw szukał klucza. Potem starał się trafić kluczem. Na dodatek przeszkadzał mu Osamu który co chwilę się przewracał. Po wielu próbach w końcu się udało. Wszedli do środka. Chuuya szukał włącznika światła. Ściągnął buty i płaszcz. Tak samo zdjął buty Dazaiowi jak i jego czarny płaszcz. Potem zaprowadził go do salonu. Położył go na kanapie, przykrył kocykiem, a sam poszedł się umyć. Po 30 minutach wrócił. Brunet ciągle spał. Nakahara postanowił położyć się obok mimo tego, że było mało miejsca. Wcisnął się tak, żeby zmieścić się pod kocem. Nawet nie zauważył kiedy przytulił się do chłopaka.

O godzinie 3 w nocy Dazai się obudził z bólem głowy. Ale jak zobaczył Chuuye obok niego uśmiechnął się mimowolnie.
Zaraz potem obudził się też on. Podniósł się do siadu.
-Chuu przepraszam. Chyba wyszedłem z wprawy.
-Zawsze tak mówiłeś. - tkną go palcem w czoło.
-Idziemy dalej spać?
-Nie. Chcę spędzić jeszcze trochę czasu z tobą.
-Nie wiem czy zauważyłeś, ale cały czas jesteśmy razem.
-Ale teraz jest inaczej.
-Eh okej. - Chuuya wstał i poszedł po swój telefon. Szukał coś na nim. W końcu z głośników można było usłyszeć cichą spokojną piosenkę. Była to ta którą kiedyś brunet grał na gitarze.

Dazai podszedł do Nakahary ukłonił się i wyciągnął w jego stronę rękę. Chuuya musiał to najpierw przeanalizować. Dopiero potem położył swoją rękę na tę jego. Zaraz potem sytuacja się zmieniła. Rudzielec miał ręce na ramionach brązowookiego, a Osamu na kręgosłupie partnera. Od czasu do czasu przejeżdżał dłońmi po jego plecach.
Tańczyli tak jakiś czas. Dazai ze zmęczenia oparł swoją brodę o czubek głowy Chuuyi.
-Nie pozwalaj sobie - powiedział niewyraźnie niebieskooki. Dazai na to tylko mocniej go w siebie wtulił.

Piosenka którą słuchali była z nimi od zawsze. Słuchali ją w sumie od dziecka, zawsze razem.
Resztę nocy przetańczyli mimo brakujących im sił.

Tylko, że nie obudzili się już w domu.

Dazai

Obudziłem się. Było mi strasznie nie wygodnie. Otworzyłem oczy. To co zobaczyłem zmroziło mi krew w żyłach. Parę metrów ode mnie siedział Chuuya. Miał na sobie pełno łańcuchów. Był cały skuty. Ręce, nogi, nawet szyja były mocno przymocowane do metalowego krzesełka. Zresztą byłem w tej samej sytuacji. Postanowiłem zachować spokój. Próbowałem krzyknąć kilka razy jego imię, żeby się obudził. Ani drgnął. Dopiero potem zauważyłem, że miał do siebie przypiętą kroplówkę najprawdopodobnie z jakimś narkotykiem bądź środkiem usypiającym. Znajdowaliśmy się w czymś podobnym do więzienia. Wszędzie były tylko kraty. Postanowiłem siedzieć tam i grzecznie czekać aż ktoś raczy tu przyjść.

Po jakiejś godzinie kraty się odchyliły. Nie zgadniecie kto tam był. Oczywiście Fyodor. Spodziewałem się kogoś innego tak na początek.

-Więc po co tu jesteśmy? - spytałem z uśmiechem.
-Nie udawaj głupiego. Umowa to umowa. Poczekaj. Nie obchodzi cię stan twojego ukochanego?
-Nie zabijesz go. Uśpiliście go tylko dlatego, że jest dla was za silny. Nie pokonalibyście go.
-Masz rację. Ale w tym stanie nic nie zrobi. Posłuchaj dam ci wybór. Albo będziecie dla mnie pracować dobrowolnie, albo zabije wszystkich waszych bliskich i zniszczę caałe miasto. Więc jak będzie?
-I tak byś to zrobił.
-Nie gadaj. Ja zawsze dotrzymuje obietnic. Czy nie?

Nie odzywałem się nic obmyślając jakiś plan działania. Nagle coś sobie przypomniałem.
-Zgoda.

Tymczasem Mori próbował dodzwonić się do dwójki mafiozów.
Z racji tego że obaj nie odbierali wiedział już co się stało.
Zebrał tych najsilniejszych członków mafii na miejsce spotkań.
-Słuchajcie jest problem. Ukradli nam naszą najcenniejszą broń. Musimy im jak najszybciej pomóc. Wiem że sami doskonale dali by sobie radę, ale może być z tym spory problem. Rano o 6 zdążyłem jeszcze dostać wiadomość od Dazaia. Jest tam podane miejsce w których najprawdopodobniej ich przetrzymują. Musimy jechać to sprawdzić. Tylko, że nam też jest potrzebna pomoc. Sprawdziłem to miejsce. Jest tam pełno ochrony. Prawie cały budynek jest obstawiony.
Będziemy pracować z agencją. O dziwo Fukuzawa się zgodził. Był mi dłużny. Akutagawa będziesz pracował z Atsushim. Tachihara z Kunikidą Doppo, a Tanizaki będzie nam ogólnie potrzebny. Jego zdolność jest nam bardzo sprzyjająca. Zapomniałbym o Montgomery. Ona za pomocą swojego pokoju będzie nas kryła. Ja idę z Fukuzawą. Inni będą albo rozwiązywać sprawę albo będą walczyć. To tyle za 20 minut się zbieramy.

-Jak ja dawno z tobą nie walczyłem-powiedział wyszczerzony Atsushi.
-Lepiej się tak nie ciesz. Nie zdajesz sobie sprawę z tego jak silni oni są. Jak będziesz mnie spowolniać to idę bez ciebie.
-Kiedyś to chyba słyszałem.

Atsushi i Akutagawa mieli główne zadanie. Mianowicie musieli odnaleźć Chuuye i Osamu. Pomoó im się stamtąd wydostać. Ewentualnie kogoś zabić, czego Nakajima oczywiście chciał najmniej. Ale nie spodziewli się że od razu zostaną zaatakowani.
Akutagawa widząc pociski lecące w ich stronę swoją zdolnością zdołał ocalić Atsushiego, którego kulka lekko drasnęła na policzku.
-Jinko! - krzyknął Ryunosuke.
-Spokojnie nic mi nie jest.
-Mógłbyś bardziej uważać co. Chcę ich zabić.
- Odpuść. Teraz już będę przygotowany. - wytarł krew z twarzy i obydwaj ruszyli jak błyskawica w stronę budynku.

-Zgoda. - powiedział Osamu.
-Nie wiedziałem że obędzie się tak szybko. Chciałem cię trochę podręczyć. Wiesz w sumie ty i tak nie jesteś mi potrzebny. Na rudzielcu zrobiłbym parę eksperymentów, ewentualnie może znalazłoby się coś, by mógł być cały czas w swojej drugiej formie.

Miarka się przebrała. Dazai nie mógł już tego słuchać.
-Teraz!

Zaraz po tym zdaniu za plecami Dostoyevskiego pojawiło się czerwone światło i charakterystyczny dźwięk.
Wszystkie łańcuchy pospadały na ziemię.
Osamu pstryknął palcami i również cały ciężki metal z niego spadł.

-W końcu. Wiesz ile na to czekałem? - odparł Chuuya. Porozciągał się chwilę w miejscu. Powolnym krokiem zaczął zmierzać w stronę wroga.
-Naprawdę myślałeś, że takie tanie narkotyki zadziałają..
-Na takiego alkoholika jak Chuuya? - wtrącił Dazai.
-Na Boga czy ty nawet w takich chwilach nie potrafisz być poważny?-westchnął głęboko.-Jestem odporny na takie rzeczy. Szczególnie po tym co przechodziłem w dzieciństwie. Teraz zapłacisz za wszystko co zrobiłeś! - Nakahara nabrał rozpędu. Użył grawitacji i wymierzył cios w Fyodora. Trwało to tylko parę sekund. Nie był to dobry krok.

-Chuuya nie! - wykrzyczał Dazai.
Było już za późno.
Było źle, bardzo źle.

Ale dla której strony?

Pamiętaj mnie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz