- Ja... Panie... Ja... Przepraszam na pra..... - nie dał jej dokończyć
- Zamknij się Bella! Dałem ci do wykonania tak prostą misję i nawet to zepsułaś! Nie zasługujesz nawet abym Cię torturował ale wiesz, że uwielbiam patrzeć jak inni cierpią - wysyczał - CRUCIO!
Czarny Pan ponownie doprowadzał do utraty zamyłów swojej najwierniejszej sługi. Bellatrix leżała u jego stóp i chciała aby to okropne cierpienie już się skończyło... chciała umrzeć. Po jakichś 15 Cruciatusach traciła kontakt z rzeczywistością. Nie wiedziała czy cały czas żyje i dostaje kolejnymi Cruciatusami czy jest już nie żyje. Zemdlała. Gdy się obudziła leżała na podłodze i słyszała swój krzyk, z bólu wyrywała sobie włosy. Straciła poczucie czasu, wydawało się jej, że leży tam już wieki. Jeszcze kilka jej krzyków i ból zaczął ustawać. Usłyszała chłodny głos.
- Na dzisiaj koniec Bellatrix. A teraz... WYNOŚ SIĘ!
Nawet nie wiedziała kiedy znalazła się za progiem drzwi do domu swojej siostry w którym znajdowała się siedziba jej umiłowanego Pana. Nie miała gdzie się podziać... Przecież jej mąż jest aktualnie w Azkabanie więc nie może iść do domu... W sumie i tak nie dałaby rady, bo po wielogodzinne torturze wszystko ją bolało. Cholera! Gdzie ona teraz pójdzie! Wzięła głęboki oddech, wypowiedziała kilka zaklęć i znalazła się na jakiejś ulicy próbowała wstać lecz nie udało się jej to. Otworzyła lekko oczy. Była to ciemna, wąska uliczka, przypuszczała, że jeśli nikt jej tu nie znajdzie to prędzej czy później umrze z wycięczenia. Mogła w sumie wołać pomoc ale nie miała siły. W sumie jeśli ktoś znalazłby ją tu od razu trafiłaby do Azkabanu. Wolała tu umrzeć niż trafić do tego strasznego miejsca.
CZYTASZ
Pure Madness || Bellatrix Lestrange
FanfictionOpowiadanie do którego się nie przyznaję :) Wybaczcie byłam młoda i głupia, a to nie moja wina że to się tak wybiło. Czytacie na własną odpowiedzialność.