Weszła do pokoju w którym był unieruchomiony Rudolphus. Nie kochała go, ale był jej bardzo dobrym przyjacielem.
Został trafiony pierwszym zaklęciem torturującym. Już przy pierwszym Cruciatusie miał wrażenie że umiera, bo Bellatrix była mistrzynią w torturowaniu i zabijaniu ludzi. Zawsze, gdy kogoś torturowała robiła to bezlitośnie i okrutnie, tak było też i w tym przypadku. Gdy go uderzała zaklęciami przypomniała sobie ile razy ona zostawała poddawana przez niego takim samym męczarniom, ile łez wylała, ile razy wyzywał ją i właśnie teraz jej chłodny uśmiech pojawił się na jej twarzy. Zaczęła czerpać radość z torturowania swojego męża. Nie miała już żadnych skrupułów. W jej ciemnych oczach odbił się cień Rudolphusa. Był biały jak kreda i wił się pod nogami swojej pięknej żony.
- Błagam! Za... co? - z ust mężczyzny wyrwał się okrzyk
- Kotku błagam przestań!- Oj ty już mi tu nie kotkuj! Pamiętasz jak zawsze mnie poniżałeś i torturowałeś?! Taraz ja odwdzięczam ci się!
Z ust Rudolphusa popłynęła krew, a Jego krzyki ponosiły się echem.
- Crucio - szepnęła zimno Bellatrix z jej sadystycznym uśmiechem i pojedyńcze pasma włosów spadły na jej twarz. Kobieta podeszła bliżej do swojego konającego w męczarniach męża przeciągając klątwe dłużej i mocniej. Jej szata poplamiła się jego krwią lecz ona nawet tego nie zauważyła. Była ogarnięta żądzą mordu.
- Jak to jest umierać? - syknęła i potem zaśmiała się- Błagam przestań! - krzynkął, lecz wiedział, że za niedługą chwilę czeka go śmierć
- Milcz! - I jeszcze jedno Crucio silniejsze od poprzednich. Mąż Belli poczół jak umiera, gdy kobieta też to zauważyła rzuciła w jego strone ostatnie i najsilniejsze zaklęcie torturujące i sparwiło ono, że Rudolphus Lestrange został zabity przez swoją żonę.
Jego ciało zostało sprzątnięte, a krew całokwicie usunięta z podłogi. Bellatrix poszła do swojej komnaty i gdy przechodziła obok swojego lustra spostrzegła na swojej długiej sukience dużą plamę krwi i zoriętowała się, że jest to krew Rudolphusa i nie zrobiła to na niej wrażenia, ale zrozumiała, że Czarny Pan manipuluje nią. Wpadła w szał, albo panikę...
Może pewnego dnia Czarny Pan zleci jakiemuś śmierciożercy zabicie mnie, tak jak zmusił mnie do zabicia Rudolphusa... - myślała
Zaczęła płakać, usiadła w kącie i kiwała się w przód i tył, wyrywała sobie włosy. Wzięła różdżkę i przyłożyła do swojej głowy i myślała że nastanie ciemność lecz... jej siostrzeniec który usłuszał jej płacz wbiegł do jej komnaty
- Ciociu, spokojnie... odłuż różdżkę i porozmawiajmy... -zaczął powoli i ostrożnie podchodzić do niej
- Wyjdź, Draco! - i zaczęła teraz celewać w niego
- Spokojnie... - powiedział, podniósł ręce i wycofał się nieco, ponieważ wiedział do czego ona jest zdolna
- Avada... - powiedziała przykładając różdżkę do swojej głowy i wpatrując się swoimi szalonymi oczami w swojego siostrzeńca, lecz Draco był szybszy i podbiegł do niej wytrącając jej różdżkę z ręki tym samym narażając się na jej potworny gniew. Unieruchomił jej ręce i obrucił twarzą do podłogi. Leżała tak kilka minut i czuła jak emocje z niej schodzą.
- Uspokojiłaś się już? - zapytał dalej trzymając ją
- Tak, a teraz puszczaj mnie! - warknęła
- A obiecujesz, że nic mi nie zrobisz, albo co gorsza sobie?
- Obiecuję
- Więc może porozmawiajmy... - powiedział puszczając ją, ale kobieta nie dała mu dokończyć
- Czemu uratowałeś mnie? Gdybym zabiła się nikt nawet nie zauważył. Poza tym świat beze mnie byłby o wiele lepszy.
- Nawet tak nie mów! Jesteś wspaniałą osobą! A dlaczego chciałaś popełnić samobójstwo?
- Jesteś za młody... nie zrozumiesz - spuściła głowę
- Ależ jasne, że zrozumiem! Nie jestem już dzieckiem
- Chciałam się zabić, bo zauważyłam, że jestem marionetką Czarnego Pana... byłam obsesyjnie wpatrzona w niego... jakbym ogłupiała... Dalej chcę być śmierciożerczynią, chcę torturować i zabijać... ale... nie chcę być popychadłem Czarnego Pana... - wybuchła płaczem
- Zgadzam się z tobą, jesteś w niego ślepo wpatrzona... mam pomysł... może na razie nic nie rób, ale gdy stwierdzisz, że Czarny Pan pozwala sobie za dużo, przyjdziesz do mnie i wtedy pomyślimy... na razie bądź taka jak kiedyś, bo taka jesteś najlepsza... Dobrze?
- Tak, dziękuję za pomoc, Draco - przytuliła go pierwszy raz w życiu
- I obiecaj mi jedno,nigdy nie próbuj się zabić, bo jesteś po prostu fantastyczna, a jeśli poczujesz się źle to przyjdź do mnie i porozmawiamy - czuł się trochę nieswojo w objęciach Bellatrix, gdyż była ona okrutnym mordercą, ale zaufał jej.
Bella po rozmowie z Draco, dostrzegła, że jej życie ma sens i ma po co żyć. Jej humor się poprwaił, bo wiedziała, że jeśli będzie czuła się źle, ma z kim porozmawiać.
CZYTASZ
Pure Madness || Bellatrix Lestrange
Fiksi PenggemarOpowiadanie do którego się nie przyznaję :) Wybaczcie byłam młoda i głupia, a to nie moja wina że to się tak wybiło. Czytacie na własną odpowiedzialność.