Rozdział 8

425 24 34
                                    

Kilka dni później nadszedł ten dzień w którym Rudolphus miał wyjść z Ankabanu. Dla Belli nie miało to znaczenia bo wiedziała że jej głupi mąż za niedługo da się znowu złapać i Azkaban powita go ponownie. Siedziała jak prawie zawsze na dużej kanapie w salonie i czytała książkę. Jej siostra gotowała kolację. Gdy rozległo się pukanie do drzwi wejściowych Bellatrix nawet nie raczyła wstać otworzyć, więc Narcyza je otworzyła. Do domu wparował Rudolphus.

- Bellatrix.. Gdzie ona jest?! - zapytał, a raczej wykrzyczał

- Ej zamknij się! Nie krzycz tak! - odparła Bella

- Chodź musimy porozmawiać na osobności! - złapał ją za ramię i pociągnął do jakiegoś pokoju

- Czego chcesz?

- Ty debilko! Siedziałem w Azkabanie! Przez ciebie!

- Przeze mnie?! Siedziałeś w Azkabanie przez swoją głupotę Rudolphusie, a teraz puszczaj mnie! To boli!

- I ma boleć!

Jej mąż zaczął szarpać nią jeszcze bardziej. Oparł ją plecami o ścianę i przyłożył różdżkę do jej głowy. Bellatrix jak zawsze z kamienną twarzą wpatrywała się w jego rozwścieczone oczy. W środku czuła ogromny strach, ale nauczyła się, że lepiej tego nie pokazywać. Wiedziała, że jeśli zaraz ktoś jej nie uratuje to czeka ją śmierć z ręki jej męża.

- Błagam... nie rób mi... krzywdy - wydyszała

- Jeśli odpowiesz na moje jedno proste pytanie to może daruję ci życie

- Ok dawaj - szczerze to nie wiedziała czego ma się spodziewać

- Znalazłaś sobie innego?

- Rudolphusie! Owszem nic do ciebie nie czuję, ale to nie znaczy, że chce się z tobą rozwodzić, albo co gorsza szukać sobie innego. Jesteś wspaniałm mężem, przepraszam za to, że cię nie kocham, ale po prostu nie mogę... nie umiem - chciała złagodzić sytuację

Bellatrix bardzo często kłamała i bardzo dobrze jej to wychodziło, lecz tym razem nie kłamała.

Poczuła jak jej ,,kochany" mąż uderza ją z całej siły w policzek, a ona opadła na ziemię.


Poczuła jak jej ,,kochany" mąż uderza ją z całej siły w policzek, a ona opadła na ziemię

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

(wyglądała wtedy mniejwięcej tak jak na tym zdjęciu)

Przeczołgała się w kąt pokoju i zaczęła czuć, że została poddana torturom. Nie bolało aż tak, bo była już przyzwyczajona do Cruciatusów, a poza tym Rudolphus nie znał się za bardzo na tej klątwie. Przypomniała sobie, że w kieszeni ma różdżkę więc zaczęła jej szukać. Znalazła!

- Petryfikus Totalus! - krzyknęła

Gdy poczuła, że ochłonęła po Cruciatusach zaczęła uciekać. Po drodze napotkała Cyzię.

- Proszę! Cyzia pomocy!

- Spokojnie, co się dzieje?

- Rudolphus mnie torturował i teraz jest unieruchomiony. Błagam pomocy... Boję się go...

- Muszę ci przerwać. Czarny Pan chce się z tobą pilnie widzieć

Mega, mój mąż mnie torturował a teraz pewnie czeka mnie kara od Czarnego Pana. Hmmm ciekawe za co ta kara - myślała

Poszła do komnaty swojego umiłowanego Pana.

- Witaj Bello. Mam do ciebie prośbę - wymusił sztuczny uśmiech

- Do twoich usług Panie - skłoniła się lekko

- Musisz zabić swojego męża, ale nie zwykłą Avadą tylko Cruciatusami. - chciał zobaczyć jak bardzo wierna i oddana jest mu Bellatrix

- Ale... Panie mój... to mój mąż... prosz...

- Nawet nie sprzeciwiaj mi się,bo jeśli nie wykonasz tego zadania wylecisz ze śmierciożerców!

- Dobrze - opuściła głowę w wyszła z jego komnaty

Nie miała wyboru. Musiała zabić Rudolphusa.

Pure Madness  ||  Bellatrix Lestrange Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz