Rozdział 11

383 13 23
                                    

Tej nocy wogóle nie spała, a gdy tylko wybiła godzina 6.00, (o 6.00 zawsze budziła się Narcyza) pobiegła do pokoju swojej siostry. Gdy wparowała jej do pokoju od razu krzyknęła:

- Cyzia! Ty też masz wezwanie na spotkanie, racja?

- Jasne, że tak ale co ty tu robisz o takiej wczesnej godzinie, z tego co pamiętam to wstawałaś zawsze około 11 godzi... - mówiła Narcyza lecz Bellatrix nie dała jej dokończyć

- I jak myślisz? Co będziemy omawiać? Na pewno coś bardzo ważnego! - była tak bardzo podekscytowana, że przez chwilę Narcyza myślała, że Bella zwariowała, bo jej zachowanie i jej wygląd po nieprzrspaniej nocy mówiły same za siebie

- Spokojnie! Uspokój się! Wyglądasz jak wariatka! Spałaś wogóle dzisiaj? - próbowała uspokoić podniecenie siostry

- Nie spałam! A czy to ważne?!

- Tak, bo w takim stanie na pewno nie pójdziesz na spotkanie. Bello ja teraz muszę iść przygotować śniadanie, a ty MUSISZ iść się wyspać. Przysięgam, że obudzę cię o 12 żebyś zdążyła naszykować się.

- No ok - powiedziała i poszła do swojej komnaty i zasnęła jak dziecko

Około godziny 12 obudziło ją pukanie do jej drzwi i usłyszała głos Narcyzy, po czym zerwała się z łóżka i poszła się umyć, ubarć i uczesać, lecz gdy przechodziła obok lustra nie mogła powstrzymać się od śmiechu. Wyglądała ona jak trup. Gdy już była gotowa, spojżała na zegar, na którym zobaczyła że za pięć minut musi być na spotkaniu. Zebranie Śmierciożerców odbywało się na parterze a jej komnata była na najwyższym piętrze czyli na czwartym. Zbiegła więc szybko po schodach i zapukała do drzwi sali spotkań. Usłyszała  pozwolenie na wejście. Gdy otwarła drzwi zobaczyła, że wszyscy już tylko na nią czekają.

- Usiądź Bellatrix. Jesteś spóźniona, a wiesz, że cenię sobię punktualność - Czarny Pan wskazał na miejsce obok Narcyzy

- Przepraszam panie, wybacz - ukłoniła się mu i usiadła na wskazanym miejscu

- Jak już wiecie, dziś będziemy omawiali bardzo ważną sprawę. Nie będzie to jeszcze ostateczna bitwa, bo ją planuję na 1998 rok, bo potrzebuję więcej moich popleczników. Przechodząc do celu dzisiejszego spotkania, muszę wyznaczyć dwie osoby do bardzo trudnej misji. Mieli to być Lucjusz Malfoy i Rudolphus Lestrange lecz ten drugi został zabity przez własną żonę - wokół stołu wybuchły szydercze śmiechy, niektóży nawet walili pięściami w stół, a Bellatrix spuściła tylko wzrok
- Dość! - wysyczał po chwili Voldemort też widocznie rozbawiony chańbą Bellatrix
- Rudolphusa zastąpi Bellatrix Lestrange.

- Panie... wezwałeś mnie wczoraj i mówiłeś, że mam sama iść... i zupełnie inaczej to wyglądało... - powiedziała kobieta drżącym tonem

- Tak Bello ale jest zmiana planów! - ryknął
- Przechodząc do planu, Lucjusz i Bellatrix mają podjąć walkę z Zakonem Faniksa. Nie obchodzi mnie czy ktoś zginie, macie wykraść ich plany. Pewnie dziwicie się po co w takim razie wzywałem wszystkich? Pozostali są odpowiedzialni za zgromadzenie większej liczby śmierciożerców, ponieważ jest nas zdecydowanie za mało aby podjąć ostateczną walkę. Jak już też niektórzy wiedzą, Draco malfoy został wyznaczony do zabicia Albusa Dumbledora, w tej kwestji nic się nie zmienia.

Czarny Pan mówił jeszcze coś, lecz Bellatrix nie słuchała go już. Była skręcona w myślach. Ostatnio bardzo często potrafiła zamyślać się i tracić całokwity kontakt z rzeczywistaścią. Usłyszała tylko po około godzinie głos Voldemorta:

- To wszystko na dziś. Możecie się już rozejść.

W tej chwili wstała z krzesła i zdała sobie sprawę, że nic tak naprawdę nie wie, ponieważ nie słuchała ona planu. Gdy już wszyscy wyszli z pokoju spotkań, podeszła ona do Lucjusza, który będzie towarzyszył jej w walce.

- Lucjuszu, zapomniałam kiedy będzie walka, czy byłbyś tak łaskawy i przypomnisz mi kiedy ona jest? - zapytała nico wrednym tonem ponieważ nie lubiła gdy to właśnie on towarzyszy jej w bitwie, bo w Departamencie Tajemnic od razu dał się złapać Zakonowi Feniksa

- A co? Przysnęło ci się? - zapytał mężczyzna szyderczo uśmiechając się

- Odpowiadaj jak do ciebie mówię, Malfoy!

- Za dwa dni czyli w piątek o godzinie 8.00. Nie zaśpij Lestrange - burknął i wyszedł z sali

Po chwili postąpiła tak samo. Poszła na obiad który przygotowała jej siostra.

- Czemu do cholery spaghetti bez mięsa?! - zapytała Narcyzę bardzo zdziwiona Bellatrix

- Otóż dlatego, że zdecydowałam, że ty i ja przechodzimy na wegetarianizm - uśmiechnęła się jasnowłosa

- Cyziu, to żart, prawda - czrnowłosa dalej nie wieżyła

- Bella, nie denerwuj mnie nawet. Spróbować wegetarianizmu chyba możesz, tak?

- No spróbować mogę...

(Po dokończeniu obiadu)

- Ok, miałaś racje. Zakładamy się kto dłużej wytrzyma na wegetarianiźmie - Bella przypuszczała, że wygra, bo naprawdę smakował jej taki obiad

- Ale... Bella... to nie miało być o zakład... a w sumie wiesz, ok niech ci będzie. O co się zakładamy? - nie mogła odmówić tej słodkiej minie którą zrobiła jej siostra

- yyyy... może o... nową szatę?

- ok - było to dziecinne według Narcyzy, ale zgodziła się

Draco wstał od stołu równo z Bellatrix i wsadził naczynia do zlewu i po nim to samo zrobiła jego ciocia.

- Mam pozmywać naczynia? - zapytała znudzona Bella

- Nie, zostaw. Ja to zrobię - Narcyza właśnie kończyła obiad

Bellatrix i Draco szli razem po schodach. Nagle nastolatek, odezwał się:

- Muszę z tobą porozmawiać, ale na osobności.

- No dobrze, a o czym? - zmarszczyła lekko czoło

- Nie ważne, chodźmy może hmmm... do twojej komnaty, dobrze?

Drogę po schodach odbyli w ciszy, a gdy tylko weszli do komnaty śmietciożerczyni, Draco przepuszczając kobietę w dżwiach zamknął za sobą starannie drzwi na klucz.

- Draco, co ty odwalasz?! - krzyknęła oburzona

- Ciiii, nikt nie może usłyszeć

- Dobra, co ty odemnie chcesz?

- Chcę abyś odeszła od śmierciożerców. Nie chodzi mi abyś to zrobiła dziś, czy jutro, ale to zagraża twojemu, życiu. Nie zapowiada się raczej, że Czarny Pan wygra ostateczną bitwę. Odejdź od niego zanim będzie za późno. Chodzi mi tylko o to abyś była bezpieczna - powiedział jakby lekko przestraszony chłopak

- Dobrze, zastanowię się nad tym, a teraz już idź do siebie - siostrzrniec wychodząc z pokoju uśmiechnął się lekko jakby chciał jej przekazać, że ufa jej

Lestrange była trochę zdezoriętowana, bo możliwe, że Draco miał rację. Ale stwierdziła, że na razie zostawi wszystko tak jak jest... może później coś zmieni...




●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●



Hejka! Ten rozdział jest jak dotąd najdłuższy, bo ma on 977 słów! Chcę wam tutaj jeszcze powiedzieć, że rozdziały będą dodawane w każdą sobotę. Mam jeszcze zamiar napisać trochę nietypowe fanfiction o Bellatrix i myślę, że zacznę je pisać już jutro, lub pojutrze. Musiałam to tutaj napisać, ponieważ niektórzy mogli pomyśleć, że już skończyłam tę książkę, lecz nie. Można powiedziać, że to jest dopiero początek tego fanfiction.

Dobra... rozpisałam się...

Pure Madness  ||  Bellatrix Lestrange Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz