~1~

6.1K 100 3
                                    

-Miau. - zamiauczał kot, wprost do ucha śpiącej właścicielki.
-Um… o to ty Brutusie. - szepnęła szatynka, przetarła brązowe oczy i delikatnie objęła kota.- Jesteś głodny?
Zwierzę spojrzało dziewczynie w oczy i jeszcze raz miauknęło.
Kobieta powoli wyszła z łóżka i skierowała się do kuchni. Wyjęła z szafki puszkę z jedzeniem dla pupila i włożyła jej zawartość do miski. Położyła naczynie na podłogę, a kot zaczął jeść.
-Smakuje ci? - spytała i sięgnęła po telefon.
- No, nie, już 8:30! Muszę zdążyć na spotkanie w sprawie książki. - powiedziała sama do siebie. Dziewczyna wzięła szybki prysznic, ubrała zieloną koszulę i czarne spodnie , oraz buty na obcasie i popędziła wprost do wydawnictwa.
-Cześć Cora. - Przywitał ją wysoki blondyn o zielonych oczach.
-Hej Nathan, wybacz, ale muszę się śpieszyć, mam rozmowę z wydawcą w sprawie mojej książki.
-Jasne, rozumiem. - powiedział i uśmiechnął się miło. - Trzymam kciuki.
-Dzięki. - szepnęła brunetka i wbiegła do windy. Wysiadła na 16 piętrze i zapukała do jednego z biur.
-Proszę. - powiedział męski głos po drugiej stronie.
Cora uchyliła drzwi i weszła do pomieszczenia.
-Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie.
-O, nie szkodzi. Młodzi pisarze mają u nas taki przywilej. Proszę usiąść. - powiedział mężczyzna około czterdziestki i uśmiechnął się.
-Dziękuję. - powiedziała dziewczyna i odwzajemniła uśmiech.
-A więc, Pani Coro, przejrzeliśmy pani książkę i jesteśmy pod ogromnym wrażeniem. W tak młodym wieku może pani zostać autorką kolejnego bestsellera. Chcielibyśmy nawiązać z panią współpracę. Słyszeliśmy, że nie jest pani powiązana z żadnym wydawnictwem. Oczywiście, jeśli pani wyraża zgodę.
-Tak, zgadzam się. - szepnęła kobieta. - Moim marzeniem od zawsze była współpraca z waszym wydawnictwem.
-Doskonale. - powiedział mężczyzna. - Liczymy na udaną i owocną współpracę. - dodał i podał kobiecie papiery do podpisania.
Cora bez wahania podpisała umowę, a mężczyzna wszystko jej wyjaśnił i oprowadził ją po firmie.
-Dziękuję panu bardzo, za oprowadzenie mnie i wyjaśnienia. Do zobaczenia.
-Nie ma za co.
-Do zobaczenia.
Cora była wniebowzięta. Od zawsze chciała by jej książka stała się bestsellerem, a to wydawnictwo miało jej w tym pomóc. Brunetka wyszła z budynku. Na dworze było strasznie zimno i ciemno, jednakże pod koniec listopada to zupełnie normalne. Cora wyjęła z torebki telefon i zerknęła na godzinę. Była 17:30.
Kobieta powoli udała się w stronę domu. Czuła szczęście i ogromną satysfakcję.
-Rodzice byliby dumni. - uśmiechnęła się pod nosem. Gdy była już dość blisko usłyszała, jak ktoś się kłóci, podeszła bliżej i usłyszała strzał. Nagle z uliczki obok niej wybiegło dwóch uzbrojonych mężczyzn w kominiarkach.
-Mamy gapia! Trzeba się jej pozbyć. - krzyknął jeden z nich i wyjął broń.
-Zostaw i zjeżdżamy, bo szef się wścieknie.-warknął drugi i wepchnął kolegę do samochodu. Dziewczyna stała jak wryta. Nie wiedziała co się właśnie stało. Gdy się uspokoiła przypomniała sobie o strzale.
-Jeżeli tam wejdę, może mi się coś stać, ale jeżeli teraz odejdę i wrócę do domu, prawdopodobnie będę miała wyrzuty sumienia do końca życia. - pomyślała. - Walić to.
Skręciła w wąską uliczkę i powoli, dokładnie się rozglądając zaczęła badać zaułek. Był ciemny i zatęchły, a przy ścianach stały góry śmieci.
Niespodziewanie przy ścianie, na końcu zaułka zobaczyła skuloną męską sylwetkę. Podbiegła tam i zobaczyła, że to młody czarnowłosy chłopak, bardzo dobrze ubrany, mniej więcej w jej wieku. Złote mankiety przy koszuli, na których była wygrawerowana głowa wilka od razu przykuły jej uwagę. Był związany, a jego oczy były zasłonięte. Jego oddech był przyśpieszony, a mięśnie spięte. Cora nie wiele myśląc schyliła się nad nim i zaczęła go rozwiązywać. Zadrżał, ale był odważny.
-Skończycie to w końcu. - szepnął przez zaciśnięte zęby.
- Spokojnie, nie ma ich, odjechali.
Zdjęła mu opaskę i spytała:
-Wszystko dobrze? Nic ci się nie stało?
Chłopak nie odpowiedział, próbował się podnieść, ale upadł, wtedy dziewczyna dostrzegła krew w okolicy jego klatki piersiowej, pomiędzy piątym a szóstym żebrem.
-Siedź spokojnie. Dzwonię na policję i po pogotowie.
Wtedy mężczyzna oprzytomniał , podniósł się na kolana i warknął oschle:
-Nie, żadnej policji, ani pogotowia.
-Trzeba cię zabrać do szpitala. - powiedziała  z frustracją.
-Żadnego szpitala.  Zostaw mnie i zajmij się sobą. - przymknął oczy, a potem oparł się o ścianę.
-Nie licz na to. Skoro nie chcesz jechać do szpitala, to pójdziesz ze mną i opatrzę cię w domu.
-Jesteś głupia, czy szalona? - szepnął -Nie chcę twojej pomocy. A poza tym, chcesz mieć kłopoty? Jeśli mi pomożesz, to licz się z konsekwencjami. Nie żartuję...
-Albo idziesz ze mną, albo dzwonię po pogotowie. - powiedziała stanowczo . - Sam dobrze wiesz, że szpital musi zgłaszać rany postrzałowe na policję. Nie zostawię cię tutaj, a konsekwencje mnie nie obchodzą.- podniosła brew.
Chłopak wzdychnął ciężko i szepnął:
-Uparta jesteś. -uśmiechnął się lekko. - Zawsze stawiasz na swoim? - spytał już chłodniej.
-Jak coś sobie postanowię, to nic mnie od tego nie odwiedzie. - odpowiedziała dziewczyna i pomogła mu wstać.
Powoli doszli do jej mieszkania.  Dziękowała bogu, że mieszka na parterze. Wprowadziła mężczyznę do domu i posadziła go na butelkowo-zielonej kanapie w salonie, a sama poszła do kuchni po apteczkę.
-Miau. - miauknął Brutus i wskoczył na sofę obok siedzącego na niej obcego.
- Kot? - spytał chłopak w myślach. - Myślałem, że mieszka z jakimś mężczyzną, w końcu jest całkiem ładna.
Po chwili Cora wróciła z bandażem i wodą utlenioną. W samą porę, bo kot zaczął charczeć i chciał rzucić się na mężczyznę.
-Przepraszam cię za niego. On nigdy tak nie reagował.
-Nie szkodzi, na jego miejscu też byłbym nieufny wobec obcych. - szepnął czarnowłosy.
-Musisz rozpiąć koszulę, żebym mogła opatrzeć ranę. - powiedziała po chwili.
Mężczyzna niepewnie zaczął rozpinać guziki, nie spuszczając oczu z kobiety.
-Twój chłopak nie będzie zazdrosny?-spytał.
-Byłam w kilku nie zbyt udanych związkach, ale obecnie nie mam chłopaka, więc nie ma kto być zazdrosny. Nie ruszaj się. - powiedziała dziewczyna i chciała przetrzeć ranę mężczyzny wacikiem nasączonym wodą utlenioną, jednak ten złapał jej nadgarstek.
- Nie dotykaj mnie. Sam to zrobię. Nie potrzebuję twojej pomocy. - powiedział, prawie warcząc i nieufnie patrząc jej w oczy.
Dziewczyna bez słowa zabrała rękę i dała chłopakowi wszystko z apteczki, a sama usiadła w fotelu obok. Przetarł ranę postrzałową i przeklął pod nosem.
-Kurwa, trzeba wyjąć kulę. -powiedział i oparł się o sofę. Wziął do ręki pensetę i polał ją spirytusem, a potem przyłożył ją do rany.
Trzy razy próbował wyjąć kulę, jednak bezskutecznie. Czuł ogromny, przeszywający ból, ale był zbyt dumny, by prosić o pomoc.
-Daj, pomogę ci. Widzę jak się męczysz. - powiedziała nagle  z troską w głosie.
-Co ci do tego?! Nie znasz mnie...
-Może tak, ale jeśli umrzesz w moim mieszkaniu, ja będę miała problem?! A i jeszcze poczucie winy...
Chłopak w końcu uległ. Dziewczyna delikatnie włożyła pensetę do rany, a ten jęknął cicho, po czym mocno zacisnął zęby.
-Mam ją. - powiedziała  i wyjęła mały złoty kawałek metalu z ciała czarnowłosego. - odłożyła kulkę na stolik i polała ranę wodą utlenioną.
- Trzeba to zszyć. - szepnęła kobieta.
-Zrobię to. - odpowiedział mężczyzna z grymasem bólu na twarzy.
-Nie, ty już nic nie rób. Ja to zrobię, ty tylko się nie ruszaj.
Czarnowłosy przewrócił oczami i oparł się o poduszki.
Cora zdezynfekowała nici oraz igłę i powiedziała:
-Zaciśnij zęby, trochę zaboli.
Zrobił tak jak kazała, przez cały zabieg siedział cicho i spokojnie patrzył na jej poczynania, co jakiś czas mróżąc oczy.
Gdy po dłuższej chwili skończyła, chłopak wstał i powoli zapiął koszulę.
-Dziękuję i...przepraszam,za to warczenie. - szepnął i jeszcze raz rozejrzał się po mieszkaniu.
-Nie ma sprawy. - powiedziała dziewczyna. - Ale powiedz mi, dlaczego nie chciałeś jechać do szpitala?
Uśmiechnął się, a potem spoważniał i szepnął:
-Gdybym ci powiedział, musiałbym cię zlikwidować, a było by mi ciężko, po tym co dla mnie zrobiłaś.
-Tak, tak. - odpowiedziała  i ironicznie podniosła brew.- A tak serio?
-No dobrze, a tak na poważnie, to sama niedługo się przekonasz.
Wzdychnęła i spytała cicho:
-A mógłbyś się chociaż przedstawić?Czuję się dziwnie nie znając nawet twojego imienia.
-Oh, wybacz moje maniery. Mam na imię Liam, a imię mojej wybawczyni?
-Cora, mam na imię Cora. - powiedziała dziewczyna i usiadła przy biurku. - No dobrze, przepraszam, ale muszę popracować. Jesteś pewnie zmęczony,  idź do mojej sypialni i się prześpij.
-Ok, chętnie skorzystam. - szepnął i zniknął w sypialni.
Kobieta przez chwilę patrzyła w miejsce gdzie stał Liam, a potem zaczęła pisać.
Zastanawiała się, dlaczego ktoś nasłał na niego ludzi, których znała z listów gończych. Wydało jej się to bardzo podejrzane.
Około trzeciej, wyłączyła laptop i udała się do swojego pokoju. Weszła do pomieszczenia i zobaczyła, że czarnowłosy śpi w najlepsze. Jego twarz była pełna spokoju. Nie chcąc przerywać mu snu usiadła w dużym żółtym fotelu, okryła się kocem i po chwili ciężkiego myślenia, zasnęła. Chwilę później, upewniając się, że Cora śpi,  wstał i wziął ją na ręce. Delikatnie położył ją na łóżku, zupełnie tak jak by była zrobiona z jakiegoś niezwykle cennego materiału i zajął miejsce obok niej. Okrył ich kołdrą, a potem ułożył się wygodnie, przez chwilę przyglądając się jej spokojnej, delikatnej twarzy.
-Od dawna się tak nie czułem… nie wiem co ze mną zrobiłaś, ale tym razem będę ostrożny. - szepnął i delikatnie objął kobietę. - Zapamiętam to...

Mój bandytaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz