~6~

2.7K 52 0
                                        

W środku nocy do pokoju wszedł Liam. Słaniał się na nogach i śmierdział alkoholem. Niebieskowłosy spał głęboko, a blondyn obserwował Liama ten chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował i  podszedł do łóżka, na którym spała Cora. Usiadł na nim, zdjął marynarkę i koszulę, ukazując swoją wyrzeźbioną klatkę piersiową. Szybko unieruchomił kobietę i wpił się w jej usta, ta obudziła się i zaczęła się wyrywać, ale kruczowłosy był silniejszy. Gdy się od niej oderwał, ta zaczęła krzyczeć:
-Pomocy! Puść mnie! Co ty robisz?! Liam, proszę...!
-Lina, Uspokój się, kotku. To ja, powiedz, dlaczego to zrobiłaś. - szepnął zielonooki z żalem. - Kochałem cię.
Jack i Felix zerwali się z miejsca. Niebieskowłosy szybko wskoczył na plecy Liama i zaczął go podduszać. Niestety ten zrzucił go i warknął do Jacka:
-Przytrzymaj go, kto ci płaci?
-Pomóż jej. - szepnął Felix, trzymając się za żebra.
Blondyn był w rozterce. Zastanawiał się co zrobić. Nagle podbiegł do Liama i odciągnął go od Cory.
-Ty pieprzony zdrajco. Każę cię jutro odstrzelić. - warknął Liam. - Jeszcze będziesz błagał o litość. Taki z ciebie przyjaciel?
Felix wstał z miejsca i podbiegł do dziewczyny.
-Nic ci się nie stało? Wszystko dobrze? Powiedz słowo, to go zabiję...
- Nic mi nie jest, odpowiedziała przestraszona kobieta. - Nie, nie zabijaj go.
Jack zamknął Liama w łazience i usiadł pod drzwiami.
-Teraz niech wytrzeźwieje.
-Dziękuję Ci, gdybyś go nie odciągnął… - zaczęła.
-Nie ma sprawy.
-Ale on powiedział, że jutro każe cię zabić. - szepnął niebieskowłosy. - Zaraz sam go zabiję...
-To nic, nie obchodzi mnie to. - powiedział Jack. - Nie pozwolę ci go tknąć, to mój przyjaciel.
- Jak może cię to nie obchodzić? Stracisz życie! - warknął Felix.
-Nie zrobi tego, on tylko tak grozi po pijaku. - odpowiedział. - Tak naprawdę nie jest taki...
-Jak to… - spytała dziewczyna.
-Jest moim przyjacielem. Od wielu lat.  Jest raczej typem człowieka, który nie toleruje zdrady, ale przyjaciela też nie skrzywdzi.
-Nie zdradziłeś go, kazał ci mnie pilnować, więc spełniłeś swój obowiązek.
-Spokojnie, nic mi nie zrobi...
-Jakby co nie pozwolę cię zabić.
-Dzięki.
-Spróbuj się jeszcze przespać Coro, a ja i Jack popilnujemy jeszcze Liama. - wtrącił niebieskowłosy.
-Dziękuję Felix.
Kobieta położyła się i zaczęła rozmyślać nad tym, dlaczego chłopak nazwał ją Lina. Z tego co mówił Max, nie była do niej w niczym podobna... Nie wiedziała, kiedy zamknęły jej się oczy.

………………………….

Obudziło ją walenie do drzwi.
-Wypuśćcie mnie stąd, jak ja do kurwy nędzy się tu znalazłem?
Felix cofnął się, a Jack otworzył drzwi od łazienki.
Liam wszedł do pokoju z bronią w ręku i wymierzył do Felixa.
-Ty szujo, to twoja wina.
-Nie. - powiedział blondyn i stanął na linii ognia. -To ja wczoraj cię tam zamknąłem.
Kruczowłosy zawahał się na chwilę, opuścił broń i schował ją do kabury.
-Jack, później pogadamy, wyprowadź go stąd i zostaw nas samych. - powiedział i usiadł w fotelu, masując skroń. Cora zdziwiła się jego zachowaniem.
Jack spojrzał na nią, a gdy ta kiwnęła głową, lekko złapał niebiesko włosego za ramię i wyprowadził go.
Zielonooki siedział chwilę w bezruchu. Potem wstał i usiadł na łóżku obok niej.
-Ja… przepraszam za wczoraj, wiem, że to żadne wytłumaczenie, ale za dużo wypiłem. Coś mi się przypomniało... Nie chciałem cię skrzywdzić, wziąłem cię za kogoś innego.
-Wybaczę Ci jak obiecasz, że nie skrzywdzisz Jacka i dasz Felixowi pokój. - uśmiechnęła się delikatnie, ale ukrywała tym przepełniający ją strach.
-Z pokojem załatwione, a Jacka bym nie skrzywdził, to co wczoraj powiedziałem, to przez alkohol. Zrobił to co do niego należało. Jestem mu wdzięczny...
Nastała chwila niezręcznej ciszy.
-Mhhh, mógłbyś odpowiedzieć , kim była Lina? - powiedziała Cora. - Co prawda słyszała to już od Maxa, ale chciała się upewnić.
Chłopak odetchnął i powiedział:
-Wiedziałem, że o to zapytasz. - Wstał i podszedł do okna. - Lina to… to była moja miłość. Była siostrą mojego przyjaciela, tego samego, który nasłał na mnie tych morderców. Kochałem ją jak idiota, zrobiłbym dla niej wszystko, myślałem, że ona także mnie kocha, ale było inaczej. Była ze mną tylko dlatego, że chciała ze mnie wyciągać ściśle tajne informacje dla swojego kochanka Phila. Dokładnie dwa lata temu, w nocy coś mnie zbudziło. Otworzyłem oczy i zobaczyłem lufę przystawioną do mojej skroni. Celowała do mnie Lina. Błyskawicznie się zerwałem i zacząłem się z nią szarpać. Spytałem, dlaczego to robi, ale nie odpowiadała. W pewnym momencie pistolet strzelił, a ona upadła bez życia na podłogę. Potem znalazłem telefon i dokumenty, które ją pogrążyły... Mój najlepszy przyjaciel obwiniał mnie za jej śmierć i stał się moim wrogiem, a ja sam miałem złamane serce. Tyle ci wystarczy?
-Tak, przepraszam...
-Nie szkodzi. Należały ci się wyjaśnienia.  - szepnął  i podszedł do drzwi. - Muszę wyjść, wieczorem przyjdzie po ciebie Jack, możesz poruszać się po całym domu, ale tylko z nim. A tego niebieskowłosego przeniosę do pokoju naprzeciwko, tak jak obiecałem...
-Dziękuję.
Gdy Liam wyszedł, dziewczyna wzięła kota na ręce i usiadła w fotelu. Wzięła do rąk laptopa i zaczęła coś pisać.
……………………………
Po jakimś czasie rozległo się pukanie do drzwi.
-Proszę.
Do pomieszczenia wszedł Jack.
-Dziękuję. - szepnął.
-Ale za co? - spytała zdziwiona.
-Za to, że się za mną wstawiłaś. Liam mi powiedział.
-Nie mówmy o tym. Ty też mi pomogłeś.
-No dobrze, to co teraz? - spytał blondyn.
-Teraz idziemy przenieść Felixa do pokoju naprzeciwko.
-No dobrze, pójdę po niego.
-Ja w tym czasie dokończę.
Jak powiedzieli, tak zrobili. Kobieta odłożyła laptop na miejsce i czekała, aż blondyn wróci. Nagle drzwi otworzyły się i stanął w nich Liam.
-Musisz pójść ze mną. - powiedział i złapał dziewczynę za ramię.
Gdy wychodzili z pokoju minęli się z Jackiem i Felixem, którzy pytająco patrzyli na dziewczynę.
-Jack, zaczekajcie na mnie z Felixem u niego.
-Jasne. - odpowiedział blondyn.
Kruczowłosy zatrzymał się na chwilę, spojrzał na nią i znów pociągnął za sobą.
-Gdzie ty mnie ciągniesz?
-Nie mogę powiedzieć, musiałbym cię zabić. - uśmiechnął się uwodzicielsko.
Dziewczyna zaczęła lubić kruczowłosego, dlatego cieszyła się, że jej zaufał i stał się milszy.
-Zeszli po schodach na parter i weszli do ogromnego salonu. Białe ściany ozdobione nowoczesnymi, abstrakcyjnymi obrazami, dwie sofy i fotele w kolorze czarnym oraz dębowa podłoga idealnie ze sobą współgrały.
Jednak Liam minął to pomieszczenie i podszedł do drzwi prowadzących do ogrodu. Otworzył je i skierował się w stronę altanki. Zatrzymał się przed wejściem i puścił Corę przodem.
-Szefie, Evan przyszedł... - podbiegł do niego
-Wejdź tam, nie bój się, ja zaraz do ciebie dołączę.
Kobieta niepewnie obeszła konstrukcję i weszła do środka. Usiadła na jednym z krzeseł i zaczęła się zastanawiać, po co chłopak ją tam zaprowadził.
-Tak tutaj, ale kto ci... - odezwał się Liam.
Dziewczyna obejrzała się i zobaczyła, że Liam przyprowadził jakiegoś wysokiego, szatyna.
-To ona? - spytał.
-Tak. Ale skąd ty do cholery…? - odpowiedział .
-Ładna, tylko wiesz jak musisz ją sobie wychować? Zabawki takie jak ona, szybko się nudzą i mają tendencję do zdrad. - szepnął i z pogardą spojrzał na Corę. - Ja postąpił bym z nią inaczej...
Ta spojrzała na niego z oburzeniem i już chciała coś powiedzieć, ale uprzedził ją Liam.
-Mówiłem, że masz się tak o niej nie wyrażać. Uratowała mi życie, więc od teraz jest tak samo ważna, jak ja. I jeśli jeszcze raz ją obrazisz, to nic ci nie da, że jesteś moim bratem. Jasne?
-Tak, tak, jak chcesz. Jednak widzę, że sytuacja z Liną niczego cię nie nauczyła.
-Prosiłem, żebyś mi tego nie przypominał.
-Niby tak, ale dobrze Ci radzę, zastanów się jeszcze nad tym co ci mówiłem. Dobrze wiesz, że to nie ma sensu, zabaw się i się jej pozbądź, bo będą z tego tylko problemy. A teraz wybacz, ale muszę już wracać do siebie. - Po tych słowach odszedł. - po jego minie, szatynka wywnioskował, że nie był zadowolony.
-Przepraszam cię za niego. - szepnął kruczowłosy siadając na przeciwko niej. - On też lubił Linę i obwiniał się za to co się stało. Jest starszy zawsze musi dołożyć coś od siebie.
-Nie szkodzi. - odpowiedziała dziewczyna. Jednak w głębi duszy, czuła, że z szatynem jest coś nie tak. Nie lubiła jego, ani jego obelg.
-Może pojedziemy do miasta? Kupiłem dwa bilety do kina. - szepnął nagle.
Cora spojrzała na niego nieco zdziwiona, przez głowę przeszło jej tysiąc myśli.
-A nie boisz się, że Ci ucieknę?
-Nie, nie zapomnij, że twój kolega i kot zostaną tutaj…a poza tym wiem gdzie mieszkasz. - uśmiechnął się triumfalnie. Czył dziwne ciepło na sercu, gdy zbliżał się do niej, lub słuchał jej głosu.
-No dobrze, możemy jechać. Tylko najpierw się przebiorę i powiem chłopakom, żeby na mnie nie czekali.
-Ok dam ci godzinkę, zabierz Jacka, to twój ochroniarz. - powiedział Liam.
-Jasne.
Kobieta weszła do swojego pokoju i szybko wzięła prysznic, poprawiła włosy i makijaż. A potem ubrała brązową spódnicę i czerwony golf.
Wyszła z pokoju, zapukała do Felixa i weszła.
Niebieskowłosy leżał na łóżku, a blondyn siedział na fotelu.
-Tak jasne. - powiedział Felix.
-Mówię prawdę. - powiedział Jack i uśmiechnął się.
-Wybaczcie, że wam przeszkadzam, ale Jack, musisz pójść ze mną.
-Ok już się zbieram. - powiedział niebieskooki.
-Felix ty odpocznij. - szepnęła i wraz z blondynem zeszła na dół.
Liam czekał już przy drzwiach.
-Świetnie wyglądasz. - powiedział przyglądając się jej po czym podszedł do czarnego Mercedesa i otworzył kobiecie drzwi, a gdy ta wsiadła, obszedł samochód usiadł za kierownicą. Zastanawiał się czy dobrze robi, zabierając ją w miejsce, gdzie mogłaby uciec, ale zbagatelizował to. W drugim samochodzie jechało trzech ochroniarzy Liama i Jack.
Droga minęła im w ciszy. Liam co jakiś czas zerkał na Corę, a ona patrzyła na widok za oknem. Oboje czuli się dziwnie. Gdy wreszcie dojechali na miejsce, ochroniarze obeszli teren i sprawdzili, czy jest bezpiecznie. Jack podszedł do samochodu i powoli otworzył drzwi. Kruczowłosy rozejrzał się niepewnie, a potem pomógł wysiąść kobiecie i razem weszli do środka.
-Widzę, że nawet wypad do kina jest niezwykły w twoim wydaniu... - szepnęła.
-Nawet nie wiesz jak niezwykły...

Mój bandytaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz